Ekstraklasa w Sport.pl. Jak przykład Damiana Dąbrowskiego zmienił Zagłębie Lubin

W piątek Cracovia z Damianem Dąbrowskim w składzie zagra z Zagłębiem Lubin (godz. 20.30, relacja na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE). W niedzielę minie sześć lat od debiutu pomocnika w lubińskim zespole. Musiał jednak odejść z klubu, by się rozwinąć. Teraz na Dolnym Śląsku główkują jak sprawić, by takich sytuacji było jak najmniej.

Dąbrowski pierwsze kroki w seniorskiej piłce stawiał w Zagłębiu Lubin - klubie, który od lat utożsamia się z dobrym szkoleniem. Z roczników 1990-98 na poziomie ekstraklasy i Serie A (bo przecież jest jeszcze Piotr Zieliński) występuje 30 piłkarzy, którzy przewinęli się przez grupy juniorskie Zagłębia. Tę statystykę podał przy okazji komentowania ostatniego meczu tego zespołu - z Legią Warszawa - dziennikarz nc+ Rafał Dębiński.

Jak rósł szum

Wśród tej trzydziestki jest też pomocnik Cracovii, który być może już w marcu dostanie powołanie do kadry. Dyskutuje się przecież od tym od początku tego sezonu.

Szum wokół Dąbrowskiego wciąż narasta. Zaczął się w maju zeszłego roku, gdy zmiany Jacka Zielińskiego radykalnie przeobraziły Cracovię. Z defensywnego, agresywnego zespołu stała się pewną siebie, swobodną drużyną. A agresję przekuto w nieustanny atak.

Proporcjonalnie zmienił się sam pomocnik. Przestano go utożsamiać z piłkarzem zajmującym się przede wszystkim odbiorem piłki. Sam zawodnik przypominał, że kluczem do tego była większa pewność siebie. Im lepiej czuł się na boisku, tym bardziej przekonany był do własnych umiejętności.

Szum rozmiarów ogólnopolskich nabrał w połowie ligowej jesieni. Tę zakończył jako jeden z lepszych zawodników w całej lidze. Jest drugim najczęściej zagrywającym kluczowe podania pomocnikiem ligi (za Tomaszem Nowakiem z Górnika Łęczna). I nikt nie ma tylu podań co on - średnio w meczu podaje 73 razy. Tak samo często podaje np. Julian Weigl z Borussii Dortmund czy Cesc Fabregas z Chelsea.

Do tyłu zawsze jest okazja zagrać

W piątek Dąbrowski zmierzy się z klubem, który go wychował. Za to w niedzielę minie dokładnie sześć lat odkąd pomocnik zadebiutował w Zagłębiu. To był jednak ledwie drobny epizod, bo 24-latek wszedł tylko w doliczonym czasie gry meczu z Piastem Gliwice. Pierwszy mecz w wyjściowym składzie był osiem miesięcy później - Dąbrowski zagrał w spotkaniu z Lechem Poznań.

- Szukaliśmy zawodnika, który w pomocy będzie powstrzymywać ataki poznaniaków. Nie pamiętam, czy mieliśmy problemy kadrowe, ale wraz ze sztabem szkoleniowym uznaliśmy, że damy Dąbrowskiemu szansę - wspomina Marek Bajor, ówczesny trener Zagłębia, które wygrało mecz przy Bułgarskiej.

Pomocnik przekonał sztab przede wszystkim stanowczością i odbiorem piłki. Owszem, wiadomo było o jego umiejętnościach w grze do przodu, ale nie to było wtedy najistotniejsze. Dopiero następny trener - Jan Urban - zwracał Dąbrowskiemu uwagę na to, żeby najpierw patrzył przed siebie. Do tyłu zawsze jest okazja zagrać.

Odebrał piłkarski elementarz

Wówczas, w 2010 roku, Dąbrowski uchodził za być może najzdolniejszego wychowanka Zagłębia. - W swoim roczniku był jednym z lepiej wyszkolonych technicznie piłkarzy - twierdzi Adam Buczek, ówczesny trener drużyny Młodej Ekstraklasy. - Już w juniorach potrafił zagrać niekonwencjonalnie. To nie jest tak, że nagle okazało się, że to potrafi - dodaje.

- Bardzo uzdolniony chłopak od samego początku. Przeszedł przez wszystkie szczeble kadr młodzieżowych. Profesjonalny, dobrze przyswajał wiadomości. Gra na trudnej pozycji, bo dużo musi widzieć i przewidzieć. U nas odebrał cały piłkarski elementarz. Teraz widać, że tego czasu nie zmarnował - mówi Krzysztof Koszarski, trener młodzieży w Zagłębiu.

Opinię pomocnik w Lubinie miał więc wzorową. Do tego po roku od pierwszego meczu w wyjściowej jedenastce Dąbrowski był już w miarę regularnie występującym piłkarzem Zagłębia. Miał kredyt zaufania u Urbana, mecze rozpoczynał od pierwszej minuty.

Okres błędów i wypaczeń

Był jednak jeden problem: wyniki. Gdy zwalniano trenera, lubinianie byli w strefie spadkowej. Przegrali aż pięć spotkań z jedenastu, cztery kolejne zremisowali. Nawet gdy przyszedł Pavel Hapal, skapitulowali w derbach ze Śląskiem Wrocław. Było 1:5.

Czeski szkoleniowiec dostał jednak kredyt zaufania. Rozpoczął się lubiński okres błędów i wypaczeń. Jedną z ofiar był Dąbrowski. Nie grał, bo lepszy zdaniem trenera był Jiri Bilek. Żeby walczyć o utrzymanie, trzeba piłkarzy bardziej doświadczonych. A więc droższych.

Dąbrowski odszedł na wypożyczenie do pierwszoligowych Polkowic, później do Cracovii. Pomocnik przeżył nie tylko odejście z rodzinnego miasta. Wszedł też w pierwszy w karierze poważny zakręt. Pod Wawelem wrócił jednak do ekstraklasy, potem został dłużej.

Tymczasem Zagłębie pogrążało się w coraz to niższych rewirach tabeli. Na domiar złego za klubem zaczęła się ciągnąć reputacja miejsca, gdzie przeciętnym piłkarzom płaci się wygórowane stawki. Rozpasani zawodnicy nie czuli motywacji do walki. W końcu, w 2014 roku, spadli z ekstraklasy.

Trzeba było zmienić myślenie

Diagnoza problemu wewnątrz klubu nie była trudna. Zagłębie w końcu sięgnęło po wychowanków. Wróciło do najwyższej klasy rozgrywkowej. W tym sezonie wystawiło aż ośmiu zawodników urodzonych po 1994 roku (dane za EkstraStats.pl).

- To, że Zagłębie szkoli na odpowiednim poziomie to fakt bezsporny. Gdy przychodziłem półtora roku temu do pracy, to zadałem sobie pytanie dlaczego jest tak dobrze, skoro jest tak źle. Wcześniej był podstawowy problem: niewielu młodych mogło się przebić. Nie dostawali szansy. Trzeba było zmienić myślenie - opowiada Piotr Burlikowski, dyrektor sportowy klubu.

- Teraz główny nacisk w szkoleniu nie jest na wynik. Po to mamy akademię, po to są nakłady, żeby dostarczyć zawodników do pierwszego zespołu. Kiedyś na trenerach była większa presja wyniku, a nie dostrzeganie utalentowanych chłopców. To się zmieniało z roku na rok - dodaje Koszarski.

W Lubinie przykład Dąbrowskiego to - było nie było - dowód na to, jak dobrze szkoli Zagłębie. Niebawem przecież pomocnik może być piłkarzem kadry Polski. Z drugiej strony to też nauczka, że w klubie trzeba lepiej wynajdywać najzdolniejszych piłkarzy i ich wspierać.

Dlatego teraz utrzymują, że już niedługo proporcje się odwrócą i wychowankowie Zagłębia będą zostawać w klubie, a nie wypłyną w konkurencyjnym klubie ekstraklasy.

Zobacz wideo

20 mln euro dla Lewandowskiego? Rekord Bundesligi. Ilu sportowców na kontraktach zarabia więcej?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.