W kadrze takich jak Paweł Dawidowicz jest więcej. Wojciech Szczęsny (w wieku 15-lat trafił do Arsenalu Londyn), Kami Glik (jako 18-latek wyjechał do Hiszpanii, gdzie dostał się nawet do szkółki Realu Madryt), Bartosz Salamon (na Półwysep Apeniński trafił w wieku 15-lat), Grzegorz Krychowiak (do francuskiego Bordeaux wyjechał jako 16-latek), czy Piotr Zieliński (wyciągnięty z rezerw Zagłębia Lubin przez włoskie Udinese przed 18. urodzinami). 21-letni Dawidowicz także reprezentuje piłkarskie pokolenie Ersamusa, czyli piłkarzy, którzy uczą bądź uczyli się grać w piłkę zagranicą, albo już na wczesnym etapie swojej kariery opuścili rodzimą ekstraklasę.
Wychowanek Sokoła Ostróda wcześnie został wyłapany przez skautów Lechii Gdańsk. W 2012 roku, już z zespołu juniorów Lechii wyłowił go Bogusław Kaczmarek, ówczesny trener gdańszczan. W debiutanckim sezonie wystąpił dwa razy.
- To zawodnik o wielkim potencjale do gry na środku obrony, dlatego wystawiałem go na stoperze. Widziałem wielu młodych zdolnych, ale Dawidowicz z pewnością się wyróżniał. Ze względu na dobre warunki fizyczne (190 cm wzrostu), niezłą zwrotność, motorykę. Ale to nie jedyne zalety. Przede wszystkim jest to pogodny i ułożony chłopak.
Zabrałem go z pierwszą drużyną na obóz przygotowawczy do Turcji, chociaż miał zaledwie siedemnaście lat - powiedział w rozmowie ze Sport.pl Bogusław Kaczmarek.
Sezon 2013/14 był przełomowym. Dawidowicz stał się ważnym ogniwem Lechii i zagrał w 32 spotkaniach Ekstraklasy, a jego klub zajął wysokie 4. miejsce. Kolejni trenerzy (Michał Probierz, Ricardo Moniz) zaczęli wystawiać Dawidowicza w środku pomocy.
Niezłe występy w lidze, ale przede wszystkim jego uniwersalność (może grać jako stoper, defensywny i środkowy pomocnik) sprawiły, że latem 2014 roku trafił do drugiej drużyny Benfiki Lizbona. Od razu stał się tam ważnym zawodnikiem (29 spotkań w pierwszym rozgrywkach), ale kluczową rolę w drużynie pełnił dopiero w sezonie 2015/16 roku.
Występy na zapleczu ligi portugalskiej wystarczyły, by Adam Nawałka powołał go do kadry (czerwiec 2015 r.). Choć Dawidowicz wpadł w oko selekcjonerowi znacznie wcześniej...
W 2012 roku Dawidowicz wystąpił w spotkaniu Lechia Górnik Zabrze 0:2. Gdańszczanie co prawda przegrali, ale młody stoper Lechii świetnie sobie radził z ówczesnymi podopiecznymi Nawałki, wygrywając starcia z Princem Nakoulmą czy Irenuszem Jeleniem. A był to wówczas dopiero jego drugi mecz w seniorach.
Dawidowicz do reprezentacji pasuje jak ulał. W kadrze zdecydowaną większość tworzą zawodnicy z zagranicy. Wychowani przez inne niż polską myśl szkoleniową.Nawet jeśli Polska podąża w dobrym kierunku i (powoli) zaczynamy ścigać Europę to może największą zaletą piłkarzy jak Dawidowicz ("piłkarskich erasmusów") jest to, że w polskich ligach nie grali wcale lub niewiele. A fachu uczyli się w państwach ze szczytu europejskiej hierarchii.
W przeszłości w reprezentacji był już taki "Dawidowicz". W 1974 roku kiedy "Orły Górskiego" zdobyły trzecie miejsce na mundialu, a jednym z odkryć turnieju okazał się wówczas niespełna 20-letni Władysław Żmuda. A znalazł się tam, tylko dlatego, że został rozbity dotychczasowy żelazny duet obrońców Jerzy Gorgoń - Mirosław Bulzacki. Kazimierz Górski zaryzykował i w jego miejsce Bulzackiego wstawił kompletnie niedoświadczonego Żmudę. Opłaciło się. Młody stoper otrzymał nagrodę dla najlepszego młodego zawodnika turnieju.