Ekstraklasa w Sport.pl. Trudne losy najlepszego kiedyś piłkarza ligi

Arkadiusz Piech w 2012 roku został wybrany najlepszym piłkarzem ekstraklasy. Po trzech latach występuje ledwie w trzecioligowych rezerwach Legii Warszawa, w których nie zdobył nawet bramki.

- Gdyby Piech został w Legii wiosną na pewno zdobylibyśmy tytuł - powiedział w Henning Berg, roztrząsający przyczyny wypuszczenia z rąk mistrzostwa, które na pewnym etapie sezonu wydawało się formalnością. Oczywiście znacznie ważniejsze było odejście Miroslava Radovicia, lecz pozostanie w klubie byłego napastnika Ruchu Chorzów pozwoliłoby tę stratę choć trochę zniwelować.

Piech, wypożyczony w zimie zeszłego roku do GKS-u Bełchatów, wiosną zdobył 11 bramek w 15 meczach. To była jego najbardziej obfita w gole runda w karierze, choć nagrodę najlepszego napastnika zdobył trzy lata temu, gdy jako wicemistrz Polski w barwach Ruchu Chorzów w 29 meczach zdobył bramek 12.

Jesienią, po wyleczeniu urazu pachwiny, w ekstraklasie zagrał w sumie przez 26 minut. O wiele częściej, bo przez trzy i pół meczu biegał po trzecioligowych boiskach. Nie zdobył tam jeszcze nawet ani jednej bramki, a do tego często gra bardzo słabo, jeszcze bardziej oddalając się od pierwszego składu. Dziś w Legii jest napastnikiem numer cztery. Za, co oczywiste, Nemanją Nikoliciem, Aleksandarem Prijoviciem i Markiem Saganowskim.

W Bełchatowie Piech, podobnie jak w Ruchu, często był zawodnikiem wokół którego kręciła się gra, to jego ustawienie na boisku wymuszało kierunek akcji. - Sprawdzał się w grze z kontry, którą wtedy preferowaliśmy. Nie grał tyłem do bramki, jest silny, ale nie za duży. Potrafił szybko przejść obrońcę i uderzyć. Jest szybki i zwrotny, przez to pasuje do tego stylu gry - wspomina Wojciech Grzyb, były obrońca chorzowian.

Gra Piecha bardzo często opiera się na prostym, znanym od dziesięcioleci schemacie. Prostym i skutecznym, bo niewielu jeszcze znajduje receptę na odegranie do pomocnika i natychmiastowe wyjście na pozycję. To jednak napastnika Legii bardzo ogranicza i dlatego w zespole wicemistrza Polski nie gra - Piech ma niemałe problemy w ataku pozycyjnym, w grze kombinacyjnej. Z tego samego powodu - wymagań, jakie się przed nim stawia - nie miałby też pewnie miejsca w składzie Lecha Poznań.

Gdyby jednak wziąć pod uwagę kontekst, a Bergowi chodziło o to, że Piech, choć słabszy od Radovicia, jest lepszy niż brak Serba w składzie, to w Lechu byłby teraz drugim w kolejce napastnikiem, bo wiecznie kontuzjowany jest Marcin Robak, a Denis Thomalla rośnie jako kandydat w konkursie "najgorszy transfer Lecha Poznań".

Podobne ograniczenia, czyli swobodę przede wszystkim (a zwykle jedynie) w grze z kontry, ma większość drużyn w ekstraklasie. Dlatego Piech sprawdził się w Ruchu, Zagłębiu Lubin czy Bełchatowie. W zimie zeszłego roku chciał go nie tylko Kamil Kiereś, ale też choćby Robert Podoliński w Cracovii czy Waldemar Fornalik w Ruchu. Nie przeszkodziła nawet sprawa pobicia lekarza dyżurnego w szpitalu w Świdnicy - za Piechem przemawiał instynkt, wyczuwanie bramkowych okazji i skuteczność.

Temat wypożyczenia Piecha w najbliższym okienku transferowym wróci i to dla niemałej części ekstraklasy - większość ligi narzeka na brak skuteczności. Decyzja w tej sprawie należy do Legii Warszawa. - Czy będzie wypożyczony? Okaże się w zimie - mówi lakonicznie Dominik Ebebenge, jeden z dyrektorów Legii Warszawa.

Tymczasem dla będącego już po 30. urodzinach piłkarza będzie to jedno z najważniejszych okienek transferowych, bo uratować sezon może nie tylko sobie, ale też któremuś z potrzebujących klubów. A trwanie z fatalną formą w miejscu oznacza coraz więcej wątpiących w niego ludzi.

Hiszpanie popisywali się na zgrupowaniu. Co za gole! [STADIONY Z CZUBA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.