Michał Listkiewicz dla Sport.pl: Możemy zostać "czarnym koniem" Euro [ROZMOWA]

Zbigniew Boniek pamięta nasze błędy i zrobi wszystko by ich nie powtórzyć - powiedział Michał Listkiewcz. Były prezes PZPN skrytykował także reformę ligi i apeluje do władz o zmianę myślenia.

Michał Listkiewicz pełnił rolę prezesa PZPN w latach 1999-2008. W tym czasie reprezentacja Polski dwukrotnie awansowała na mundial i zadebiutowała na mistrzostwach Europy w Austrii i Szwajcarii. Przed każdym z tych turniejów media, ale również sami reprezentanci zapowiadali walkę o najwyższe cele. Niestety wraz z hucznymi zapowiedziami nie szły w parze dobre wyniki. Polska od lat 80-tych nie wyszła z grupy na żadnej z wielkich imprez.

Antoni Partum: Po ceremonii losowania grup na Euro 2016 zapanował optymizm. Czy podziela Pan opinie dziennikarzy i bukmacherów?

Michał Listkiewicz: Przestrzegałbym przed nadmierną dawką optymizmu. Najlepszą nauczycielką jest historia. Po awansie do Korei było nieustanne świętowanie. Reklamy, autografy, zjazdy i każdy wie jak się skończyło. Na szczęście Zbigniew Boniek i selekcjoner tonują ten entuzjazm. Nie chcą popełnić błędów, które my popełniliśmy. Obecny prezes ma tę przewagę, że był w Korei. Pozwoliliśmy Engelowi i piłkarzom świętować za długo. Dziś nie możemy tego powtórzyć.

Mecz otwarcia zagramy z Irlandią Północną. Nie jest potęgą a jednak wydaje się, że to wymagający rywal?

Wbrew wszelkim pozorom, najbardziej obawiam się właśnie starcia z nimi. To są typowi "drwale" i nie boję się o wynik - chociaż śmierdzi remisem - a o skutki tego spotkania. Boję się, że nasi piłkarze zostaną zamęczeni fizycznie i mocno poobijani. Na Euro gra się co trzy dni, a nie mamy przecież szerokiej ławki.

Drugie spotkanie zagramy z Niemcami. W czterech ostatnich pojedynkach z nimi przegraliśmy tylko raz, ale to wciąż są mistrzowie świata. Gramy o zwycięstwo czy limit szczęścia został już wyczerpany?

- Statystyka mówi, że na 10 meczów pomiędzy zespołem lepszym i słabszym - osiem razy wygrywa silniejsza drużyna, a tylko raz przegrywa i raz remisuje. Wydaje mi się, że akurat trafiliśmy na te dwa ostatnie mecze. Szczerze mówiąc bardziej podobała mi się postawa Polaków w przegranym spotkaniu, niż w tym wygranym, ale wtedy dopisało nam szczęście. Mecze z Niemcami to zawsze sprawa szczególna. Choćby ze względu na historię. Myślę, że wygrana z nimi, byłaby ''cenniejsza" niż zwycięstwa z Irlandią i Ukrainą razem wzięte. Też jednak pamiętajmy o naszej sile. Byliśmy losowani z trzeciego koszyka, a śmiało moglibyśmy być z drugiego, a nawet pierwszego - biorąc pod uwagę tylko ostatni rok.

Fazę grupową zakończy mecz z Ukrainą. Na przestrzeni ostatnich kilku lat, wyglądaliśmy na ich tle blado. Czy wreszcie okażemy się lepsi od naszych wschodnich sąsiadów?

- Jeżeli przed tym meczem będziemy mieli na swoim koncie cztery punkty - w co gorąco wierzę - to może będzie to świetna okazja dla rezerwowych. Adam Nawałka mógłby wówczas dać odpocząć kilku kluczowym graczom i sprawdzić umiejętności pozostałych zawodników.

Dwóch najlepszych ukraińskich piłkarzy: Andrij Jarmołenko i Jewhen Konoplanka lubią akurat "szaleć tam', gdzie my nie czujemy się silni - czyli na bokach obrony. Czy to jest poważny kłopot?

- Nie. Można to zneutralizować defensywnymi pomocnikami. Krychowiak jest w stanie ich "pomęczyć". Ukraina też ma swoje kłopoty - czołowe kluby nie grają u siebie. Np. Szachtar Donieck rozgrywający mecze we Lwowie. Najlepsze ligowe drużyny nie są oparte na Ukraińcach. W ich federacji też nie wszystkie pieniądze są wypłacane na czas. Taki chaos organizacyjny przenosi się również na reprezentację. A z drugiej strony... Trudno o lepszą motywacje dla piłkarzy niż szansa wypromowania się na Euro. Łatwo z pewnością nie będzie ...

Na wielkich turniejach zawsze naszym celem był awans z grupy. Teraz będzie to jednak możliwe nawet z zaledwie trzema punktami. Czy w takim razie cel się zmienił?

Plan minimum to awans z grupy, a później dopiero zaczniemy się martwić. Wierzę, że Polska może okazać się "czarnym koniem" tego turnieju. Ciężko nim nazwać np. Belgów - ich kadra jest już naprawdę mocna. Niespodzianką na Euro mogą być również Austriacy i Szwajcarzy.

Czy kadra Nawałki jest lepsza od poprzednich?

- Wszystkie te reprezentacje osiągnęły gorsze wyniki od swojego potencjału.

Ekipa Jerzego Engela - zbyt dużą wagę poświęciła radości z awansu, reklamom, "zupkom" itp. Pawłowi Janasowi brakowało ludzi wokół. Część sztabu szkoleniowego odwróciła się od niego. Dla mnie błędem było również pominięcie w selekcji Jerzego Dudka i Tomasza Frankowskiego. Nawet jakby nie grali, byliby wartością dodaną, Paweł twierdził inaczej...

Beenhakkerów było dwóch. Tak jak z Pablo Picasso. Wczesny i późny. Ten "pierwszy" był wspaniały. Zmienił i rozwinął nas, środowisko piłkarskie. Ten "drugi" się kłócił i niepotrzebnie wdał się w konflikt z otoczeniem. Osoba tej klasy, powinna zlekceważyć niesprzyjające głosy.

Mijają lata, zmieniają się reprezentacje, a proces szkolenia młodzieży wciąż kuleje. Ostatnia reforma Ekstraklasy chyba też nie podniosła znacząco poziomu ligi... Gdzie leży problem?

- Mnie się ta reforma nie podoba. Polska to duży kraj, w naszej lidze powinno być 18 drużyn. Są dwa modele typu lig. Jeden jest anglosaski. Opiera się na prostych zasadach. Kilka drużyn spada i tyle samo awansuje, niektóre grają w barażach. Wszystkie ligi są połączone i wszystko jest klarowne.

Zobacz wideo

Drugi model to amerykański. Coś na wzór "zamkniętej" ligi jak NBA czy MLS. I my niestety idziemy powoli w kierunku tego drugiego.

Jakbyśmy dodali z I ligi Wisłę Płock, Zagłębie Sosnowiec, GKS Katowice czy Miedź Legnicę to poziomowi Ekstraklasy by to nie zaszkodziło. Mam nadzieję, że w końcu będziemy mieli 18 drużyn... Ale większy problem leży gdzie indziej. My nie produkujemy piłkarzy.

Czy współpraca z Double Pass to zmieni? Jest to firma odpowiadająca za ostatnie sukcesy reprezentacji Belgii czy Niemiec. Po nieudanych turniejach, wymyślono nowy system szkolenia młodzieży. Efekty wyglądają imponująco. Belgowie z 66. miejsca zostali liderem rankingu FIFA.

- Powstaje coraz więcej akademii, a liczba piłkarzy wyprodukowanych nie rośnie. Akademie są często przedsięwzięciami komercyjnymi. Znani zawodnicy firmują nazwiskiem daną szkołę. A jakość jest często średnia.

Pozostaje pytanie, kto jest odpowiedzialny za pozytywną zmianę w Belgii. Komercyjna firma? Czy jednak praca ludzi? Każda próba wyjścia z zapaści szkolenia młodzieży jest dobra, ale szkoda, że naszych juniorów musi szkolić zagraniczna komercyjna firma za nasze pieniądze. A przecież mamy świetne tradycje. Zdobywaliśmy w przeszłości (2001r.) Mistrzostwo Europy u-18! Michał Globisz, Andrzej Zamilski. Mieczysław Broniszewski to świetni fachowcy.

Co stoi więc na przeszkodzie w powtórzeniu dawnych sukcesów?

- Egoizm klubów i zachłanność menadżerów. Także wysoka cena polskiego piłkarza w porównaniu z Czechem czy Słowakiem. Jeśli firma ma pomóc, to niech pomoże. Ale żebyśmy się nagle nie uzależnili od nich. Nie jesteśmy tak słabi - żeby polską myśl szkoleniową wyparła belgijska firma. Wyzwaniem jest zwiększenie ludzi uprawiających futbol. Nie na orlikach, ale poważnych piłkarzy. To jest dramat! Mamy 400 tysięcy zarejestrowanych piłkarzy a taka Holandia ma 2 mln, Niemcy mają 4 mln. Węgrzy 300 tys. a jest to mniejszy kraj (10 mln ludności). Poza tym w jakich warunkach trenuje młodzież? Orliki to świetna rzecz, ale dla amatorów. Tam nie znajdziemy kolejnych "Lewandowskich". Potrzebujemy pełnowymiarowych boisk.

Niech ta belgijska firma przyjedzie i pomoże, jednak istotne jest moment kiedy zakończy swoją działalność. Oni po pewnym czasie będą musieli odejść, a niech zmiany pozostaną trwałe.

Zwolennicy reformy powołują się na Niemcy... Tylko, że w takim Bayerze Leverkusen jest 3-4 trenerów na drużynę, a takie np. Podbeskidzie to ma tyle grup juniorskich...

- Pamiętam jak ś.p. Włodzimierz Smolarek opowiadał o Holandii. Tam jeden trener był np. od dośrodkowań lewą nogą, a inny tylko od gry głową.

A u nas? Jeden pan zarabiający 800 zł, który ma w dodatku trzy inne zajęcia, bo musi rodzinę utrzymać próbuje wyszkolić młodego zawodnika. Nie da się tego porównywać.

Jak można zacząć niwelować różnice?

- Samą Ekstraklasą, menadżerami i reprezentacją - PZPN nie może żyć. To tylko wierzchołek potężnej góry. Związek sam nie da rady. Futbol mus być masowy. Od szczebla gmin i powiatów. My idziemy w stronę wielkich imprez, pucharów komercyjnych. Fajnie, że zwycięzcy Tymbark czy Coca-Cola cup zagrają z młodzikami z Barcelony, ale wrócą i co? Koniec. W futbol trzeba zaangażować samorządy, może także parafie? Mamy ich w Polsce tysiące. Oprócz modlitw i pielgrzymek można wychować dzieci przez sport. Np. bracia Brożkowie pochodzą z takiego klubu. Kiedyś w każdej wiosce był PGR i boisko. Przy zmianie ustroju "wylano dziecko z kąpielą". Zlikwidowano PGR-y to i boiska zaorano. Media się naśmiewają z tzw. "leśnych dziadków", ale bez dobrej organizacji na najniższym szczeblu nie zmienimy niczego. Blisko 80 procent reprezentantów wywodzi się z małych, wiejskich klubików. Symbolem tego jest np. Jacek Krzynówek, który codziennie przemierzał wiele kilometrów by tylko dojechać na trening kilka wiosek dalej.

Tęskni Pan za PZPN-em?

- No pewnie. To większość mojego życia zawodowego. Nadal mam tam wielu przyjaciół.Nie rozważam powrotu w roli prezesa. Ale moim cichym marzeniem jest stanowisko wiceprezesa do spraw zagranicznych. Pełniłem tę funkcję i znam się na tym. Nawet może nie "wice", ale np. po prostu na doradcę? Chciałbym też zorganizować mistrzostwa świata kobiet. Może coś z piłką plażową? Jest jeszcze miejsce do wykazania się. U Pana Kazia Górskiego zajmowałem się sprawami zagranicznymi, dlatego to byłoby ładnym zwieńczeniem mojej piłkarskiej przygody.

Zobacz areny Euro 2016. Niektóre zbudowane od zera. Imponujące! [ZDJĘCIA]

Czyj to pomnik? [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.