Zakłady Bukmacherskie. "Tracimy kilkadziesiąt milionów rocznie", czyli jak polski sport traci na ustawie hazardowej?

Jak pomóc polskim legalnym bukmacherom, którzy mają związane ręce w rywalizacji z konkurencją? Jak sprawić, by zagraniczne firmy bukmacherskie legalnie rejestrowały się w Polsce i płaciły tu podatki? Na te i inne pytania próbowała odpowiedzieć firma Roland Berger w niedawnym raporcie na temat oceny rynku sponsoringu sportowego przed i po wprowadzeniu ustawy hazardowej.

Ruszyła nowa edycja Wygraj Ligę z pulą nagród 20 000 złotych ?

Polski sport traci kilkadziesiąt milionów rocznie przez to, że firmy bukmacherskie nie mogą swobodnie reklamować się w naszym kraju - alarmuje raport Rolanda Bergera. W szczytowym okresie działań marketingowych zagranicznych operatorów w Polsce wartość umów sponsorskich wynosiła 40 mln zł. Pieniądze z tego tytułu otrzymywała wówczas np. Pierwsza Liga Piłkarska, Lech Poznań czy Wisła Kraków. Bukmacherzy wspomagali też organizacje takich imprez jak Puchar Świata w skokach narciarskich w Zakopanem.

Po wejściu w życie ustawy hazardowej w 2010 roku wartość rynku sponsorskiego spadła i wynosi obecnie ok. 10 mln zł. W Europie taka praktyka jest zupełnie normalna. Aż 16 klubów Premier League ma podpisane umowy z 111 różnymi firmami bukmacherskimi.

W Polsce obecnie mamy dwa znaczące kontrakty sponsoringowe. Mowa o umowie Fortuny z Legią Warszawa i firmy STS z Lechem Poznań. Największe kluby piłkarskie z tytułu takich umów zgarniają kilkanaście milionów euro rocznie. Potentaci na światowym rynku bukmacherskim nie chcą jednak działać legalnie. Gigantyczne podatki i ograniczona możliwość reklamy sprawiają, że jest to zwyczajnie nieopłacalne. Najgorszy jest jednak fakt, że mimo to te firmy i tak cieszą się największą popularnością wśród bukmacherów, którzy często nie wiedzą nawet, że grają nielegalnie. Firmy takie jak Fortuna czy STS, które działają w pełni zgodnie z prawem, posiadają jedynie 9% obrotów na rynku. Reszta należy do największych światowych bukmacherów zarejestrowanych w rajach podatkowych jak np. Malta. Fakt, że istnieją głównie w internecie, sprawia, że i tak prężnie działają na polskim rynku, nie płacąc u nas żadnych podatków. Tym samym oferują klientowi lepsze warunki, co sprawia, że mało kto gra już w legalnych firmach oferujących zakłady wzajemne.

Firmy takie jak Bet 365 czy Bwin z łatwością omijają też zakaz reklamowania się w naszym kraju. Wykorzystują one fakt, że Polacy (którzy w wielu z tych firm stanowią bardzo znaczący procent użytkowników) w ogromnej liczbie oglądają zawody np. w skokach narciarskich odbywające się za granicą i to tam reklamują swoje usługi.

Wiele europejskich krajów zaczęło już z tym walczyć. W Danii np. każdy legalnie działający bukmacher ma pełną swobodę w reklamowaniu się. Jak pokazują liczby, w takich krajach jak właśnie Dania czy Włochy, poszczególne zabiegi mające na celu walkę z nielegalnymi stronami nie tylko zwiększyły ruch u legalnych bukmacherów, ale też sprawiły, że firmy te mogły w bardziej elastyczny sposób sponsorować sport w danym kraju.

W raporcie czytamy, że gdyby Polska zdecydowała się na całkowite zablokowanie dostępu do nielegalnych usług bukmacherskich, sprawiłoby to, że takie firmy jak Bet 365 prawdopodobnie nawet nie walczyłyby o powrót na nasz rynek. Byłoby to nieopłacalne finansowo, do tego legalna działalność sprawiłaby, że nie mogliby oferować niczego poza zakładami bukmacherskimi (np. kasyna czy wyścigów psów).

Ewentualne przychody podatkowe z ułatwienia bukmacherom możliwości reklamy czy ogólnego ułatwienia działalności w Polsce sprawiłyby, że dochód z tytułu podatków od bukmacherów mógłby wynieść 1,3-1,7 mld zł. Niewliczane w to są korzyści, jakie wiązałyby się z dodatkowymi miejscami pracy czy zyskami, jakie odniosłyby sponsorowane przez zakłady kluby.

Na debacie byli obecni przedstawiciele klubów i organizacji sportowych jak Vive Targi Kielce (Paweł Papaj) czy PLK (Jacek Jakubowski) oraz politycy: Paweł Sajak z Twojego Ruchu i Ryszard Czarnecki, eurodeputowany PiS. Wszyscy zgodnie jednak twierdzili, że w Polsce nie zapowiada się obecnie na to, by coś mogło się w tej kwestii zmienić. Coraz więcej tego typu debat dowodzi jednak, że między obiema stronami zaczyna się dialog, który może wkrótce doprowadzić do rozwiązań, na których skorzystają nie tylko bukmacherzy, ale też nasi sportowcy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA