Ekstraklasa w Sport.pl. Sławomir Stempniewski: Jestem za wprowadzeniem zapisu rozmów

- Przypadek Cetnarski vs. sędzia liniowy o którym rozmawiamy to ekstraordynaryjna sytuacja, nie zdarza się codziennie. System rejestrowania najbardziej przydałby się w innych sytuacjach - wtedy gdy sędzia jest obrażany. To wpłynęłoby znacząco na postawę piłkarzy. - mówi w rozmowie ze Sport.pl Sławomir Stempniewski, były sędzia, ekspert telewizji NC+.

Tomasz Zieliński: Arbiter liniowy w meczu Cracovia - Legia, według Mateusza Cetnarskiego, miał powiedzieć do niego "Podaj wynik" kpiąc z porażki gospodarzy. Sędzia ma prawo powiedzieć coś takiego do zawodnika?

Sławomir Stempniewski: To pytanie retoryczne, oczywiście nie może czegoś takiego powiedzieć. Nie wolno robić takich rzeczy znając powagę swojego stanowiska. Oczywiście, to tylko ludzie więc ktoś może czasami nie wytrzymać. Ale ja absolutnie nie chcę mówić czy taka sytuacja miała miejsce czy nie.

Mamy tutaj zdanie piłkarza przeciwko zdaniu sędziego.

Od takich spraw są odpowiednie organy w związkach, zajmie się tym pewnie wydział dyscypliny. Ani ja, ani pan nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy taka sytuacja miała miejsce. Ale rzeczywiście - to sytuacja, gdy obie strony twierdzą coś innego i ciężko dojść do prawdy.

Sprawa byłaby jasna, gdyby rozmowy arbitrów były nagrywane.

W Polsce jeszcze tego nie ma, taki system działa w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Arbiter ma 24 godziny, żeby dostarczyć plik do UEFY, ta sprawdza zapis, tłumacze analizują słowa sędziów, jeżeli jest taka potrzeba.

To dlaczego u nas nie można tego wprowadzić?

To nowinka techniczna, a to wiąże się z kosztami. Trzeba pomyśleć nad logistyką, bo system to nagra, ale potem trzeba to odsłuchać, przeanalizować, a to generuje kolejne wydatki. Każda nowość z czasem zostaje wprowadzana na niższych szczeblach i tak też stanie się w końcu z rejestrowaniem rozmów.

Pan byłby za wprowadzeniem tego w Polsce?

Zdecydowanie tak. Przypadek Cetnarski - sędzia liniowy o którym rozmawiamy to ekstraordynaryjna sytuacja, nie zdarza się codziennie. System rejestrowania najbardziej przydałby się w innych sytuacjach - wtedy gdy sędzia jest obrażany. To wpłynęłoby znacząco na postawę piłkarzy.

Pozostając przy nowinkach - czeka nas rewolucja w systemie wideo powtórek?

Decyzja już zapadła 5 marca w Cardiff. Świat piłki ma dwa lata na to, by wprowadzić to w życie. To ogromna operacja, trzeba zastanowić się nad wieloma sprawami. Nawet uniwersytety będą badać ten temat pod względem socjologicznym. Czeka nas rewolucja.

Jak według pana powinno to zostać wprowadzone?

Moim zdaniem to arbiter główny wciąż powinien decydować o wszystkim. Będzie musiał być menadżerem, zarządzać liniowymi i sędzią, który będzie oglądać powtórki. W skrajnych przypadkach powinien zbiegać do boku i na telewizorze czy iPadzie oglądać sporną sytuację

A jak rozwiązać to ilościowo? Nieograniczona możliwość sprawdzania czy trzy-cztery na połowę?

W piłce nożnej ciężko określić konkretny sposób. Określono już sytuację, które będzie można sprawdzić. Będzie to zdobyta bramka, która mogła zostać strzelona w niewłaściwy sposób, rzut karny i błędna ocena, który zawodnik przewinił. Moim zdaniem nie spowoduje to strasznego wydłużenia czasu trwania spotkania. Czasami są mecze, że jest jedna taka sytuacja, a czasami może być ich pięć. Na pewno oczyści to atmosferę wokół futbolu.

Piękniejsza strona ekstraklasy. Poznaj narzeczoną Emilijusa Zubasa [ZDJĘCIA]

Czy cieszy cię wprowadzenie powtórek wideo?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.