Przed Legia - Lech. Koniec piłkarza z YouTube

Lech rzadko się myli, garściami sprowadza tanich i dobrych piłkarzy z zagranicy. Legia marnowała setki tysięcy euro, więc teraz stawia na wychowanków lub znanych ligowców

W sobotę o 13.30 w Warszawie szlagier ekstraklasy, który pokażą trzy telewizje. Mecz może zdecydować o mistrzostwie, cztery kolejki przed końcem Legia ma dwa punkty więcej od "Kolejorza".

Oba kluby chwalą się wychowankami, w tym sezonie w Lechu regularnie grają Marcin Kamiński, Karol Linetty i Mateusz Możdżeń, w Legii - Dominik Furman, Daniel Łukasik i Jakub Kosecki. Różni je najnowsza historia transferów piłkarzy z zagranicy.

W Lechu jest to głównie opowieść o sukcesach, jakimi były sprowadzenie Buricia, Stilicia, Rudniewa, Kriwca, Tonewa, Cessaya, Lovrencsicsa i Hämäläinena. Łotysz Rudniew przyszedł za niewiele ponad 0,5 miliona euro, zarabiał 200 tys. euro rocznie. Zagrał 56 meczów w lidze, strzelił 33 gole, w Lidze Europejskiej wbił hat tricka Juventusowi i rok temu został sprzedany do HSV za 3,5 mln euro.

Legia w tym czasie sprowadziła słabiutkich Antolovicia, Kneżevicia, Cabrala, Mezengę, Manu, Ogbuke, Novo, Blanco, Szulera i Salinasa. Z tym ostatnim warszawski klub rozwiązał kontrakt kilka tygodni temu. Paragwajczyk nie dość, że miał pensję dziesięć razy wyższą od polskich rówieśników, to jeszcze za przedłużenie umowy miał zagwarantowane 800 tys. euro. To więcej niż Żyro, Kucharczyk, Kosecki, Łukasik i Furman zarabiają przez rok. W sumie.

Transfer i pensja sprowadzonego w 2010 r. Antolovicia kosztowały Legię ponad milion euro. Chorwacki bramkarz ostatni raz w lidze zagrał dwa lata temu, od dwóch sezonów jest wypożyczany do klubów bośniackich. Legia często kupowała piłkarzy reklamowanych przez menedżerów (Kneżević) albo takich, którymi zachwycili się trenerzy (Ogbuke). Na końcu pieniądze zawsze lądowały w błocie.

Skauting to podstawa

Tak mówi "Gazecie" Andrzej Dera, jeden z czterech etatowych skautów Lecha. Mieszka w polskich górach i odpowiada m.in. za ligę węgierską, słoweńską, słowacką i czeską. Poznań podzielił Europę na cztery strefy, według klucza geograficznego. Szefem skautów jest Tomasz Wichniarek, kuzyn Artura - byłego napastnika "Kolejorza". Pomagają im zatrudniani na umowę zlecenie studenci-pasjonaci. Ich zadaniem jest np. spisanie wniosków po obejrzeniu w telewizji meczów jednej kolejki ligi chorwackiej. Kolejny krok należy do skautów.

- To, co robimy, nie jest pomysłem z kosmosu. Dziwię się, że w innych klubach ze skautingiem jest tak słabo. Na południe Europy jeżdżę raz w tygodniu, wyjazd zgłaszam Tomkowi, mówię, gdzie będę, i później się rozliczam. Dostaję zwrot za hotel i kilometrówkę. Ostatnio była podwyżka z 50 na 60 groszy. Może się wydać, że to sporo, ale warto inwestować, by potem nie kupować anonimowego gracza podpowiedzianego przez jego agenta - opowiada Dera.

Piłkarzem, którego oglądał od początku do końca, jest wypożyczony z Lombard Papa Lovrencsics. - W lutym ubiegłego roku pojechałem obejrzeć napastnika Danilo z Honvedu, ale w oko wpadł mi Gergo - wspomina Dera. - Zobaczyłem go jeszcze w trzech meczach, później dwukrotnie oglądali go inni skauci Lecha, aż w końcu został polecony trenerowi Mariuszowi Rumakowi. Na jego oczach Gergo zagrał bardzo słabo, ale trener był zbudowany determinacją Węgra, któremu bardzo zależało na transferze do Lecha. Przyszedł na roczne wypożyczenie za 70 czy 80 tys. euro. Zarabia 3 tys. euro miesięcznie. W sześciu ostatnich meczach ligowych strzelił pięć goli. Żeby go wykupić, trzeba zapłacić 200 tys. euro. Takich Lovrencsicsów jest wielu. Zawodnicy z Czech, Słowacji, Węgier czy Słowenii garną się do Polski, chyba że mają propozycje z najsilniejszych zespołów w swoich krajach. Tam mogą zarobić 10 tys. euro miesięcznie, ale w innych klubach średnie zarobki są o połowę mniejsze. Polskie kluby na nich stać. Negocjacje z pracodawcami są łatwiejsze niż z polskimi klubami, które często żądają astronomicznych kwot. Każdego zawodnika można wypożyczyć za grosze z opcją kupna i np. porozumieć się co do procentu od kwoty odstępnego z następnego transferu - mówi Dera.

Prezes Legii zimą ogłosił koniec transferów piłkarzy "polecanych przez menedżerów albo na podstawie YouTube czy płyt DVD". Na długo przed wybrykiem Danijela Ljuboi, który po finale PP był widziany w klubie o czwartej nad ranem, mówił, że 35-letniego Serba nigdy by nie zatrudnił. - Za duże ryzyko. Teraz bierzemy tylko tych, których znamy - mówił Bogusław Leśnodorski.

Zimą udało się tylko dlatego, że Józef Wojciechowski przestał inwestować w Polonię i za niewielkie kwoty oraz prowizje od kolejnych transferów przekazał Legii karty Tomasza Jodłowca oraz Wladimera Dwaliszwilego. Tomaszowi Brzyskiemu skończył się kontrakt z Polonią i przyszedł za darmo.

Kolejnym pomysłem Leśnodorskiego było sprowadzenie z Lecha urodzonego w Poznaniu Bartosza Bereszyńskiego, syna byłego zawodnika "Kolejorza". - Nie kosztował dużo, a korzyści może być wiele. Wszyscy w Polsce zobaczyli, że skoro na transfer do Legii zdecydował się chłopak z Lecha, to może tu przyjść każdy. W Bartka zainwestowaliśmy i zaryzykowaliśmy. Ale ryzyko jest o wiele mniejsze niż w przypadku zawodnika z zagranicy. Sensowniej jest wziąć chłopaka z Polski, niż sprowadzać Novo czy Blanco. Za pieniądze wydane na nich rok temu [półroczny pobyt w Legii kosztował prawie półtora miliona zł] możemy mieć dziesięciu Bereszyńskich. Niech dwóch okaże się strzałami w dziesiątkę, to nie dość, że będziemy mieć klasowych zawodników, to jeszcze na nich zarobimy - mówił Leśnodorski. Po sezonie kończący karierę Michał Żewłakow ma zbudować w Legii sieć skautów.

Lech szuka w Szkocji

Tego lata, niezależnie od miejsca w tabeli, poznański klub wzmocni trzech zawodników. "Kolejorz" szuka wzmocnień w Szkocji i Skandynawii. Z Lechem łączeni są Holender Jeroen Tesselaar z Kilmarnock i Szkot Barry Douglas z Dundee United. Zimą bliski angażu był Estończyk Henrik Ojamaa, ale na odejście napastnika nie zgodził się Motherwell.

Na pewno odejdzie bułgarski skrzydłowy Aleksander Tonew. Latem 2011 roku przyszedł z CSKA Sofia za 350 tys. euro, teraz ma kosztować 2 mln euro. Klub z Sofii dostanie 10 proc. z transferu. Odejmując wszystkie prowizje, Lech zarobi na nim prawie 1,5 mln euro.

Legia liczy na wychowanków, którzy właśnie zapewnili sobie drugie z rzędu zwycięstwo w Młodej Ekstraklasie (do pierwszego zespołu mogą trafić m.in. Jagiełło, Kopczyński, Mizgała i Cichocki) oraz na kolejnych młodych piłkarzy z Polski. Interesuje się 20-letnim napastnikiem Widzewa Bartłomiejem Pawłowskim.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.