"Nasza Ekstra-klasa". Lekcja dla Wojtkowiaka, czyli jak oglądanie polskiej ligi mogło nas uchronić od porażki z Ukrainą

Nazywam się Piotr Kalisz* i prowadzę cykl "Nasza Ekstra-klasa", w którym co wtorek z przymrużeniem oka opisuję wydarzenia ligowe. W dzisiejszym odcinku dowiemy się, dlaczego warto oglądać polską ligę.

Porozmawiaj z autorem na: TWITTERZE lub FACEBOOKU

Zielona szkoła. W miniony weekend liga nie grała, bo trzech zawodników pojechało do Charkowa na zieloną szkołę. Jakub Rzeźniczak, jego imiennik Wawrzyniak oraz Tomasz Jodłowiec nie byli zbyt aktywni i ani na moment nie opuścili ławki. Srogą lekcję dostał natomiast były piłkarz Lecha Poznań Grzegorz Wojtkowiak.

Zadanie. Znajdź różnice na poniższych obrazkach.

Oczywiście jest to zadanie podchwytliwe, bo różnic nie ma. Pan Grzegorz popełnił identyczny błąd jak przed tygodniem Jonatan Straus w meczu z Cracovią. Wnioski z tego są dwa. Po pierwsze - warto oglądać ekstraklasę, żeby wiedzieć, czego nie robić. Po drugie - warto patrzeć, jak sobie radzą polscy ligowcy, by potem robić wszystko na odwrót. Andrij Jarmołenko w powyższej sytuacji strzelił w lewy górny róg i zdobył gola. Sebastian Steblecki strzelił w prawy dolny róg i trafił w słupek.

Bufet. Bacznym i uważnym obserwatorem ekstraklasy jest na przykład Maciej Iwański. Doświadczony pomocnik w piątek strzelił swoją pierwszą bramkę dla Podbeskidzia. W towarzyskim meczu z AS Trenczyn wszedł na boisko w 61. minucie i już kilkanaście sekund później cieszył się z gola z rzutu wolnego. Jak tego dokonał? Z gry w polskiej lidze już wiedział, że rzadko padają bramki po strzałach prosto w mur, więc uderzył rogalem nad murem prosto w okienko.

Typowa bramka strzelona przez polskiego ligowca. "Szczupak" na pustą z linii bramkowej

Matematyka. Sam sparingowy mecz Podbeskidzia był nietypowy i zakończył się hokejowym wynikiem 4:4. Nic w tym jednak dziwnego, bo spotkanie zostało podzielone na 30-minutowe tercje. Niespodzianką jest natomiast fakt, że jedną z bramek zdobył Błażej Telichowski (na zdjęciu w pozycji równoległej do podłoża), który niedawno na Twitterze napisał, że "z takim wykończeniem jak ostatnio to może sobie postrzelać, ale z karabinu". I nagle - bam! - trafił. Łatwo to wytłumaczyć. Z doświadczenia wiedział, że gdyby dostawił nogę, piłka poleciałaby nad bramkę, obok niej lub w przeciwległym kierunku, więc przytomnie wzbił się w powietrze i umieścił futbolówkę w siatce "szczupakiem". Ewentualnie mógł jeszcze nie robić nic, bo piłka sama by wpadła do bramki.

Geografia. 400 kilometrów. Tyle dzieli Krosno od Łodzi i mniej więcej z takiej odległości bramkę w meczu Karpat z Widzewem (2:1) zdobył Bartłomiej Buczek.

Bartłomiej Buczek decyduje się na strzał

Piłka w siatce. Maciej Mielcarz nie miał szans

Nie od dziś wiadomo, że jedną z prostszych form pokonania ligowego bramkarza jest bezsensowny strzał z dalekiego dystansu. Mozolnie wypracowywane uderzenia z bliskiej odległości zazwyczaj kończą się fiaskiem (z wyjątkiem "szczupaków").

Ośla ławka. Mocno pracował na to, żeby na niej usiąść, Emmanuel Sarki. Pomocnik Wisły Kraków w wygranym 2:1 meczu z Wolfsburgiem pod koniec pierwszej połowy zmarnował stuprocentową okazję na strzelenie gola, a poza tym zaliczał niemal same straty. Ale gdy po jednej z nich zdenerwowany Franciszek Smuda krzyknął do niego "It's not holiday!", Sarki się przebudził. Kwadrans przed końcem meczu pięknie przymierzył zza pola karnego i strzelił zwycięskiego gola. Tym razem więc mu się upiekło. Na oślej ławce nie siada.

Prymus. Ale prymusa dziś mamy i jest nim oczywiście Tsubasa (Nishi), który zadebiutował w Lechii Gdańsk. Co prawda Japończyk nie uchronił zespołu od porażki 0:3 z Metalistem Charków, ale zagrał jak zwykle znakomicie. Wszedł na boisko w 70. minucie i upodobał sobie lewą stronę boiska, gdzie w ładnym stylu "kleił" piłkę klatkę piersiową i robił wślizgi, po których futbolówkę tracili rywale. Widać było, że lubi grać na jeden kontakt i tylko raz podał niecelnie. Dwa razy pobiegł pod bramkę przeciwników, ale w jednej sytuacji piłkę z głowy zdjął mu obrońca, a w drugiej wybiegł za linię bramkową, żeby zrobić miejsce na strzał Pawłowi Buzale. Raz zagrał też piętą i popisał się jednym udanym dryblingiem, demonstrując nienaganną technikę. Krótko mówiąc - inna bajka!

Tsubasa w Gdańsku. Z prawej jego nauczyciel Roberto Hongo

Debiut Tsubasy w liczbach

Podania celne: 7 Podania piętą: 1 Podania z pierwszej piłki: 4 Podania po przyjęciu klatką piersiową: 2 Przechwyty wślizgiem: 2 Dryblingi/minięcie rywala: 1 Wybicia: 1 Straty: 1

Ostatnia strona zeszytu.

*Największym piłkarskim osiągnięciem autora cyklu "Nasza Ekstra-klasa" jest strzelenie gola Polonii Warszawa po rajdzie przez pół boiska w wieku 11 lat oraz to, że jest obunożny. Autor uważa, że to wystarczy, by mógł oceniać grę piłkarzy i czasem z nich pożartować. Dlatego, piłkarzu ekstraklasy, jeśli chciałbyś utrzeć autorowi nosa, on chętnie zmierzy się z Tobą w konkurencjach technicznych. Rzuć wyzwanie (piotr.kalisz@agora.pl), autor przyjedzie z kamerą i dasz mu lekcję gry. A może on da ją Tobie?:)

Więcej o:
Copyright © Agora SA