Pomocnik Borussi Dortmund Jakub Błaszczykowski uważa, że nagonka w mediach na Łukasza Piszczka bardzo szkodzi piłkarzowi i negatywnie wpływa na atmosferę w kadrze. Jednak wyniki reprezentacji i brak meczów o jakąkolwiek stawkę prowokują media do pisania na tematy nie koniecznie związane z rywalizacją.
Za korupcję Piszczek powinien dostać zakaz gry w kadrze na rok lub pół
- Boli mnie, że na moich oczach jest niszczony kolega i nic nie mogę zrobić. Łukasz jest bliski rezygnacji z kadry. Namawiam go, żeby tego nie robił, ale uszanuję każdą jego decyzję. Rozmawiam z nim codziennie, widzę, jak jest przybity nagonką w Polsce. Zrobiono z niego winowajcę korupcji w piłce, a on nawet w tym meczu z Cracovią nie grał. Można pomyśleć, że jest głównym odpowiedzialnym korupcji w naszej piłce. Jego gra w reprezentacji to trudny temat, ciężko tu o jednoznaczną ocenę. Łukasz ma swoich zwolenników i przeciwników - mówi dla "Przeglądu Sportowego" Błaszczykowski.
Borussia Dortmund pod wodzą Jurgena Kloppa jest bliska zdobycia mistrzostwa Niemiec. Do końca sezonu w Bundeslidze pozostały trzy kolejki, a klub z trzema Polakami w składzie wyprzedza w tabeli Bayer Leverkusen o pięć punktów. Problemem numer jeden dla jednego z Polaków w składzie klubu z Nadrenii Północnej-Westfalii jest jednak afera korupcyjna, która w Polsce znów stała się najważniejszym tematem. Jakub Błaszczykowski solidaryzuję się z obrońcą Borussii i twierdzi, że ciągnięcie tematu w mediach jest niepotrzebne.
- Nie kwestionuję jego winy. Łukasz wiedział, na co daje pieniądze. Popełnił błąd. Jeden błąd, a pełni teraz rolę kozła ofiarnego. Jakby był całym złem polskiej piłki. Lubimy popadać ze skrajności w skrajność. Łukasz nie organizował zrzutki, miał 20 lat. To mogło spotkać każdego młodego piłkarza grającego wówczas w lidze. Trzeba wybrać mniejsze zło. Ktoś kto miał styczność z piłką, wie o czym mówię.
Łukasz Piszczek został oskarżony o udział w aferze korupcyjnej w związku z kupnem meczu przez Zagłębie Lubin, w którym wówczas występował. Afera miała miejsce w maju 2006 roku, a spotkanie było kupione od Cracovii. Bezbramkowy remis, na który umówili się piłkarze, premiował Zagłębie do rozgrywek w Pucharze UEFA. Podopieczni Franciszka Smudy, który prowadził wtedy klub z Lubina, zrzucili się wówczas po 10 tysięcy złotych. Łukasz Piszczek w spotkaniu nie grał, ale pieniądze musiał przekazać. Po postawieniu zarzutów przyznał się do zrzutki i dobrowolnie poddał się karze - rok więzienia w zawieszeniu i grzywna. Wszyscy zamieszani piłkarze oprócz kary grzywny (bazowanej na aktualnych zarobkach) musieli też zwrócić premię otrzymaną za awans do Pucharu UEFA.
Kto psuję atmosferę w kadrze Smudy?
Łukasz Piszczek chce zrezygnować z gry w reprezentacji Polski ?