Ekstraklasa w Sport.pl. Podbeskidzie jeszcze walczy

- Łatwiej gonić rywali, niż przed nimi uciekać. Wtedy jest większa motywacja. Ostatni zespół w lidze zawsze chce udowodnić, że nie zasługuje na najgorszą pozycję - mówi Damian Chmiel, pomocnik Podbeskidzia.

W ekstraklasie nie ma drugiego takiego klubu. Podbeskidzie na ligowe zwycięstwo na własnym stadionie czeka od drugiego czerwca, niemal dziesięć miesięcy. W tym czasie piłkarze z Bielska-Białej zagrali na Stadionie Miejskim 10 meczów. - Ciężko się to oglądało. Z powodu kontuzji większość tych meczów widziałem z trybun i nie dziwię się kibicom, że wychodzili ze stadionu rozczarowani. Fani nie chcą oglądać dziadostwa, płacą za dobrą piłkę. Ale to nie jest tak, że drużynie brakowało ambicji. W piłce zdarza się, że zespół dopada niemoc. Mogę jednak obiecać, że na wiosnę zrobimy wszystko, żeby się przełamać - mówi w rozmowie ze Sport.pl Damian Chmiel, pomocnik Podbeskidzia.

Nadzieja z Ligi Mistrzów

Jesienią Podbeskidzie straciło też najwięcej bramek w ekstraklasie - 35. Przed sezonem nie udało znaleźć się zastępców dla Pavola Stano (odszedł do Termaliki) i Bartłomieja Koniecznego (ciężka kontuzja przerwała jego karierę). Krystian Nowak, Gracjan Horoszkiewicz, Kristian Kolcak i Celestine Lazarus zawodzili. Nic dziwnego, że w zimowym okienku transferowym priorytetem było pozyskanie wartościowych stoperów.

Do drużyny dołączył doświadczony Josef Piacek z słowackiej Żyliny oraz Paweł Baranowski, który nie przebił się w Erzgebirge Aue (3. liga). Szczególnie interesujący jest transfer tego pierwszego. 32-letni środkowy obrońca zagrał 38 meczów w europejskich pucharach, zdobył trzy bramki. W sezonie 2010/2011 był podstawowym zawodnikiem Żyliny w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Jednak kibice Podbeskidzia doskonale pamiętają Ondreja Sourka, który również grał w LM, a w Bielsku-Białej okazał się kompletnym niewypałem.

- Nowych zawodników można ocenić po 10-15 ligowych meczach. Dopiero wtedy okazuje się, czy są wzmocnieniem, czy nie. W sparingach nasza defensywa wyglądała bardzo dobrze. Straciliśmy tylko trzy gole w sześciu meczach - mówi Chmiel.

To może być jego czas!

Trener Robert Podoliński jest zadowolony z zimowych transferów, choć największym wzmocnieniem drużyny może być powrót do zdrowia Damiana Chmiela. 28-letni pomocnik w trakcie sezonu zerwał więzozrost barkowy. A w poprzednim sezonie był najlepszym strzelcem Podbeskidzia. Teraz jego powrót powinien wzbogacić ofensywę bielszczan.

- Po ciężkiej kontuzji trudno wskoczyć na boisko i od razu imponować formą. Cieszę się, że uraz mam już z głowy. Zawsze stawiam sobie wysoko poprzeczkę i teraz jest tak samo. Mam tylko nadzieję, że kontuzje będą mnie omijać - mówi Chmiel.

Pomocnik Podbeskidzia jest ulubieńcem kibiców. Dla niego nie ma straconych piłek i pozycji, z której nie próbowałby strzału na bramkę. - Czasu nie cofniemy i nie jest tak, że gdybym grał we wszystkich meczach, to sytuacja Podbeskidzia byłaby lepsza. Piłka nożna opiera się na grze zespołowej i najważniejszy jest dobry kolektyw - tonuje nastroje Chmiel.

Podoliński ma problem

Zimą Podbeskidzie udało się na jedno zgrupowanie do Turcji. - To był najcięższy zagraniczny obóz w jakim brałem udział. Pewnie dlatego, że był on maksymalnie skrócony. Nie było czasu na regenerację. Na szczęście wszystko było zorganizowane perfekcyjnie. Skupialiśmy się tylko na ciężkiej pracy - zapewnia Chmiel.

Jednak nie wszystko układało się po myśli Podolińskiego. 40-letni trener ma poważny problem z kontuzjami w składzie. W ostatnim sparingu z Koroną staw skokowy podkręcił Paweł Baranowski, mecz z urazem zakończył również Adam Deja. W okresie przygotowawczym z kontuzjami zmagali się też: Anton Sloboda, Samuel Stefanik, Frank Adu Kwame i Emilijus Zubas. Najgorzej wygląda sytuacja Adama Pazia. Boczny obrońca ma problemy z więzadłem przyśrodkowym i nie zagra przynajmniej w dwóch pierwszych meczach - z Lechią i Lechem.

Łatwiej gonić

W przypadku Podbeskidzia walka o utrzymanie to żadna nowość, dramatyczne końcówki sezonu są wpisane w historię tego klubu. Symboliczny był sezon 2012/2013, w którym drużyna prowadzona przez Czesława Michniewicza dokonała niemożliwego. W rundzie jesiennej Podbeskidzie wygrało tylko jeden mecz i - tak jak teraz - zimowało na ostatnim miejscu w tabeli. Na wiosnę zmieniło się wszystko. Ciężka praca podczas zimowych przygotowań dała efekty i Podbeskidzie zostało w ekstraklasie. Teraz sytuacja w tabeli wydaje się bardziej komfortowa i teoretycznie o utrzymanie powinno być łatwiej.

- Nie ma sprawdzonej recepty na utrzymanie. To, że wcześniej się nam udawało nie znaczy, że teraz też tak będzie. Musimy być czujni! Ale prawdą jest, że łatwiej gonić rywali, niż przed nimi uciekać. Wtedy jest większa motywacja. Ostatni zespół w lidze zawsze chce udowodnić, że nie zasługuje na najgorszą pozycję - kończy Chmiel.

Obserwuj @dwardzich22

Piękniejsza strona ekstraklasy. Poznaj narzeczoną Emilijusa Zubasa [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Czy Podbeskidzie utrzyma się w ekstraklasie?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.