Ekstraklasa w Sport.pl. Filip Starzyński i Zagłębie Lubin - związek, który zmienił obie strony

Filip Starzyński trafił do Zagłębia Lubin tylko na pół roku, ale już po czterech spotkaniach pokazał jak wielki wpływ ma na ten zespół. Jednocześnie w beniaminku ekstraklasy odkrył owoce z pracy w defensywie.

Starzyński to dziś jeden z bardziej chwalonych piłkarzy ekstraklasy. W dwóch ostatnich meczach zdobył dwie bramki, zanotował jedną asystę, miał więc bezpośredni wpływ na dwa zwycięstwa Zagłębia Lubin - z Cracovią i Lechią Gdańsk. Mówiąc popularnym piłkarskim językiem: zrobił różnicę.

O Starzyńskim można pisać jako o papierku lakmusowym różnic między ligami. Oto do ekstraklasy wraca zawodnik, który nie do końca poradził sobie w lidze belgijskiej. W Lokeren zmienił się trener, który zaczął stawiać na piłkarzy lepiej radzących sobie w defensywie. Zatem jeśli po powrocie do kraju gra tak dobrze, nie świadczy to najlepiej o polskiej lidze.

Ale równie ciekawy jest sam Starzyński. Nie opuszczał Ruchu Chorzów jako gwiazda ligi. Był błyskotliwy, ale tylko czasami. Owszem, kierował grą zespołu, lecz jednocześnie był częściej krytykowany niż chwalony. Głównie za grę defensywną, zarzucano mu braki w agresji. - Za mało się poświęca - twierdził Mariusz Śrutwa, były napastnik chorzowian. Problemem była też słaba motoryka.

Nie dziwiło więc, że Starzyński nie poradził sobie w Belgii. Dziwi jednak to, jak gra obecnie w Lubinie.

Gdy odchodził, piłkę rywalom starał się odbierać 2,1 raza na mecz. Teraz, w Zagłębiu, robi to dwa razy częściej, a w dwóch ostatnich spotkaniach zanotował w sumie 12 prób odbiorów piłki.

Maleje za to liczba podań. Na inaugurację wiosny zagrywał aż 80 razy, z Legią Warszawa miał 45 podań, ale w 70 minut. A w całych meczach z Cracovią i Lechią podawał odpowiednio 40 i 55 razy.

Zapewne dlatego po spotkaniu w Krakowie mówił, że o wiele lepiej grało mu się w pierwszych dwóch meczach. To było bliżej jego naturalnej gry - niespiesznej, technicznej, przede wszystkim ofensywnej. Szkopuł w tym, że w tej bardziej defensywnej i Starzyński, i Zagłębie czują się znacznie lepiej.

Po wtorkowym meczu Łukasz Budziłek, bramkarz Lechii powiedział, że dziwi się jak można grać tak defensywnie u siebie. Lubinianie trzymali się własnej połowy, wyprowadzali kontrataki, szukali luk między gdańszczanami. Udało się, a na konferencji prasowej trener Piotr Stokowiec mówił, że jego zespół mecz miał pod kontrolą. - Nie zawsze trzeba mieć piłkę, aby kontrolować grę - podkreślał szkoleniowiec.

Po zwycięstwie nad Lechią Zagłębie dołączyło do grupy pościgowej za podium tabeli. Co więcej, po tej kolejce będzie miało cztery punkty przewagi nad dolną ósemką.

Stokowcowi udało się przekonać Starzyńskiego do większej pracy w defensywie. Rozgrywający przystosował się do taktyki opartej na kontrataku, a w zamian za to ma największy wpływ na grę zespołu. Z dziewięciu kluczowych podań, które zagrali we wtorek lubinianie, autorem aż pięciu był właśnie Starzyński. Dla każdego rozgrywającego taka statystyka to potwierdzenie dobrze wykonanej pracy. Jeśli ktoś w Zagłębiu ma być kreatywny, to właśnie 25-letni pomocnik.

Niestety dla lubinian Starzyński do beniaminka ekstraklasy jest tylko wypożyczony na pół roku. W umowie transferowej nie ma wzmianki o możliwym wykupieniu piłkarza z Lokeren. Jeśli jednak rozgrywający wprowadzi drużynę do pierwszej ósemki na koniec sezonu, będzie zapamiętany jako jeden z istotniejszych transferów w ostatnich latach.

Zobacz wideo

Żona Grosika naprawdę wie, jak zrobić selfie

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.