Polska - Islandia 4:2. Zieliński zwycięzca

Piotrowi Zielińskiemu coraz bardziej groziło wypadnięcie na boczny tor polskiego futbolu, ale nowy sezon, zmiana pozycji i nabranie wiary w swoje umiejętności mogły odmienić losy jednego z większych talentów naszego kraju. Jego występ w meczu z Islandią jest tego najlepszym potwierdzeniem.

Kolejne miesiące z życia reprezentacji będą przypominały "Szansę na sukces" - piłkarze z dalszych miejsc rankingu Adama Nawałki będą wystawiani na kolejne próby, będą osądzani z każdą minutą rozegraną w lidze i kadrze. Kto okazję wykorzysta, pojedzie na Euro we Francji.

Selekcjoner nie ukrywa, że dla niektórych już to listopadowe zgrupowanie jest ostatnim dzwonkiem. Piotr Zieliński był wśród nich - on zaczynał w pierwszym składzie dwa ostatnie sparingi i srogo rozczarowywał, w przerwie Nawałka go zmieniał. Ze Szwajcarią, z Grecją i w eliminacjach z Gibraltarem miał być "dziesiątką", piłkarzem kreatywnym, odpowiedzialnym za dostarczanie piłek skrzydłowym i napastnikowi. Jednak nie zaliczył nawet jednego kluczowego podania, przegrywał większość pojedynków a o grze drużyny decydowali inni.

Czas 21-latkowi uciekał, choć z pełną stanowczością nie można stwierdzić, że dla niego słaby występ z Islandią byłby pożegnaniem z szansami na podróż do Francji. Adam Nawałka cenił jego umiejętności, do kadry powoływał nawet, gdy pomocnik siedział na ławce w swoim klubie lub wchodził wyłącznie na końcówki spotkań.

Może Zieliński potrzebował też dobrej woli trenera klubowego? Marco Giampaolo w Empoli pojawił się latem i od razu zmienił pozycję Polakowi - cofnął, nie widział go za plecami napastnika ani na skrzydle, lecz jeszcze bliżej środka pola. Zieliński wcześniej tam występował, zagrał choćby z Danią jeszcze gdy selekcjonerem był Waldemar Fornalik, ale sam przyznawał, że woli być "dziesiątką".

Te pierwsze miesiące sezonu okazały się dla niego okresem testów i nauki, ale Zieliński kolejne sprawdziany zaliczał na coraz lepszą ocenę. Nie bał się starć i bezpośredniej walki, zaliczał coraz więcej odbiorów (średnia w Serie A dwa razy wyższa niż w poprzednim sezonie), przechwytów oraz częściej fauluje. Dość powiedzieć, że w tym sezonie jego średnia pojedynków jest wyższa niż Grzegorza Krychowiaka - skuteczność nie, ale trudno, by równał się i w tym z największym bulterierem ligi hiszpańskiej.

Pomimo pamięci o zmianie roli w klubie, decyzja Nawałki o ustawieniu Zielińskiego obok Krychowiaka była zaskakująca. Selekcjoner najwięcej ostatnio mówił o zdobywaniu kontroli nad meczem i nie wypuszczaniu jej, więc naturalnym wydawało się, że reprezentacja będzie starała się to robić najpierw przez przewagę liczebną w środku pola. Nawałka jednak uznał, że nie warto więcej przerywać świetnej współpracy Milika z Lewandowskim, nie warto tracić napastnika na skrzydła, ale nakręcać za to rywalizację o miejsce obok Krychowiaka.

Jeszcze na minutę przed początkiem spotkania pomocnik Sevilli wziął na bok Zielińskiego i w kilku zdaniach tłumaczył mu jego rolę, jakby uzupełniając instrukcje Adama Nawałki. Jednak w pierwszej połowie - pomimo kilku błysków, jak prostopadłe podanie do Milika, czy piękny przerzut do Piszczka - Zieliński nie błyszczał. Był raczej w cieniu Krychowiaka, który starał się w każdej akcji uczestniczyć od jej początku do samego końca. Schodził między środkowych obrońców, a kilkadziesiąt sekund później wybiegał na prostopadłe podanie pod drugą bramką.

Nie można jednak powiedzieć, by przed przerwą Zieliński grał słabo. Poza jedną stratą miał kilka zagrań prostych, ale bardzo inteligentnych, przyspieszających akcje Polaków. Grał na dwa, trzy kontakty, nie przytrzymywał piłki... Jednak nawet wychodząc do podań nie otrzymywał ich od obrońców, którzy szukali długimi zagraniami napastników. Gra reprezentacji Nawałki wyglądała może nie chaotycznie, ale niecierpliwie, była rwana.

Pozostanie to tajemnicą szatni, ale w przerwie musiało dojść do kolejnej rozmowy Krychowiaka z Zielińskim. A może to sam selekcjoner zainterweniował? Nawet jeśli Zielińskiego oglądaliśmy jeszcze tylko kwadrans, to były to minuty naznaczone jakością, pewnością siebie, wszystko z korzyścią dla zespołu. Co o tym zadecydowało? Krychowiak przejął na siebie niemal całkowicie grę defensywną, a Zieliński przejął odpowiedzialność za rozegranie. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

Akcja na pierwszego gola była kapitalna - z długim zagraniem do Lewandowskiego, odegraniem piętą, spokojem oraz klasą Zielińskiego przy piłce, wybraniu podania do Grosickiego zamiast strzału... Dokładnie na takie zachowanie, błysk 21-latka czekał miesiącami Nawałka. Czasem trudno o lepszą perspektywę niż ta przeciwnika - stąd pewnie sam Gylfi Sigurdsson, jeden z najlepszych rozgrywających Premier League, byłby dumny z takiej akcji.

Zieliński się nie zatrzymywał, ale rósł w oczach z każdą sekundą. Kręcił rywalem, oszukiwał balansem ciała, podawał, gdy powinien, a raz nawet pięknym wślizgiem rozpoczął kontrę. Ostatecznie szkoda było patrzeć, że po sześćdziesiątej minucie schodzi z boiska, bo jego gra dawała drużynie coraz więcej.

Ale niech go selekcjoner jeszcze schowa, niech pokaże, że tyle wystarczyło i będą kolejne okazje, by w nowej roli odnajdywał się także w kadrze. Tak łatwo Polska traciła kreatywnych i utalentowanych piłkarzy, którzy przepadali w zagranicznych ligach, wracali do kraju i wpasowywali się w szarzyznę ekstraklasy. Zieliński zagrożenie wypadnięcia na boczny tor polskiego futbolu znacząco oddala. Może być to jedna z lepszych wiadomości w tym roku.

Najlepsze memy po sparingu Polska - Islandia [ZOBACZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.