KAROL LINETTY: Chciałem odejść już rok temu. Trzeba gonić za marzeniami. Teraz jeszcze bardziej mi zależało. Cieszę się, że się udało, bo byłem bardzo zdenerwowany. Nie wiedziałem, czego się spodziewać w Genui. Na szczęście atmosfera w Sampdorii jest świetna, koledzy dobrze mnie przyjęli.
- Na początku tak było. Ale wtedy drugi trener wziął mnie na zajęcia taktyczne. Poprosiłem go, by wypisał mi słowa, których Giampaolo używa najczęściej. Napisałem też do Piotrka Zielińskiego, by wysłał mi kilkadziesiąt najbardziej potrzebnych zwrotów.
Mam nauczyciela, na zgrupowanie zabrałem zeszyty i książki. Zależy mi, by jak najszybciej swobodnie się porozumiewać. Na początku gramatyka wydała mi się trudna, ale teraz jest coraz łatwiej.
- Obrona stoi wyżej. Nie ma grania z tyłu, tylko raz, dwa i trzeba szukać miejsca na atak. Piłka chodzi szybciej. Lubię taką grę, może także dlatego przeskok odbył się bezboleśnie.
- Zmieniłem otoczenie, mam inne bodźce. Podniosłem też pewność siebie, bo poradziłem sobie we Włoszech.
- Chodzi bardziej o niedosyt, że trener nie dał mi szansy. Cieszę się, że mogłem być z drużyną, turniej był bardzo fajnym doświadczeniem. Teraz mamy nowe eliminacje, nowe rozdanie, chcę udowodnić, że jestem w formie i zasługuję na grę.
- Jechałem do Francji, by grać. Przed meczem z Niemcami trener wziął mnie na rozmowę i tłumaczył, dlaczego na mnie nie stawia. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale już w Arłamowie czułem, że nie jestem w najwyższej formie. Może po prostu denerwowałem się, czy w ogóle pojadę na mistrzostwa, zamiast cieszyć się grą? Luz złapałem dopiero we Francji. Czułem się dobrze fizycznie, trener podjął jednak inną decyzję.
- Nie powiedział tego kategorycznie. Liczyłem, że przekonam go do siebie. Miałem jeszcze większą motywację do pracy. Dzięki temu wzrosła rywalizacja.
- Tak, ale najważniejsze jest pozbycie się stresu. Aż się zdziwiłem, że w Sampdorii mam taki psychiczny luz. Dotarło do mnie, że muszę się cieszyć grą. W Lechu bywało inaczej. Czasami za mocno się spinałem. Za bardzo chciałem. I to nie w europejskich pucharach, ale w ekstraklasie.
- Miałem trenera mentalnego. Bardzo lubię historyjki szkoleniowe, które mi opowiadał, zostały mi w głowie. Kiedyś powiedział o człowieku, którego wady symbolizował siedzący mu na ramieniu mały smok. Chciał z tymi wadami walczyć - smoczek rósł. Chciał o nich zapomnieć - smoczek rósł. Aż w końcu postanowił się z tymi wadami zaprzyjaźnić. I smok zaczął się zmniejszać.
Mój smok wciąż istnieje, ale jest mały i jest moim kumplem.
- Kiedyś po niecelnym podaniu albo stracie piłki długo to rozpamiętywałem. I smoczek rósł. Teraz szybko wyrzucam niepowodzenia z głowy.
- Chcę jak najszybciej otworzyć drzwi do pierwszej jedenastki. Rywalizuję z Piotrkiem Zielińskim. Na treningach strzeliliśmy po jednym golu, szanse na występ w Kazachstanie są wciąż równe.
- Bardzo będę chciał zagrać. Chcę reprezentować kraj. Nie wiem, ilu zawodników z seniorskiej reprezentacji będzie mogło zagrać na Euro, ale każdy pewnie chce. Nie będzie to dla mnie żaden krok w tył. Przyjeżdżamy i walczymy o złoto. Innego wyjścia nie ma.