Michał Probierz: Myślimy, że jesteśmy pępkiem świata, a jesteśmy przeciętnymi europejskimi klubami

- Nam się robi zarzuty, że odpadliśmy z Omonią, a nas nie stać na żadnego piłkarza z drużyny z Cypru. Trzeba to ostro powiedzieć, trzeba znać swoje miejsce w szeregu - mówi Michał Probierz, trener Jagiellonii Białystok

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Jagiellonia sprzedaje dwóch kluczowych zawodników. Do tureckiego Caykuru Rizespor przenoszą się Patryk Tuszyński i Nika Dzalamidze. Za obu graczy białostocki klub ma zainkasować około 1,5 mln euro.

Jest pan wkurzony, czy nie ma co się denerwować?

Michał Probierz, trener Jagiellonii: Spokojnie do tego podchodzimy, my wiemy, jakim jesteśmy klubem.

Trzeba sprzedać, żeby można było spokojnie funkcjonować?

- Wszyscy zawsze się śmieją z Cypru, Grecji czy Turcji, a kluby z tych krajów biorą z naszej ligi piłkarzy kiedy chcą i jak chcą. My mamy natomiast taką manię wyższości. Teraz słyszę opinie kupcie nowych, grajcie itd., a ktoś musi za to wszystko przecież płacić.

To, że Dzalamidze odejdzie można było się spodziewać, już w zasadzie od kilku okienek transferowych. Z kolei decyzją Tuszyńskiego jest pan zaskoczony?

- Nie, dlaczego? Jeżeli ktoś komuś oferuje większe pieniądze to nie ma o czym mówić. Jak ktoś się śmieje z Rizesporu, to niech zobaczy bazę tego klubu, to jedna z najlepszych baz w Turcji, to bardzo stabilny zespół. Ja się nie dziwię piłkarzom i zupełnie spokojnie do tego podchodzę. My myślimy, że jesteśmy pępkiem świata, a my jesteśmy przeciętnymi europejskimi klubami. Nam się robi zarzuty, że odpadliśmy z Omonią [Jagiellonia przegrała z zespołem z Nikozji w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Europy - red.], a nas nie stać na żadnego piłkarza z drużyny z Cypru. Trzeba ostro powiedzieć, trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Dziś jest Legia, która może sobie pozwolić na transfery, jest Lech, którego dziś czeka weryfikacja [zespół z Poznania gra w eliminacjach Ligi Mistrzów z FC Basel - red.]. My natomiast zrobimy wszystko, żeby tych chłopaków, których mamy, dalej promować. Dla nich to też jest szansa. Widzą, że jak ktoś ciężko pracuje, solidnie trenuje to ma szansę wyjechać.

Pan często powtarza, że w zawodzie piłkarza swój status można zmienić bardzo szybko.

- Mówię tak piłkarzom, a ja lubię pracować z piłkarzami, którzy chcą. Na siłę nikogo uszczęśliwiać nie będę. Ci natomiast, którzy się podporządkowują, trenują solidnie to widzą, jaką mogą mieć nagrodę. Zawsze będą malkontenci, ludzie, którzy narzekają. Tak jak mówiłem po ostatnim meczu [wygrana 2:0 z Termalicą Nieciecza - red.], sytuacja, że kibice gwiżdżą, gdy prowadzimy, jest dla mnie niezrozumiała i to będę podkreślał. W szczególności ludzie, którzy siedzą na trybunie za ławką rezerwowych, oni na Barcelonę by nawet gwizdali. Ktoś podaje do tyłu, utrzymuje się przy piłce, a ludzie gwiżdżą - nie rozumiem tego. Lepiej kopnąć i stracić? To jest jednak temat rzeka. Ludziom było za dobrze, wydawało się, że przez lata tak będzie.

Wcześniej został sprzedany Michał Pazdan do Legii Warszawa, teraz odchodzą Dzalamidze i Tuszyński. Nie da się chyba tak szybko ich zastąpić.

- Nie da się, ale po to na obozach było tylu zawodników, trenowało z nami, żeby teraz grać i pokazywać się jak najlepiej. Po to też wcześniej wzięliśmy Łukasza Sekulskiego, może teraz jeszcze kogoś weźmiemy. Szukamy nowych piłkarzy, ale też nie chcę piłkarzy, którzy przyjdą tylko po to, żeby byli. Jeżeli tak, to niech grają ci, co są.

Na pewno też trener nie może zagwarantować, że kolejnych transferów z klubu nie będzie. Jako kolejnego w kolejce wymienia się Macieja Gajosa.

- Jak będą dobre pieniądze, to się sprzeda. Taka jest prawda.

Więcej o Jagiellonii na bialystok.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.