Robert Lewandowski: Chciałbym, by tak było, ale Niemcy to turniejowa drużyna, mistrz świata i faworyt mistrzostw Europy. Kilku zawodników odeszło z kadry po złotym medalu mundialu, ale to, czy ma ona problemy, okaże się tak naprawdę dopiero we Francji. Chciałbym, żeby w meczu z Polską okazało się, że Niemcy je mają, i stracili z nami punkty.
Mam nadzieję, że pokażemy we Francji to, co mamy najlepszego. I że niezależnie od tego, czy zdobędziemy punkty z Niemcami, nie wpłynie to na nasze szanse na awans.
- Każda porażka - niezależnie czy w turnieju, czy poza nim - jest porażką. Po prostu. Planem minimum jest wyjście z grupy.
Jesteśmy reprezentacją nieobliczalną. Jeśli dobrze wejdziemy w turniej, od pierwszego meczu wszystko zaskoczy, to tak naprawdę sami nie wiemy, czego możemy się spodziewać, jak daleko możemy zajść. Jesteśmy faworytem, we wszelkich zestawieniach i rankingach mieścimy się w pierwszej dziesiątce. Jeśli wykorzystamy potencjał, trafimy z formą - to bardzo ważne, podobnie jak przygotowanie fizyczne, musimy się czuć świetnie - to naprawdę możemy namieszać. Wierzę, że tak będzie.
- W trakcie eliminacji nie graliśmy wielu sparingów. Zdarzało się, że przyjeżdżaliśmy na mecz o punkty, a z drugiego terminu FIFA rezygnowaliśmy. Nie wpłynęło to na nas negatywnie. Automatyzm, naturalność, pewność siebie biorąca się z kolejnych zwycięstw powodują, że nawet gdy mierzymy się z silnym rywalem, pozostajemy spokojni. A spokój w futbolu jest kluczowy. Nie można przed meczem z mocną drużyną tracić kontroli nad umysłem, bo traci się też kontrolę nad umiejętnościami. Taki zawodnik boi się wziąć odpowiedzialność na siebie, dryblować, szybko oddaje piłkę, a nie o to chodzi. Na wielkich turniejach spokój jest bardzo ważny. Przypomnijcie sobie Euro 2012, gdy szybko się wypompowaliśmy. Pierwsza połowa z Grecją była dobra, druga - niekoniecznie, a na ME trzeba od początku do końca grać na takim samym poziomie.
- Tak. Po zwycięstwie z wyspiarzami możemy myśleć w ten sposób: za nimi pierwsze spotkanie, pierwszy gol, pierwsze emocje. Przyjdzie spokój. Jeśli stracimy punkty, zacznie się presja, stres, poczujemy, jak wysokie są oczekiwania, będziemy mieli przed sobą wizję meczu z Niemcami i świadomość, że nie ma już miejsca na pomyłkę. To też czasami plącze nogi. Zawsze lepiej dobrze rozpocząć turniej, później dzięki temu jest łatwiej. Z drugiej strony - musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli rozpoczniemy źle, nie będzie to oznaczało końca turnieju.
- Z drugiego koszyka nie chciałem Włochów, z pierwszego - Francuzów. Przed losowaniem myślałem, że niezależnie od wszystkiego łatwo nie będzie. Były dwie, trzy drużyny - jeszcze Rosja - które chciałem ominąć. Generalnie z pierwszego koszyka musieliśmy trafić na zespół, który będzie faworytem grupy i całego turnieju. Chodziło o to, żeby z drugiego koszyka wylosować zespół w naszym zasięgu.
Wiadomo, że mogliśmy trafić gorzej, na przykład zamiast Szwecji do grupy z Belgią, Włochami i Irlandią, mogliśmy lepiej - zamiast Węgier do grupy z Portugalią, Islandią i Austrią, ale to jest turniej. Zdarza się, że wielkie zespoły - na przykład Hiszpania, która z mundialu w Brazylii odpadła po trzech meczach - nie trafiają z formą. To absolutnie kluczowe.
- Porównałbym go do Jürgena Kloppa. Potrafi porozmawiać, tąpnąć. Na meczach zdarza mu się krzyknąć.
Nie lubię porównywać trenerów, bo każdy ma coś swojego - jakąś wizję, atuty. Trener Nawałka zna się na robocie i potrafi świetnie analizować.
Wybierz Ikonę Sportu 2015 czytelników Sport.pl [GŁOSOWANIE] Mobilna wersja plebiscytu na Ikonę Sportu 2015 czytelników Sport.pl [GŁOSOWANIE]