T-Mobile Ekstraklasa. PZPN chce przyspawać trenera do klubu

Związek chce wprowadzić przepis, by trener w ekstraklasie mógł prowadzić tylko jeden zespół na rundę. Ma to być bat na niecierpliwych prezesów, którzy szkoleniowców wymieniają w zawrotnym tempie.

W polskiej lidze rekordziści wytrzymują dwa-trzy sezony, ale to sporadyczne przypadki. Ligowa proza życia to zmiany trenerów co kilka miesięcy. Do jednej z najbardziej kuriozalnych sytuacji doszło w 2010 r., gdy trener Jurij Szatałow z dnia na dzień rozwiązał kontrakt z Polonią Bytom i podpisał umowę z Cracovią, która kolejnego dnia grała... z Polonią. Piłkarze bytomskiego klubu ze zdziwieniem patrzyli, jak trener nie wsiadł z nimi do autokaru jadącego do Krakowa, by nazajutrz usiąść na ławce rywala. Podobnych przypadków było więcej. Wiosną Michała Probierza pozbyła się Lechia Gdańsk po przegranym dwumeczu z Jagiellonią Białystok w ćwierćfinale Pucharu Polski. Po dwóch tygodniach w półfinale rozgrywek Probierz prowadził już Jagiellonię.

Od rundy wiosennej PZPN zamierza zatrzymać tę szaloną trenerską karuzelę, wprowadzając przepis, który ograniczy swobodę szkoleniowców na rynku pracy. Będą mogli prowadzić jeden klub w trakcie rundy (wiosennej lub jesiennej). Prezes klubu zostanie więc zmuszony, by szukać ewentualnego następcy tylko wśród bezrobotnych od dłuższego czasu szkoleniowców. I dlatego - w zamyśle PZPN - dobrze się zastanowi, nim zwolni poprzednika.

Wykluczone będzie podkradanie sobie szkoleniowców, chyba że między rundami lub sezonami. W teorii przepis ma otworzyć ligę na młodych trenerów, m.in. pełniących dotąd funkcję asystentów.

PZPN twierdzi, że nowe przepisy będą skuteczniejsze niż uchwała z 2000 r., która podobną regulację już wprowadziła, ale kluby łatwo ją obchodziły. Wystarczyło, by rozwiązanie umowy następowało za porozumieniem stron. Tylko w przypadku, gdy trener był zwalniany przez klub, nie mógł pracować do końca rundy. Efekt był taki, że w polskiej lidze większość rozstań odbywała się za porozumieniem stron.

Ján Kocian, którego pozbył się niedawno Ruch, w trakcie niedzielnego meczu z Górnikiem Zabrze mógł być już pierwszym trenerem Pogoni Szczecin, bo w zgodzie rozstał się z chorzowskim klubem. Tydzień wcześniej siedział na ławce Pogoni jeszcze jako asystent, bo szczeciński klub nie rozliczył się z poprzednim szkoleniowcem Dariuszem Wdowczykiem. Gdy i między nimi doszło do porozumienia, Kocian mógł zostać pierwszym trenerem.

Prezes PZPN Zbigniew Boniek mówił we wczorajszym "Przeglądzie Sportowym", że jeśli kluby będą chciały ominąć przepisy i zatrudnić trenera np. jako magazyniera, to związek odbierze szkoleniowcowi licencję.

Problem drażnił władze PZPN od dawna. Częste zmiany trenerów irytowały zwłaszcza dyrektora sportowego Stefana Majewskiego, któremu marzyło się zatrzymanie procederu na podstawie istniejących przepisów. Ale szybko zrozumiał, że to nierealne.

Czy pomysł PZPN z przyspawaniem trenerów do klubów może się udać? W większości zachodnich lig nie funkcjonuje (Anglia, Niemcy, Francja). Wyjątkiem jest Hiszpania, gdzie trener może prowadzić jeden klub w całym sezonie. Boniek jest jednak ponoć zdeterminowany, by cywilizować polskich prezesów choćby na siłę, za pomocą takich restrykcji.

Więcej o:
Copyright © Agora SA