Dziś rusza Ekstraklasa! Emocji w lidze nie przybędzie?

- Nikt nie powinien zagrozić Legii i Lechowi, one mogą zdominować ligę. Przed spadkiem będzie się broniło nawet i osiem drużyn - mówi Grzegorz Mielcarski, były reprezentant Polski, ekspert NC+. Pierwszy mecz Ekstraklasy Zagłębie - Pogoń już w piątek o 18.00. Relacja na żywo na Sport.pl i aplikacji Sport.pl.

Wygraj Ligę! Sprawdź się jako prezes klubu ?

Robert Błoński: Po 30 kolejkach liga zostanie podzielona na dwie ośmiozespołowe grupy: mistrzowską i spadkową. Punkty zostaną podzielone na pół, a o tym, kto wywalczy tytuł, a kto pożegna się z ekstraklasą, zadecyduje siedem dodatkowych meczów. Podoba ci się ten pomysł?

Grzegorz Mielcarski: Mam nadzieję, że okaże się dobry, ale dziś uważam, że jest kiepski i nietrafiony. Żeby podnieść poziom ligi, należałoby zmniejszyć ją do 12 klubów i zagrać trzy rundy. Wtedy ekstraklasa rzeczywiście byłaby elitą organizacyjną, finansową i sportową. Sito selekcyjne byłoby ostre. Dziś kluby chcą być w elicie tylko i wyłącznie dla wpływów z Canalu+. Mniejsza liga oznaczałaby więcej pieniędzy dla najlepszych. Klubom, które spadłyby w pierwszym roku reformy, można zaproponować takie same przychody jak w ekstraklasie.

Dziś nie ma mowy o jakimkolwiek rozwoju, liczą się tylko pieniądze, które są potrzebne, by przetrwać. Ruch i Widzew ledwo dyszą, wiosną w lidze było więcej klubów, które nie płaciły w terminie, nie wywiązywały się z zobowiązań. Niektórych nie stać na ekstraklasę, mniej drużyn tylko wzmocniłoby elitę. A że gralibyśmy 33 mecze, a nie 37? Nie byłoby różnicy. Teraz kluby sztucznie uzupełniają kadry. Wielu nie stać na 25 dobrych zawodników. Niby trenerzy mówią, że mają po dwóch graczy na każdą pozycję, ale tak naprawdę do gry nadaje się tylko jeden.

Mam nadzieję, że za kilka miesięcy wrócimy do problemu, tym bardziej że pomysł z podziałem punktów też nie wydaje mi się trafiony. Szybko zacznie się kombinowanie, w środku rozgrywek zdarzą się kolejki, w których zabraknie emocji. W Europie nikt poważny ani punktów, ani drużyn nie dzieli. Słabe to. Będzie mobilizacja na pięć ostatnich kolejek, a przecież chodzi o to, by pasjonować się ekstraklasą od początku.

Trener Legii Jan Urban otwarcie powiedział: "W lidze można wystartować różnie, będzie czas odrobić ewentualne straty. Po 30 kolejkach podzielimy punkty i znowu możemy być blisko lidera. Zabawa zacznie się od nowa".

- To uczciwe podejście. Legia i Lech będą walczyły o tytuł, ciężko mi sobie wyobrazić, że ktoś mógłby im zagrozić. Spodziewam się, że zdominują ligę. Życzę, żeby zagrały w fazie grupowej europejskich pucharów, ale nawet to nie będzie w stanie im przeszkodzić w zdeklasowaniu rywali. Dla jednych i drugich wymiana nawet pięciu czy sześciu zawodników nie będzie kłopotem. Bardziej dla Lecha, bo Legia ma mocną i długą ławkę rezerwowych.

Zastanawiam się, kto mógłby im zagrozić? Śląsk? Ile można opierać się na asystach i stałych fragmentach Sebastiana Mili? Górnik? Raczej nie powtórzy fantastycznej jesieni z poprzedniego sezonu, może raz czy dwa odbierze punkty faworytowi, ale o mistrzostwo walczyć nie będzie. Legia i Lech mogą mieć chwile rozprężenia, ale patrząc na cały sezon - nie powinni mieć konkurencji.

Za to przed spadkiem może bronić się nawet i osiem zespołów. Ale emocji i meczów, które będziemy chcieli obejrzeć jeszcze raz, nie przybędzie.

Oprócz Legii i Lecha właściwie żaden inny klub nie kupował piłkarzy.

- Inni wciąż płacą faktury za poprzednie lata. Dwa-trzy sezony temu podpisali z piłkarzami czteroletnie lub dłuższe kontrakty i dziś zarobki pochłaniają 70-80 proc. klubowych budżetów. Sponsorów nie ma, a płacić trzeba. Stąd szukanie piłkarzy za darmo i rozpaczliwe próby rozwiązywania umów sprzed lat.

Zawodnicy nie zgadzają się, chyba że dostaną wszystkie zaległości. Wiele klubów tkwi w takim bezładzie. Niewiele klubów zatrudnia dobrych piłkarzy, nie chodzi o jakość, tylko załatanie dziur w kadrach. Z ławki rezerwowych zwykle nie wchodzi zawodnik lepszy, tylko wypoczęty. Na treningach, poza zaangażowaniem i przygotowaniem fizycznym nie ma nic więcej do zaoferowania konkurentowi.

Wyjątkiem jest Legia, co było widać pod koniec ubiegłego sezonu, kiedy Jan Urban pogodził grę w Pucharze Polski z występami w lidze, oraz w środę, gdy rezerwowi Kucharczyk z Furmanem odmienili mecz eliminacji Ligi Mistrzów. W Legii jest ośmiu-dziesięciu dobrych piłkarzy, w Lechu sześciu-ośmiu, w Śląsku może trzech, a gdzie indziej jeden-dwóch.

Wisła Kraków pozbyła się niemal wszystkich najlepiej opłacanych graczy. Zmieści się w ósemce?

- Za dużo jest drużyn słabych, by się do niej nie zakwalifikowała. Zatraci swój krakowski charakter sprzed lat, u trenera Smudy więcej będzie biegania, szarpania i pressingu, a mniej dawnej jakości, czyli polotu, fantazji, krótkich podań i efektownych akcji. Smuda tkwi w tym pressingu, odkąd pracuje, nie zmienia stylu. Nie zawsze mu się udaje, jako selekcjoner chciał tak grać z Hiszpanami i skończyło się 0:6. Wisła pewnie nie będzie grała efektownie, ale jej zawodnicy nie będą stali na boisku.

Z ligi odeszli m.in. Frankowski, Kosowski, bracia Żewłakow, Djurdjević. Wyjechali Demjan, Tonew i Jędrzejczyk. Za kim zatęsknisz najbardziej?

- Za "Frankiem". Każde wykończenie akcji, nawet tej najprostszej, oglądałem z ogromną przyjemnością. Jego gole nigdy mi się nie znudziły. Strzelał gole z miną faceta przy dystrybutorze na stacji paliw. Beznamiętnie patrzył na licznik wbijanych goli. Nie cieszył się szaleńczo, nie biegał pod chorągiewkę. Z uśmiechem wykonywał wyrok. Ligę opuściło wiele osobowości, odeszli zawodnicy, którzy mieli również coś do powiedzenia. Jak Żewłakow, Kosowski czy Frankowski odezwali się w szatni, to mieli posłuch, a młodzi nie wiedzieli, czy mówić "cześć", czy "dzień dobry". Na następców poczekamy dwa-trzy lata.

Po kim spodziewasz się najwięcej?

- Nie wiem, trudno mi kogoś takiego wskazać. Pod koniec sezonu na reprezentacyjnym poziomie zaczął grać Marcin Kamiński z Lecha, ale chcę poczekać i dać się komuś zaskoczyć. Chociaż nie, może Bartek Bereszyński? Po transferze do Legii wywalczył sobie miejsce w jedenastce, chce grać w reprezentacji. Nie zadowolił się tym, co osiągnął, nie interesują go półśrodki, ma charakter do piłki. Nie powinien go dotknąć syndrom Małeckiego, któremu woda sodowa uderzyła do głowy, bardziej niż na grze koncentrował się na tatuażach.

Wiele osób uśmiechnie się, gdy powiem, że liczę na Michała Kucharczyka. Jak tylko dostaje szansę, zaraz ją wykorzystuje. Ważne, że w każdym meczu potrafi zagrać na 70-80 proc. możliwości, nie jest meteorem, który strzeli dwa gole i zamilknie. Może potrzebuje specjalnego traktowania, ciepłych słów trenera i wsparcia, ale ma charakter i zawsze pokazuje zaangażowanie. Potrzebuje wielu okazji do zdobycia bramki, ale ma możliwości.

Czy beniaminkowie, czyli Zawisza i Cracovia, wniosą do ligi więcej niż Bełchatów i Polonia, które spadły?

- Nie spodziewam się. Może w pierwszych paru kolejkach poniesie ich entuzjazm, ale nie sądzę, by tak jak Bełchatów czy Polonia były w stanie odbierać punkty najlepszym.

Jagiellonia i Lechia mają nowych trenerów. Czego się spodziewasz?

- Po Piotrze Stokowcu wszystkiego. W Polonii zrobił wiosną coś z niczego, zobaczymy, jak poradzi sobie w Białymstoku. Michał Probierz ma charyzmę, ale nie spodziewam się, by obaj odmienili ekstraklasę. Powalczą z każdym, z najlepszymi pewnie przegrają. Dla Michała to chyba ostatnia szansa, by nie skreślać go z listy dobrych trenerów. Trochę się rozmienił, za często zmieniał pracę i trochę stracił swoją tożsamość. W Gdańsku ma szansę się odbudować.

Kto zostanie mistrzem?

- Proste: Lech albo Legia, większe szanse daję warszawskiej drużynie. Wszystko rozstrzygnęłoby się szybko, ale podział punktów spowoduje, że trzeci i czwarty zespół zbliży się do tego duetu.

Kto spadnie?

- Najłatwiej byłoby wskazać beniaminków. Poza tym Widzew czy Ruch są w słabej kondycji finansowej, nie widzę dla nich większych perspektyw. Ale kandydatów, którzy będą się plątać w dole tabeli, jest wielu.

Kto będzie królem strzelców?

- Mam nadzieję, że nie będzie wstydu tak jak w ubiegłym sezonie, kiedy Demjanowi do korony wystarczyło ledwie 14 trafień. Ale też nie widzę kandydata na drugiego Rudniewa, który w sezonie 11/12 zdobył 22 bramki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.