Awantura o reprezentantów. Polska bez Polonii

Franciszek Smuda cofnął powołania na sparingi z Mołdawią i Norwegią piłkarzom Polonii Warszawa. Właściciel klubu Józef Wojciechowski chciał, by dojechali na zgrupowanie półtora dnia przed meczami. - Albo jesteśmy kadrą, albo jakimś klubikiem - wścieka się selekcjoner. Wojciechowski decyzję przyjął ze spokojem: - Jeżeli będą dobrzy, Smuda ich powoła.

Ogłaszając skład, Smuda planował, że w niedzielę z Mołdawią zagrają Artur Sobiech, Tomasz Jodłowiec, Adrian Mierzejewski i Maciej Sadlok. W środę z Norwegią, gdy Polska wystawi najsilniejszy skład, mieli wystąpić trzej ostatni. Sobiech wróciłby wcześniej na zgrupowanie swojego klubu.

Obowiązkiem Polonii było zwolnienie piłkarzy tylko na drugie spotkanie. 9 lutego to tzw. termin FIFA, który zmusza kluby do oddawania piłkarzy do reprezentacji minimum 48 godzin przed meczem.

Właściciel "Czarnych Koszul" Józef Wojciechowski kilka dni temu mówił, że na sparing ligowców z Mołdawią piłkarzy nie puści w ogóle. - Mamy nowego trenera Theo Bosa, który musi zgrać zespół - tłumaczył. Polonia od wtorku ćwiczy na obozie w Hiszpanii, zagra w turnieju Marbella Cup z udziałem m.in. Dynama Kijów, Zenitu Sankt-Petersburg i Sparty Praga. Gdyby piłkarze pojechali na całe zgrupowanie kadry, straciliby ponad tydzień zajęć w klubie.

Smuda odparł: - Dla mnie sprawa od początku była prosta: albo przyjeżdżają na całe zgrupowanie, albo niech nie przyjeżdżają wcale - mówił "Przeglądowi Sportowemu".

Wojciechowski zaproponował, że Jodłowiec i Sobiech zagrają z Mołdawią, a Sadlok i Mierzejewski z Norwegią.

Smuda zgodził się, ale zastrzegł, że ulega ostatni raz.

- W pierwszej wersji cała czwórka miała z nami trenować od początku zgrupowania. Wojciechowski nie chciał się zgodzić, więc poszliśmy na kompromis. Na pierwszy mecz miało przyjechać dwóch i na drugi dwóch. Doszliśmy do porozumienia, była pełna zgoda - opowiada selekcjoner.

We wtorek wieczorem Smuda dowiedział się jednak, jak ma wyglądać zwolnienie piłkarzy według prezesa, i się wściekł.

Wojciechowski chciał, by Jodłowiec i Sobiech dotarli na zgrupowanie w piątek o 22.45, a Sadlok i Mierzejewski w poniedziałek o 22.45.

- Dostaliśmy faks, że przyjadą tuż przed meczem. Nie będę robił żartów z siebie ani z kadry. Nie potrzebuję piłkarzy, którzy przyjeżdżają tylko na rozruch. Dla mnie to skandal, że trenerowi polskiego klubu nie zależy na tym, by jego zawodnicy brali udział w przygotowaniach reprezentacji - mówi Sport.pl Smuda, który w środę wycofał powołania dla polonistów. A potem wsiadł w samolot do Portugalii, wieczorem zaordynował już kadrowiczom trening.

- To była dżentelmeńska umowa dwóch, wydawałoby się, poważnych mężczyzn. Trener myślał, że dostanie piłkarzy rano. Uzgodnił z prezesem Wojciechowskim, że zawodnicy Polonii przyjadą na dwa pełne dni zgrupowania. Nie miało znaczenia, czy przylecą samolotem rejsowym czy prywatnym. Zdenerwował się, bo bardzo zależy mu na jak największej liczbie wspólnych treningów. Do sprawy wrócimy po powrocie, zorientujemy się, co możemy zrobić. Prezes PZPN Grzegorz Lato porozmawia z Wojciechowskim, bo takie zachowania są niedopuszczalne. Ucierpieli piłkarze, a oni są najmniej winni - mówi Agnieszka Olejkowska, rzeczniczka związku.

- Wojciechowski rozmawiał kilka dni temu z prezesem Lato. Doszli do porozumienia, dwóch piłkarzy miało przyjechać na pierwszy mecz, dwóch na kolejny. Z własnej kieszeni wykupiliśmy bilety na samoloty. Wolne terminy były tylko na wieczór. Z tego, co wiem, ustalono, że nasi piłkarze mają stawić się na zgrupowaniu dzień przed meczem. Nie sądziliśmy, że przylot późnym wieczorem spowoduje taki problem. Gdyby padło inne żądanie, wysłalibyśmy ich wcześniej - wyjaśnia wiceprezes Polonii Piotr Ciszewski.

Poloniści nie mieliby na zgrupowanie daleko, bo trenują niedaleko Malagi, a kadra w oddalonym o 400 km Algarve.

- Nie doszukiwałbym się w decyzji selekcjonera żadnej sensacji. Przyjąłem ją ze spokojem - mówi właściciel Polonii. - Jeżeli będą dobrzy, Smuda ich powoła. On potrafi przecież zmienić nawet obywatelstwo piłkarzom, których chce mieć w kadrze. Pojedzie za nimi na koniec świata. Jeśli moi zawodnicy będą mieli porównywalną formę z konkurentami na ich pozycje, pewnie doczekają się powołania.

A co z obniżką wartości piłkarzy, którzy dzięki kadrze się promują? - O to absolutnie się nie martwię, bo nie chcę zawodników sprzedawać. Może nawet się cieszę, że ta historia się wydarzyła. Dzięki temu moi piłkarze będą jeszcze bardziej umotywowani, żeby grać lepiej niż inni. Selekcjoner nie będzie miał wtedy wyjścia, a skorzysta na tym także Polonia - dodał Wojciechowski.

Dwa lata temu Smuda był po drugiej stronie barykady. Prowadzony przez niego Lech przygotowywał się do meczów 1/16 finału Pucharu UEFA z Udinese, a selekcjoner Leo Beenhakker powołał na lutowe zgrupowanie czterech piłkarzy z Poznania. Smuda próbował przekonać Holendra, by zwolnił zawodników także ze sparingu w terminie FIFA, ale ostatecznie ustąpił.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.