Grzegorz Mielcarski, ekspert nc+: - Dużo jej było, dużo było bijatyki w środku pola. Widać było po zawodnikach, że to odczuli: Maciej Gajos, Darko Jevtić, Karol Linetty, na pewno Michał Pazdan. Trochę się naszarpali w środku. Była przez to mniejsza płynność gry, może mniejsza jakość piłkarska. Pewnie wykorzystane sytuacje zmieniłyby ocenę meczu, ale nie był to najlepszy klasyk.
- To prawda, ale wynik mógł pokazać coś innego. W pierwszej połowie Aleksandar Prijović dostał dwie świetne okazje, najpierw od lechity Paulusa Arajuuriego, potem od Nemanji Nikolicia. I do przerwy bez świetnej gry mogło być 2:0 dla Legii. To ważne, kiedy zespół gra słabo, a mimo wszystko wygrywa. Piłkarze często to podkreślają, że nie tracą gola i do tego kasują trzy punkty. To już ta faza sezonu, gdy oba zespoły wychodzą z wirażu na ostatnią prostą. Jeszcze nie kulminacja, ale blisko. Dla Legii to zwycięstwo w tym momencie jest ważne. To buduje.
- Ma prawo być presja, nadzieja. Lech zagrał dużo lepiej niż u siebie, ten środek zagrał dobrze, bo pozytywnie oceniam i Linettego, i Gajosa, Jevticia czy Nickiego Bille Nielsena. Z tych trzech sytuacji, które miał Duńczyk jedna mogła wpaść do siatki. Byłaby szansa na choćby punkt. Zaraz do gry wskoczy Szymon Pawłowski, on zawsze daje zespołowi coś innego. Można powalczyć nawet o drugie miejsce.
- Nie można wyłącznie krytykować. Oczywiście to raczej nie powinno się zdarzyć, ale wystarczy przypomnieć błędy z dwumeczu PSG z Manchesterem City: gol Zlatana Ibrahimovicia, nabitego przez jednego z Anglików, błędy Serge'a Auriera...
- Może zbyt duża pewność siebie? Czasem tak jest, że na sto razy nie zrobisz żadnego błędu, ale tu się nakłada pełny stadion, otoczka. Cała Polska patrzy i akurat tobie się to zdarza. Jesteś wtedy obnażony, zwłaszcza jeśli pada gol.
- Może tak, podobnie to ocenialiśmy w trakcie meczu. Najbardziej nas zdziwiło to, że nie próbował zagrać jednocześnie Nielsenem i Dawidem Kownackim. Gdyby jeden ściągał na siebie uwagę stoperów, ten drugi miałby więcej miejsca. Ale inną decyzję podjął trener, szanuję to, bo Urban to dobry szkoleniowiec. Wie, co robi. Nam łatwiej to oceniać z góry, bez stresu.
- On jest najmniej doceniany, ale najbardziej wpływa na swobodę poczynań innych. Bierze na siebie ciężar gry, i to dosłownie, bo wchodzi w kontakt z rywalem, gra fizycznie. Odbiera piłkę, ma sporo podań drugiego stopnia. Jest bezcenny dla zespołu. Kiedyś to był "Pan Chaos", a teraz ma pełne prawo by myśleć o sobie nawet w kontekście ważnego miejsca w kadrze.
- Linetty. Pazdan też zagrał solidnie, ale zdarzały mu się błędy. Karol zagrał najlepiej, miał sporo mądrych piłek.
- Były kontrowersje, nie podyktował na przykład faulu na Linettym w pierwszej połowie tuż przed polem karnym. Tam powinna być żółta kartka dla Igora Lewczuka, co mogłoby osłabić Legię. Ale generalnie wytrzymał ciśnienie, mogłaby tu i ówdzie powędrować żółta karka, ale raczej było w porządku. Nie był to najlepszy mecz, ale nie ma co dramatyzować. Nie miał wpływu na mecz.
- Myślę, że tak.