Ekstraklasa w Sport.pl. Jak Jan Urban i Lech Poznań pomogli sobie nawzajem

Jan Urban nauczył się rotacji po ostatnim sezonie w Legii Warszawa i wydostał Lecha Poznań nie tylko ze strefy spadkowej, ale wyniósł go do pierwszej ósemki. W Wielkopolsce trener ma też o wiele więcej szczęścia niż w pracy z Osasuną Pampeluna.

Po trudnym, wymagającym psychicznie i fizycznie meczu z Koroną Lech znów znajduje się w górnej części tabeli, a zaraz po ostatnim gwizdku Mariusza Złotka Łukasz Trałka i Abdul Aziz Tetteh padli sobie w ramiona. To znak rozpoznawczy Lecha Jana Urbana - i radość, i ten duet defensywnych pomocników. Poznaniacy wygrali już pięć meczów z rzędu.

Gdy poprzedni trener Lecha, Maciej Skorża, był jeszcze w Legii Warszawa, zarzucano mu, że najchętniej wystawiłby wszystkich defensywnych pomocników w środku pola. Ale ograniczał się do trzech - Ivicy Vrdoljaka, Ariela Borysiuka i Janusza Gola. W 2012 roku na jego miejsce przyszedł Jan Urban i rozpoczął budowę zespołu bardziej frywolnego.

Tetteh zaczął być sobą

W Poznaniu te role się odwróciły, ale znowu z lepszym dla Urbana skutkiem. Tam, gdzie Skorża widział miejsce tylko dla jednego "rygla defensywy", nowy trener dojrzał przestrzeń też dla drugiego. Jeszcze parę miesięcy temu Tetteh nieporadnie próbował wejść w rolę Karola Linettego - swobodnej w ataku i agresywnej w obronie "ósemki". O niebo lepiej wygląda teraz, gdy na boisku może być po prostu sobą - twardym, ale i spokojnym piłkarzem środka pola. Efekty przyszły w oka mgnieniu - Lech nie przegrał jeszcze spotkania w lidze, a w ośmiu meczach pod wodzą Urbana stracił ledwie cztery bramki.

Ruch Urbana wzmacniający środek pola wynika z tego jak zbudowana jest kadra. Lech defensywnych pomocników ma trzech - Trałkę, Tetteha i do tego doświadczonego Dariusza Dudkę. Linetty od kilku tygodni jest już bardziej rozgrywającym. Gdyby jednocześnie mógł grać tylko jeden z nich, o wiele trudniej rotowałoby się składem - wtedy dwóch usiadłoby na ławce, a inny piłkarz musiałby grać częściej. I o wiele bardziej się męczyć.

Każdy gra częściej

Nowy trener Lecha dba o to, by żaden zawodnik zbyt zmęczony nie był. To o tym mówił Tamas Kadar pod koniec października podsumowując kadencję Skorży. - W większości przypadków byliśmy zmęczeni. Grało 13-14 piłkarzy w większości meczów i było bardzo trudno - opowiadał.

Maciej Skorża statystycznemu zawodnikowi Lecha kazał grać przez 40 minut w każdym meczu, a Jan Urban już przez 50. To drastyczna zmiana - każdy zawodnik rzeczywiście zaczął grać częściej, a do tego mniej jest tych najbardziej eksploatowanych - 75 minut w każdym meczu gra tylko Jasmin Burić i Marcin Kamiński. Wcześniej był to też Łukasz Trałka.

O wiele więcej jest też zmian pomiędzy meczami. Poprzedni trener miał taką samą kadrę, ale na początku sezonu w ogóle z niej nie korzystał. Usprawiedliwia go krótki okres przygotowawczy - mało było czasu na zgranie podstawowej jedenastki. Dlatego zgrywał ją na początku sezonu, ale szybko ten zespół się zmęczył natężeniem spotkań, posypały się też kontuzje. Nie było stworzonego gruntu pod owocną rotację, co szybko zwróciło się przeciwko trenerowi, który wyglądał jakby nie ufał rezerwowym piłkarzom. Tetteh, dziś filar Lecha, był na boisku średnio przez 25 minut, teraz już przez godzinę.

Nauki po Legii

Urban nie pierwszy raz mierzy się z sytuacją, gdy jego zespół musi grać co trzy dni, choć pierwszy raz do zespołu będący w meczowym cugu obejmuje w trakcie sezonu. Dwa lata temu jego Legia Warszawa też grała na trzech frontach - od lipca do grudnia rozegrała 35 meczów, teraz będzie ich o trzy więcej. Wtedy, w analogicznym do kadencji Urbana w Lechu okresie, jednak tak szerokiej rotacji nie było. Tomasz Jodłowiec nie opuścił boiska nawet na minutę, a czterech innych zawodników - Jakub Rzeźniczak, Władimir Dwaliszwili, Bartosz Bereszyński i Tomasz Brzyski (czyli trzech z czterech podstawowych obrońców) na boisku było przez więcej niż 70 minut w meczu.

Treningi dla każdego inne

Gra co trzy dni jest męcząca nie tylko przez samo uganianie się za piłką. To ciągłe wyjazdy, hotele, brak dni wolnego. Zupełnie inaczej wygląda też trening, za którym niektórzy zawodnicy zaczynają tęsknić, jak choćby Michał Pazdan z Legii. W Lechu nie ma dziś czasu na zajęcia indywidualne, na szlifowanie taktyki. Po meczu można tylko zrobić rozbieganie, siatkonogę, dziadka, przećwiczyć drobne elementy jak choćby stałe fragmenty gry. Jest mniejsza intensywność, zawodników trudno nauczyć czegoś nowego, więc ci nabierają wprawy dopiero podczas meczów. Dlatego poznaniacy wyglądają lepiej ze spotkania na spotkanie - po prostu coraz lepiej się rozumieją.

Jednocześnie, żeby rotacja przyniosła efekty, Urban zmienił też mikrocykle treningowe. Są dwa główne - dla piłkarzy wchodzących i schodzących. Zapytany na ostatniej konferencji prasowej o to, co może zrobić na treningu, gdy ma tylko około 60 godzin między meczami, odpowiedział całkiem szczegółowo.

- Wbrew pozorom i dużo, i niewiele. Ci piłkarze, którzy grali w poprzednim meczu, przede wszystkim się regenerują. Można jakieś małe akcenty przypominać, ale na małej intensywności. Sporo można jednak zrobić z tymi, którzy nie grają. Ich trzeba dobrze pilnować, żeby nie przeoczyć niczego, nie tracili intensywności i nie uciekła im żadna jednostka treningowa. Nie przewidzimy, który z nich zagra, a chcemy, żeby każdy był w pełni przygotowany - stwierdził trener Lecha.

Powrót szczęścia

Wydostanie się z ostatniego miejsca w tabeli i dwumiesięczny marsz do pierwszej ósemki wymagało też szczęścia - było kilka spotkań, gdy rywal stworzył sobie na tyle dużo sytuacji, by Lecha pokonać. Przecież nawet Korona w pierwszej połowie zmuszała Jasmina Buricia do pracy ponad miarę, a tydzień wcześniej Lechia Gdańsk w pierwszej połowie nie trafiła z karnego.

Tego szczęścia w okresie taśmowych porażek Lechowi wcześniej brakowało. I nie tylko jemu, bo też i samemu Urbanowi, którego Osasuna Pampeluna dominowała w wielu przegranych meczach, traciła też bramki w końcówkach. Trener i sam klub trafili na siebie w odpowiednim momencie - razem pomogli sobie w przywróceniu sobie szczęścia. Wymagało to rozpoczęcia budowy zespołu od nowa, ale efekty mówią same za siebie - Lech wrócił do walki o europejskie puchary. Dwa miesiące temu wydawało się to niemożliwe.

Znasz przepisy piłki nożnej? Oj, zdziwisz się. Rzut z autu do bramki i gol? A może rożny?[QUIZ]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.