Wisła, Legia, dawna Polonia... Polskim piłkarzom pieniądze nie pomagają

Ze świecą można szukać Polaków w ekstraklasie, którzy po podpisaniu wysokiego kontraktu zrobili sportowo krok do przodu. Zwykle jest odwrotnie - kontrakt wart ponad 200 tys. euro rocznie to szczyt ich kariery. Sukcesy są tam, gdzie... pieniędzy nie ma. Polonia Warszawa, w której od miesięcy piłkarzom się nie płaci, wciąż walczy o europejskie puchary.

Relacje na żywo w twoim smartfonie. Pobierz aplikację Sport.pl LIVE ?

Warszawiacy w sobotę pojechali do Zabrza i ograli Górnika 4:0. Ograli w składzie skombinowanym z wychowanków i piłkarzy gdzie indziej niechcianych. Właściciel Polonii nie ma pieniędzy i nie płaci piłkarzom. Klub ma małe szanse na licencję pozwalającą na grę w ekstraklasie na przyszły sezon. Jesienią odszedł prawie każdy, kto miał ku temu okazję. Zespół, który w poprzedniej rundzie bił się o mistrzostwo, wiosną nie dał rady utrzymać mistrzowskiego poziomu, ale wciąż jest tuż-tuż za czołówką. Górnik (po tej kolejce szósty w tabeli, ma tyle samo punktów co piąta Polonia), choć płaci dużo mniej niż krezusi ekstraklasy, w porównaniu z Polonią jest oazą spokoju i stabilności.

Pieniądze w żaden sposób nie motywują piłkarzy w ekstraklasie? Przykład Polonii można tłumaczyć tym, że im lepiej piłkarze będą grali teraz, tym większe mają szanse na znalezienie innego (płacącego) klubu latem. Tylko że Polonia nie jest jedynym - choć zdecydowanie najbardziej jaskrawym - przykładem rozmijania się pieniędzy i wyników tej wiosny. Trzecie miejsce i największe szanse na skończenie sezonu tuż za Legią i Lechem ma Piast Gliwice, który wygrał trzy ostatnie spotkania. Według opublikowanego na początku sezonu przez "Piłkę Nożną" zestawienia jego budżet to zaledwie 17,5 mln zł (Legię oszacowano na 80 mln, Lecha na blisko 50 mln). Czwarty mecz z rzędu wygrał w niedzielę GKS Bełchatów z 8-milionowym, najniższym w lidze budżetem. To, że w obu klubach piłkarze zarabiają stosunkowo niewiele, nie przeszkadza im w wygrywaniu.

Krezusi nie grają

Z drugiej strony ci, którzy zarabiają lub do niedawna zarabiali w ekstraklasie najwięcej, gwiazdami ligi nie byli. Przeciwnie. Zwykle pieniądze właścicieli były wydawane fatalnie. Nikt w polskiej lidze nie płaci wysokich pieniędzy piłkarzowi, który jest młody, zapewne wychodząc z założenia, że jeśli zainteresuje się nim zachodni klub, to i tak żaden polski nie będzie w stanie z nim konkurować. Za to kluby nie żałują pieniędzy na kontrakty dla starszych, często pod koniec kariery i trudno oprzeć się wrażeniu, że zarabiają za to, jakimi piłkarzami byli, a nie jakimi mogliby być.

W przypadku obcokrajowców czasem się zdarza, że wysoko opłacany, jest jednocześnie gwiazdą ligi - tak było z Danijelem Ljuboją, zarabiającym w Legii ponad pół miliona euro za sezon - w przypadku Polaków zarabiających podobne pieniądze zdarza się to sporadycznie.

350 tys. euro za sezon zarabia w Wiśle 32-letni pomocnik Łukasz Garguła, były reprezentant Polski, który przez pierwszy rok w Krakowie zagrał dwa mecze w lidze (leczył uraz), pierwszego gola strzelił w trzecim sezonie przy Reymonta, a teraz jest rezerwowym. Garguła wciąż jest obciążeniem dla budżetu klubu, który w tym sezonie - podobnie jak Legia i Lech - szukają oszczędności.

Kilka lat temu krakowianie obdarowali ponad 200-tysięcznymi kontraktami m.in. 34-letniego dziś napastnika Andrzeja Niedzielana (strzelił dla Wisły przez dwa sezony jednego gola w lidze, teraz gra rzadko, a jeszcze rzadziej strzela w Ruchu) czy jego rówieśnika, stopera Arkadiusza Głowackiego (po odejściu z Wisły spędził tylko sezon w tureckim Trabzonsporze, wrócił przed sezonem do słabej Wisły). Symbolem fatalnie wydawanych w Krakowie pieniędzy był Tomasz Dawidowski. Zarabiał co sezon ok. 140 tys. euro, czyli pensję nie z tych najwyższych, ale przez pięć sezonów zagrał tylko w 14 meczach w lidze, zwykle lecząc kontuzje.

Osobnym przypadkiem był skrzydłowy Wojciech Łobodziński (31 lat), który w Krakowie zarabiał niewiele mniej niż Garguła, ale w ubiegłym sezonie rozwiązał umowę z klubem w związku z podejrzeniami o udział w aferze korupcyjnej. Zanim ukarano go półroczną dyskwalifikacją, zdążył zagrać w ŁKS i Miedzi Legnica.

Olbrzymie jak na polskie warunki pensje płacił były właściciel Polonii Józef Wojciechowski. Między innymi Euzebiuszowi Smolarkowi (obecnie 32 lata, wtedy 400 tys. euro za sezon), który już gdy przychodził w 2010 r., był cieniem dawnego reprezentanta Polski. Potem spędził sezon w lidze katarskiej, pół w holenderskim Den Haag, a ostatnio jest rezerwowym w Jagiellonii. Polonia ani razu w czasie prezesury Wojciechowskiego nie skończyła sezonu na podium.

Legia płaci duże pieniądze (choć i najbogatszy polski klub ostatnio szuka oszczędności) głównie obcokrajowcom. Kilka lat temu najlepiej opłacanym polskim piłkarzem w drużynie z Łazienkowskiej był 32-letni dziś Maciej Iwański (ok. 300 tys. euro rocznie). Mistrzostwa z Legią nie zdobył, trafił do Manisasporu, ostatni sezon spędził w drugiej lidze tureckiej.

Komu pieniądze nie przeszkadzają?

Tak naprawdę niewiele jest przypadków, gdy Polak, sowicie opłacany, jest w ekstraklasie gwiazdą. 32-letni Rafał Murawski, który w Lechu zarabia ok. 400 tys. euro na rok, jest liderem zespołu i być może najlepszym na wiosnę pomocnikiem ligi. Przez półtora roku podstawowym stoperem Legii i jednym z najlepszych w lidze był 37-letni Michał Żewłakow (ok. 300 tys. na rok). Obaj jednak zbliżają się do końca kariery. Żewłakow skończy ją po sezonie.

Jedynym, dla którego gwiazdorski jak na polskie warunki kontrakt nie był szczytem kariery, wydaje się Artur Sobiech. Ale to przypadek osobny. Gwiazdą stał się w Ruchu. O 20-latku zamarzył Wojciechowski, który nie wahał się zapłacić za niego milion euro, a jemu samemu dać pensję przekraczającą 300 tys. euro. Po sezonie w Polonii, w którym utrzymał formę, kupił go niemiecki Hannover. Sobiech w Niemczech nie błyszczy jak Robert Lewandowski, ale pięć goli w Bundeslidze i trzy w Lidze Europejskiej przekonały szefów klubu do przedłużenia z 23-letnim dziś piłkarzem kontraktu do 2017 r.

Paradoks w ekstraklasie. Polonia ? skuteczna jak Lech

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.