Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasSprawa wydaje się przesądzona. O przejściu Wolskiego do Wisły piszą nawet belgijskie media. Niebawem pomocnik ma skrócić wypożyczenie z Fiorentiny do Mechelen i udać się natychmiast do Krakowa. 24-latka trudno było z początku przekonać do powrotu do Polski i to akurat do Wisły, ale w końcu krakowianie trafili do rozgrywającego.
Półroczne wypożyczenie Wolskiego do Wisły to wyciągnięcie pomocnej dłoni z obydwu stron. Wiadomo: krakowianie szukają kreatywnego środkowego pomocnika. Dopiero za kilka tygodni do gry wróci Krzysztof Mączyński, a ani Rafael Crivellaro, ani Tomasz Cywka, ani tym bardziej Alan Uryga nie potrafią wystarczająco dobrze zagrać do przodu.
Z drugiej strony też wiadomo: Wolski jest na potwornie długim zakręcie kariery i potrzebuje miejsca, gdzie będzie grał regularnie, bo ani w Fiorentinie, ani w Bari, ani teraz w Mechelen nie zadomowił się za długo.
Ale może się okazać, że to bardziej pomocnikowi powinno zależeć na tym transferze.
- Nie jestem szczęśliwy. Jedno wypożyczenie, drugie - myślałem, że będę grał. Na razie się nie udaje. Pojawia się rozgoryczenie - mówił dwa tygodnie temu w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Z Polski pomocnik wyjechał trzy lata temu. Po półrocznym leczeniu kontuzji wyjechał do Fiorentiny. To był jeden z wielu klubów, który dokładnie obserwował Wolskiego. Mówiło się też o zainteresowaniu Romy i Borussii Dortmund. To pokłosie pierwszego sezonu (2011/12) pomocnika w Legii, gdy jako 19-latek wdarł się do jedenastki zespołu Macieja Skorży i wspomagał Danijela Ljuboję i Miroslava Radovicia w ofensywie. Zagrał w 21 meczach, zdobył sześć bramek i miał jedną asystę.
- Dawał nam dużo jakości. Udźwignął ciężar gry i zwrócił uwagę skautów innych zespołów - mówi Michał Żewłakow, który był wówczas stoperem Legii.
Wolski w tamtym sezonie rozegrał w lidze niemal 1200 minut. Żeby uzbierać ten sam wynik jeszcze raz, potrzebował trzech lat i trzech różnych rozgrywek - Serie A, Serie B i ligi belgijskiej. Był moment gdy wydawało się, że pomocnik wychodzi na prostą. Półtora roku temu otrzymał nawet powołanie na towarzyski mecz kadry Adama Nawałki z Niemcami. Wtedy usłyszał od selekcjonera, że powinien odejść z Fiorentiny i szukać miejsca, gdzie grałby regularnie.
Po Bari i Mechelen czas na Wisłę. Pod Wawelem Wolski ma choćby w niewielkim stopniu wrócić do formy sprzed czterech lat. Do Legii wszedł w momencie, gdy całą grę ofensywną skupiał na sobie Ljuboja. Z jednej strony był to plus, bo młodzieniec nie miał na sobie zbyt dużej odpowiedzialności i uwagi obrońców rywala. - Były wobec niego inne wymagania niż względem Radovicia i Ljuboji. To pozwalało mu na większą swobodę. I on swój talent sprzedawał na boisku - tłumaczy Żewłakow.
Z drugiej strony Wolski, choć karierę rozpoczynał w klubie z większymi ambicjami, to za duża swoboda i kredyt zaufania na dłuższą metę mogą się nie sprawdzać. - Łatwiej jest wejść na szczyt niż się na nim utrzymać. U Wolskiego już w Legii mogła przyjść weryfikacja czy udało mu się zachować formę. To nastąpiło już na Zachodzie - dodaje były reprezentant Polski.
Kariera Wolskiego od trzech lat zamiast się rozpędzać, po prostu się zatrzymała. Rozgrywający nie zbudował sobie pozycji w Legii i tym trudniej było mu to zrobić w każdym kolejnym zachodnim klubie. Tam nastąpiło zderzenie z rzeczywistością i dowód na to, że sam talent nie wystarczy.
W Wiśle swobody i kredytu zaufania nie będzie, bo drużyna wciąż balansuje nad strefą spadkową. Będzie za to bliżej miejsca w pierwszej jedenastce, choć niekoniecznie na tej pozycji, na której Wolski czuje się najlepiej, czyli tuż za wysuniętym napastnikiem. Tadeusz Pawłowski w poniedziałkowym meczu z Górnikiem Łęczna w końcu mógł wystawić duet napastników Paweł Brożek-Zdenek Ondraszek. Obaj skończyli mecz bez bramki, ale niewiele wskazuje, by trener odstąpił od swojego pomysłu. To oznacza, że 24-latek najprędzej grałby jako skrzydłowy.