Polsko-amerykański diament - Matt Miazga oficjalnie w Chelsea

20-letni Mateusz Miazga przebojem wdarł się w zeszłym sezonie do podstawowej jedenastki New York Red Bulls. Dołożył ogromną cegiełkę do zwycięstwa drużyny w konferencji wschodniej i do awansu do półfinału fazy play off Major League Soccer. Polsko-amerykański talent został oficjalnie zawodnikiem Chelsea. Z drużyną ze Stamford Bridge związał się 4,5 letnim kontraktem.

- Naprawdę chciałbym grać w reprezentacji Polski, bo jestem Polakiem. Do polskiej kadry nie mogę się jednak pchać na siłę - mówił w 2003 roku Lukas Podolski. Jak się później jego los potoczył wszyscy doskonale wiemy. Niedawno koło nosa polskiej reprezentacji przeleciał następny talent - Mateusz Miazga. Co prawda, 20-latek nigdy tak szczerej deklaracji jak Podolski nie złożył, ale tematu gry z orzełkiem na piersi nie unikał. W wywiadach nieśmiało przyznawał, że mimo tego, że na świat przyszedł w Clifton w Stanie Nowy Jork, wciąż czuje się Polakiem. To wszystko za sprawą rodziców, którzy wyemigrowali do USA z okolic Rzeszowa. Wychowali Mateusza w duchu polskiej tradycji. W domu mówią po polsku, na wakacje wciąż latają do Polski, w niedzielę jedzą wspólne obiady, a w wigilię na ich stole znajdziemy polskie potrawy.

Reprezentacja USA zawsze pamiętała, Polska nie

Ojciec Mateusza szybko dostrzegł drzemiący w nim talent. W 2009 roku zabrał 14-letniego syna do Polski na konsultację, która odbywała się pod okiem obecnego szkoleniowca reprezentacji Polski U-21, Marcina Dorny. Wysoki, jak na swój wiek, Miazga pozostawił po sobie dobre wrażenie. Dorna to zapamiętał. Trzy lata później postanowił powołać go na zgrupowanie kadry do U-17. Miazga zagrał wówczas 90 minut przeciwko Słowenii i znów nie zawiódł. Zebrał bardzo dobre oceny, ale następnego powołania się nie doczekał. Dlaczego? Dorna rozpoczął pracę w kadrze U-21, a jego następca Marcin Sasal o młodym obrońcy zapomniał.

Od 2013 roku Miazga stał się częścią pierwszego zespołu New York Red Bulls. Wpatrując się w grę Rafaela Marqueza - byłego zawodnika Barcelony i kapitana reprezentacji Meksyku - zbierał piłkarskie szlify. Szybko załapał się do młodzieżowej kadry Stanów Zjednoczonych i piął się po jej szczeblach. W przeciwieństwie do polskiej kadry, tutaj trenerzy wciąż utrzymywali z nim stały kontakt. To pozwoliło im uprzedzić Marcina Dornę, który próbował powołać go do kadry U-21. - Ostatni raz rozmawialiśmy w listopadzie. Umówiliśmy się, że będziemy w kontakcie. Ale od tamtej pory nie zadzwonił - mówił w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Mateusz Miazga.

"Ma potencjał, aby zostać jednym z najlepszych"

W styczniu 2015 roku drużynę New York Red Bulls objął Jesse Marsch. Nowy trener od razu "zakochał się" w talencie Miazgi. Nie mógł oprzeć się jego znakomitym warunkom fizycznym (191 cm, 84 kg), zdolnościom przywódczym i boiskowej mądrości. Od tego czasu Miazga u boku bardziej doświadczonego Damiena Perrinelle rozegrał 30 meczów. Znakomicie radził sobie z zatrzymaniem takich gwiazd jak: David Villa i Sebastian Giovinco. Jego drużyna wygrała fazę zasadniczą wschodniej MLS tracąc najmniej bramek w 10-zespołowej stawce (43) i dotarła do półfinału play offów. Pozbawiona gwiazd formatu Henry'ego i Marqueza miała szansę na pierwszy w historii triumf w MLS. - Trener dał mi potrzebne zaufanie - mówił Mateusz Miazga. - Podoba mi się system, w którym gramy w defensywie. Pomocnicy mocno naciskają na rywala już w środku pola, dzięki czemu nam obrońcom gra się łatwiej. Jesteśmy bardzo zorganizowani. Nie mamy gwiazd. Cały nasz zespół jest gwiazdą.

Ostatnie zdanie Miazgi już niedługo może przestać być aktualne. Amerykańscy eksperci nie mają wątpliwości, że Miazga w znacznym stopniu przyczynił się do znakomitych wyników zespołu. - Myślę, że był jednym z najlepszych obrońców w lidze w tym sezonie i powinien być brany pod uwagę podczas gali nagradzania najlepszych piłkarzy - chwalił go trener New York RB Jesse Marsch. - Startuje z wysokiego pułapu. Wszystko bierze się z jego mentalności, świadomości i warunków fizycznych. Jego potencjał jest ogromny - dodał Marsch. Wtórują mu inni. - To zdecydowanie największy talent w MLS. Ma potencjał, aby zostać jednym z najlepszych obrońców dekady - mówił o nim jeden z ligowych skautów.

 

Na oku Premier League

Miazga porównywany jest do młodego Jaapa Stama (sir Alex Ferguson uważa go za jednego z najlepszych obrońców w historii) i Władysława Żmudy, który był kluczowym piłkarzem reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w 1974 i 1982 roku. Sam wzoruje się na Boatengu, Varanie i Ramosie. - Nie zamierzam ich kopiować. Mogę pożyczyć jeden lub dwa elementy, ale chcę stworzyć własną tożsamość piłkarską - przyznał Miazga.

Już latem o Miazdze zaczęły marzyć kluby z Premier League. Kto nie chciałby w tej lidze wysokiego obrońcy z umiejętnością wyprowadzania piłki? - Jestem świadomy tych plotek, ale w tej chwili skupiam się tylko na grze dla NYRB - komentował plotki Miazga. - Oczywiście kiedyś chciałbym zagrać na najwyższym poziomie, ale obecnie jestem tutaj szczęśliwy. Mogę tu jeszcze się rozwijać, stać się lepszym graczem. Kiedy nadejdzie czas będę gotów na podbój Europy. Kocham tę ligę. Mam nadzieję, że kiedyś tam zagram - dodał.

Ten czas nadszedł szybciej niż myślał. W styczniu Chelsea złożyła Amerykanom ofertę w wysokości 5 mln euro, która została zaakceptowana. Miazga podpisał z mistrzem Anglii 4,5 letni kontrakt. Wielka kariera stanęła przed nim otworem.

Obserwuj autora na Twitterze

Nigdy nie zagra z orzełkiem na piersi

W polskich mediach temat gry Miazgi w polskiej reprezentacji wrócił ostatni raz przed meczem eliminacji z Gruzją. Kamil Glik był zawieszony za kartki, a jego następców szukać u nas na próżno. Amerykanie zaczęli bać się o diament, który szlifowali. Bali się, że Miazga wybierze perspektywę gry na Mistrzostwach Europy we Francji. Ten jednak ze spokojem odpowiadał na kolejne pytania o wybór reprezentacji. - Moja rodzina chce żebym grał dla Polski, a moi przyjaciele zachęcają mnie do wyboru USA. Jestem rozdarty. Czuje się Polakiem i Amerykaninem. To trudna decyzja. Być może zdecyduje to, kto zgłosi się pierwszy - mówił Miazga.

Telefon od Adama Nawałki jednak nie zadzwonił. Z kolei Amerykanie wciąż dmuchali na talent. - On jest przyszłością amerykańskiej piłki nożnej - apelował były zawodnik USA, Tab Ramos. - Wierzyliśmy w niego od pierwszego dnia. Wierzę, że mamy również lepszy program rozwojowy niż Polska.

Brak odzewu ze strony polskiej wreszcie wykorzystał Juergen Klinsmann. Wysłał Miazdze powołanie na eliminacyjny mecz z Saint Vincent i Grenadyny. Po 58. minutach gry USA rozbijały rywala 5:1. Klinsmann nakazał Miazdze rozgrzewkę. Cztery minuty później Matt Miazga zastąpił Fabiana Johnsona. Zadebiutował. Z orzełkiem na piersi nie zagra już nigdy.

Czy Mateusz Miazga podjął dobrą decyzję?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.