Niezawodny Konstantin Vassiljev. Jagiellonia wygrała z Lechem

Piłkarze Jagiellonii wygrali w piątek 2:0 w Poznaniu z Lechem. Oba gole zdobył Konstantin Vassiljev. Białostoczanie wskoczyli na pozycję lidera ekstraklasy

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Przed piątkowym meczem zdecydowanie lepsze nastroje były w drużynie z Białegostoku. Jagiellonia w dwóch pierwszych spotkaniach zdobyła cztery punkty (remis 1:1 w Warszawie z Legią, wygrana 4:1 u siebie z Ruchem Chorzów). Natomiast piłkarze Lecha do swego dorobku dopisali zaledwie jedno oczko, a co więcej ani w starciu ze Śląskiem Wrocław, ani w pojedynku z Zagłębiem Lubin nie zdobyli gola.

- Na kreatywność moich piłkarzy nie mogę narzekać. Musimy sobie jednak poradzić z wykorzystaniem tych okazji - mówił przed pojedynkiem z Jagiellonią Jan Urban, trener Lecha, który w piątek dokonał trzech zmian w wyjściowym składzie swej drużyny w porównaniu do meczu z Zagłębiem. Ze względu na uraz zagrać nie mógł Paulus Arajuuri. Na ławce rezerwowych usiedli natomiast Nicki Bille i Dariusz Formella. Oczywiście w składzie Lecha nie było Karola Linettego, który został nowym zawodnikiem Sampdorii Genua.

W Jagiellonii zmiana była jedna. Na lewej stronie obrony Jonatana Strausa zastąpił Piotr Tomasik. Taka roszada miała już miejsce w trakcie meczu z Ruchem.

Po pierwszej połowie piątkowego meczu był bezbramkowy remis. Najważniejszymi wydarzeniami w tej części spotkania nie były jednak jakieś piękne akcje, groźne strzały, a coś zupełnie innego. Po pierwsze żółta kartka, którą został ukarany Abdul Aziz Tetteh. Pomocnik Lecha w 27. minucie sfaulował Fedora Cernycha. Co prawda najpierw wybił piłkę, ale potem trafił mocno w nogi zawodnika Jagiellonii. W tym momencie Tetteh powinien zakończyć spotkanie. Sędzia Paweł Raczkowski nie zdecydował się jednak pokazać czerwonej kartki. Drugim istotnym wydarzeniem był problem ze stawem skokowym Ivana Runje. Obrońca Jagiellonii w 34. minucie upadł na murawę i już wówczas Rafał Grzyb pokazywał, że niezbędna będzie zmiana. Runje wrócił jeszcze do gry, ale na boisku nie wytrwał do końca pierwszej połowy. Zastąpił go Marek Wasiluk.

Jak natomiast wyglądała gra Jagiellonii w pierwszej połowie?

- Pierwsze 30 minut przespaliśmy - stwierdził w przerwie na antenie nc+ Piotr Tomasik i trudno z nim się nie zgodzić. Na początku spotkania Lech miał przewagę, ale w zasadzie nic z niej nie wynikało. To Jagiellonia oddała więcej celnych strzałów, ale żadne z uderzeń nie sprawiło też problemów bramkarzowi Lecha.

Od pierwszych minut drugiej połowy ponownie gospodarze osiągnęli przewagę. Kilka razy zrobiło się gorąco w polu karnym Jagiellonii, czy też przed szesnastką, ale efektów w postaci goli nie było. Zespół z Białegostoku ma natomiast w swym składzie Konstantina Vassiljeva. Estończyk miał udział przy wszystkich czterech golach zdobytych przez Jagiellonię przed tygodniem w meczu z Ruchem. W piątek również. Tym razem strzelił oba. Najpierw w 61. minucie świetnie uderzył z dystansu. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wylądowała w siatce. Jedenaście minut później pewnie, z niebywałym spokojem, wykorzystał rzut karny (ręką zagrywał Lasse Nielsen). Vassiljev po trzech kolejkach ma na swym koncie trzy gole i trzy asysty.

Potem jeszcze blisko zdobycia gola był Przemysław Frankowski, piłka po jego strzale wylądowała na spojeniu słupka z poprzeczką.

Lech w drugiej połowie też miał swe szanse na bramki, ale Jagiellonia między słupkami miała Mariana Kelemena. Słowak popisał się świetnymi interwencjami po strzałach chociażby Tomasza Kędziory czy Nicki Bille.

Tym samym Jagiellonia co najmniej do niedzieli i meczu Zagłębie Lubin - Bruk-Bet Termalica Nieciecza będzie liderem ekstraklasy.

Więcej o Jagiellonii na bialystok.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA