Policja prosi: Nie wpuszczajcie kibiców gości. PZPN odpowie w czwartek

- W czasie przejazdów na mecze wyjazdowe coraz częściej łamane jest prawo - mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji. Prezes Zbigniew Boniek: - Rozmawialiśmy z policją dwa tygodnie temu na konferencji ?Bezpieczny stadion? w Kielcach. Jej raport wyglądał zupełnie inaczej, usłyszałem, że jest bezpieczniej niż kiedykolwiek.

We środę komendant główny zaapelował do szefa PZPN oraz zarządu Ekstraklasy SA, by do końca sezonu mecze były rozgrywane bez kibiców gości. "Od 19 lipca do 18 listopada br. w ramach rozgrywek ekstraklasy przeprowadzono 136 meczów, spośród których w związku z 73 przypadkami odnotowano naruszenie prawa z udziałem pseudokibiców" - napisał nadinspektor Marek Działoszyński.

Szef policji wyliczył, że na 19 meczach odpalano zabronione środki pirotechniczne, przed 16 doszło do incydentów w trakcie przejazdów. - Gdy widzimy ludzi podróżujących w grupach na mecze wyjazdowe, mamy wątpliwości, czy ich celem naprawdę jest oglądanie piłkarzy. Zdarza się, że hamulcami bezpieczeństwa zatrzymują pociągi oraz rzucają petardy na perony. Ci, którzy w sobotę jechali z Łodzi do Bydgoszczy, przewrócili drzewo na tory - mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej.

Do zadymy między kibolami łódzkiego Widzewa oraz ŁKS i Zawiszy doszło też na stadionie. Policja relacjonowała, że w stronę funkcjonariuszy poleciały elementy ogrodzenia, kamienie i płyty chodnikowe. Pomogło dopiero użycie broni gładkolufowej oraz pałek i gazu. Komisja Ligi zamknęła stadion na jeden mecz, ukarała też Zawiszę oraz Widzew zakazami wyjazdów zorganizowanych grup kibiców do końca roku. Szef klubu Zawiszy Radosław Osuch żałował, że "28 miesięcy pracy na rzecz klubu i miasta poszło na marne. Okazało się, że rozmowy, wielokrotne zapewnienia, że będzie spokój, nie są nic warte". Nie zadeklarował jednak nałożenia klubowych zakazów stadionowych na tych, którzy w sobotę łamali prawo, potępienia kiboli nie znajdziemy również na stronie internetowej Zawiszy. - Kluby zbyt rzadko korzystają z możliwości nakładania zakazów, a wśród kibiców jest coraz więcej ludzi, którzy jeżdżą na mecze nie po to, by wspierać drużynę. Dlatego komendant zaapelował do władz piłkarskich. Tylko one mają możliwość wprowadzenia zakazu wyjazdów. Innej metody nie ma - mówi Sokołowski.

- Wydaje mi się, że prośba komendanta wynika z tego, co się stało w weekend w Bydgoszczy, a nie z ogólnej oceny sytuacji. Oczywiście mu odpowiemy, w czwartek około południa. Oficjalnie, konkretnie. Nie chcę komentować teraz, spontanicznie. Generalnie jestem przeciwny wyciąganiu odpowiedzialności zbiorowej, z bandytyzmem i chamstwem trzeba walczyć punktowo. Używać monitoringu, identyfikować, karać. Nie wpuszczać na stadiony, skazywać na prace społeczne - mówi Boniek. - My ściśle współpracujemy z policją. Kiedy w finale Pucharu Polski kibice Śląska Wrocław rzucili racami w dzieci, to chwilę później obłożyliśmy ich zakazem stadionowym. A na mecze reprezentacji nie sprzedajemy biletów zorganizowanym grupom, bo chcemy, żeby przychodzili na nie pojedynczy Polacy. Każdy, kto ma ochotę, z rodziną lub bez. I żebyśmy nie musieli oglądać scen z całym sektorem odwróconym plecami do boiska - to ludzie biegający po boisku mają być bohaterami, nie ci z trybun. W Barcelonie nie ma widowisk na trybunach i nikt nie narzeka.

Policja szacuje, że koszty związane z ochroną wyjazdów na mecze wynoszą kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. - Społeczeństwo i my również nie jesteśmy zainteresowani tym, by horda ludzi mieniących się kibicami przemieszczała się i stwarzała zagrożenie dla zwykłych ludzi - kończy Sokołowski.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.