Rewolucja w T-Mobile Ekstraklasie? Piłkarze bez urlopów, kluby z większą kasą

Od sezonu 2013/14 każda drużyna rozegra po 30 meczach dodatkowe 14 spotkań w grupie mistrzowskiej i spadkowej.

Ole, ole, ole, ola! Trybuna Kibica zawsze pełna

W poniedziałek podczas gali Ekstraklasy pomysł ten zachwalał Marek Citko, kiedyś piłkarz Widzewa, a teraz menedżer. Wszyscy myśleli, że to dopiero jedna z koncepcji zmian w lidze. Portal Pilkanozna.pl twierdzi jednak, że to już przesądzone, bo pomysł klepnęli prezesi klubów, którzy debatowali najpierw, czy nie powiększyć ligi do 18 drużyn.

Impulsem do zmian miały być m.in. wydarzenia w Polonii Warszawa, gdzie właściciel klubu Józef Wojciechowski przesunął wszystkich do tzw. Klubu Kokosa i kazał biegać po parku mimo zakończonych rozgrywek. - Trzy miesiące wakacji to za długo - stwierdził.

Pierwsza część rozgrywek ma wyglądać jak dotychczas - 30 meczów każdy z każdym systemem "mecz i rewanż". Później liga podzielona zostanie na dwie grupy - mistrzowską i spadkową z zaliczeniem punktów z pierwszej fazy. Tam znów będą grać między sobą po dwa razy, a więc zakończą sezon po 44 spotkaniach.

System ten jest niemal identyczny jak np. w Szkocji, tyle że gra tam tylko 12 drużyn. Oznacza to, że liga będzie miała bardzo krótką przerwę zimową, która trwa teraz ponad dwa miesiące. Aura nie powinna stanąć na przeszkodzie, bo większość klubów ma już zadaszony w dużej części stadion, a każdy podgrzewaną murawę.

- Słyszałem oczywiście o tych zmianach, ale zostałem zobligowany do milczenia - mówi Sport.pl Waldemar Fornalik, trener Ruchu Chorzów. - Jeśli tylko warunki klimatyczne pozwolą, a sezon zostanie wydłużony na miesiące letnie, czemu nie. Jestem za, choć kluby będą zmuszone poszerzyć kadry do 18-20 piłkarzy gotowych do gry na całego. Z drugiej strony zwiększą się wpływy z biletów, na co przecież narzekamy, bo przez kilka miesięcy stadiony stoją puste, a my musimy utrzymywać drużynę.

- Świetny pomysł, bo przecież wszystkim chodzi o to, żeby grać jak najwięcej, a nie biegać po parku jak w Polonii - dodaje Wojciech Kowalczyk, były napastnik reprezentacji i ekspert Polsatu. - Na pewno to lepsze niż powiększanie ekstraklasy do 18 drużyn, bo już teraz nie ma w niej dostatecznie wielu piłkarzy, o czym przekonuje się trener Smuda, wysyłając powołania. Ważne, żeby w grupie mistrzowskiej nie było drużyn, które załapią się tam cudem, a później będzie im wszystko jedno. Ale i tak warto spróbować.

W ostatnich latach w Polsce kilka razy próbowano szukać optymalnego systemu. Obecny obowiązuje od sezonu 2002/03. Poprzedziły go szalone rozgrywki z podziałem na dwie grupy od samego początku. Była ona odpowiedzią PZPN na korupcję, dzięki temu każdy mecz miał decydować o czyimś losie. Po pierwszej części i 14 spotkaniach wyłoniono grupę mistrzowską i spadkową. Rozgrywki wygrała Legia, wyprzedzając o punkt Wisłę, ale eksperyment uznano za nieudany.

Jeszcze wcześniej od sezonu 1991/92 do sezonu 1997/98 liga liczyła aż 18 drużyn, ale poziom niektórych meczów był żenujący, poza tym czołowe kluby nie chciały godzić się na rozparcelowanie pieniędzy za transmisje na wszystkich ligowców. Inną innowacją były trzy sezony, począwszy od 1986 r., w których za zwycięstwo różnicą trzech goli przyznawano dodatkowy punkt, a za porażkę - odejmowano jeden.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.