Niebiescy jako pierwsi ograli w tym sezonie Widzew

W bramce chorzowskiego zespołu nieoczekiwanie stanął Michał Pesković. - To był dla mnie bardzo ważny dzień. Byłem bardziej zestresowany niż kilka dni temu, gdy pomogłem drużynie ograć ŁKS w Pucharze Polski. Wiadomo, ewentualna wpadka, a w konsekwencji porażka skazałaby mnie znowu na zsyłkę - mówi 29-letni Słowak..

Wojciech Todur: Jak się wraca do bramki po tak długiej przerwie?

Michal Pesković: Ciężko. Byłbym szczęśliwy, gdyby udało się zachować czyste konto. Niestety, nie udało się uniknąć błędu.

Wydaje mi się, że sam się pan o niego prosił. Już w pierwszej połowie odbijał pan piłki przed siebie, tylko nie miał ich kto dobić.

Które piłki? To były bardzo trudne strzały. Zresztą odbijałem piłki nie przed siebie, tylko do boku, tak, by ograniczyć ryzyko do minimum.

Czy czujecie się już jak zespół z czołówki ekstraklasy?

Może i dziś jesteśmy w czołówce, ale to dopiero dziewiąta kolejka. Przed nami jeszcze masę trudnych meczów.

Widzew też miał być trudnym rywalem. Jesteście pierwszą drużyną, która ograła łodzian

Mieli dobry początek. W jednej akcji odbiłem dwie trudne piłki. Myślę, że dodałem chłopakom wiary, a potem poszło już z górki. Mam nadzieję, że pokazałem, iż nie zardzewiałem zupełnie na tej rezerwie (śmiech).

Jak wygląda pana rywalizacja z Matko Perdijciem? Wspierał pana, gdy dowiedział się, że tym razem to on usiądzie na rezerwie?

O tym, że zagram dowiedziałem się przed piątkowym treningiem. Matko wie, co czułem. Nikt nie lubi być drugim. Matko grał długo i grał bardzo dobrze. Bramkarze zawsze mają najgorzej w zespole. Na innej pozycji nie zagrają. Na zmiany w trakcie gry liczyć nie mogą. Pozostaje im tylko czekać.

Podczas meczu z Podbeskidziem Perdijić miał spięcie z Rafałem Grodzickim. A pan nie miał ochoty "poddusić" swojego obrońcy po wpadce w drugiej połowie?

Każdy popełnia błędy. Rywal wyszedł na pozycję sam na sam, ale na szczęście udało mi się go zatrzymać, a za chwilę był rzut karny, trzeci gol i po sprawie. Lepiej unikać kłótni na boisku.

Teraz przed wami dwa tygodnie przerwy

I dobrze. Nacieszymy się wygraną, dobrymi meczami. Odpoczniemy psychicznie i rzucimy wszystkie siły na najbliższe spotkanie z Legią.

Ruch Chorzów 3 (1)

Widzew Łódź 1 (0)

Bramki: 1:0 Jankowski (27. - rykoszet po strzale Malinowskiego), 2:0 Jankowski (50. z podania Malinowskiego), 3:0 Piech (67. - dobił strzał Grzyba z rzutu karnego), 3:1 Grzelczak (70. - dobił strzał Dudu)

Ruch: Pesković - Lewczuk Ż , Stawarczyk, Grodzicki, Szyndrowski - Grzyb (89. Smektała), Malinowski, Lisowski, Janoszka (80. Zieńczuk) - Jankowski (68.Abbott), Piech

Widzew: Mielcarz - Budka, Bieniuk Ż , Ukah Ż , CZ , Dudu Ż - Ostrowski, Panka, Pinheiro (46. Mroziński), Okachi (59. Abbes) - Dzalamidze, Grzelczak (70. Wrażeń).

Sędziował: Tomasz Garbowski (Kluczbork). Widzów: 6000.

Działo się na Cichej

1. To był dzień Macieja Jankowskiego! Na gole napastnika Ruchu najmocniej zapracował Marcin Malinowski.

2. Pierwszy raz w sezonie w bramce Ruchu zamiast Matko Perdijicia stanął Michal Pesković. Słowak już w pierwszych minutach uratował swój zespół przed stratą gola instynktownie odbijając piłkę po uderzeniach Piotra Grzelczaka i Niki Dzalamidze

3. Na trybunach zabrakło fanów Widzewa. Sympatycy drużyny gości byli w sobotę "łódzkimi kibicami Ruchu". Fani Widzewa wyrobili aż 1500 kart kibica i usiedli na trybunach razem z zaprzyjaźnionymi sympatykami chorzowskiej drużyny.

4. Niebiescy: Arkadiusz Piech, Piotr Stawarczyk, Rafał Grzelak oraz trener Waldemar Fornalik byli wcześniej związani z Widzewem

5. W składzie łódzkiej drużyny zabrakło kontuzjowanego Sebastiana Madery - filara defensywy, która przed meczem w Chorzowie straciła najmniej goli w lidze. Ruch musiał sobie radzić bez Słowaka Gabora Straki (uraz mięśnia).

6. Obrońcy łódzkiej drużyny nie nadążali za ruchliwymi zawodnikami Ruchu. W pierwszej połowie żółtą kartką nie został ukarany tylko Adrian Budka.

7. Po przerwie Ukah zapracował na drugą żółtą kartę (faulował Łukasza Janoszkę) i rzut karny. Wojciech Grzyb zmarnował jedenastkę (Mielcarz sparował piłkę na słupek), ale skuteczną dobitką popisał się Arkadiusz Piech.

8. Honorowe trafienia Grzelczaka to także zasługa Peskovicia, który niepewnie odbił piłkę po wcześniejszym strzale Dudu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.