Polska - Grecja 0:0. Zbigniew Boniek: Nie czas na fanfary

- Mamy trudny finisz eliminacji, ale zapewniam, że także rywalom będzie z nami ciężko. Myślę, że pojedziemy na Euro 2016. Gdyby się nie udało, byłoby źle - mówi prezes PZPN Zbigniew Boniek w rozmowie ze Sport.pl.

Dariusz WołowskiDariusz Wołowski Fot. Sport.pl Dariusz Wołowski Ile zdrowia kosztował pana mecz z Gruzją? Czy może reagował pan jak piłkarze, którzy zapewniali, iż nawet przez chwilę nie zwątpili w zwycięstwo?

Zbigniew Boniek: Zaczynało się robić nerwowo, gdy Arek Milik zdobył pierwszą bramkę. Ale nie przesadzajmy, pierwsze pół godziny pod względem poziomu gry było naszym najlepszym w eliminacjach. Robert Lewandowski zdobył hat-tricka w ostatnich czterech minutach, ale mógł to zrobić w pierwszych dwudziestu i emocje by się skończyły. Ale wraz ze zmarnowanymi okazjami na gole mogła wkraść się niepewność, więc jakieś nerwy były.

Po meczu z Grecją ktoś powiedział, że największym wygranym zgrupowania był Michał Pazdan. Zgoda?

- Indywidualnie tak. Przyglądam mu się od lat, zawsze go ceniłem, bo to zawodnik, który myśli, piłka mu nie przeszkadza, ma w sobie pokorę i pracowitość potrzebną do rozwoju. Ale długo miałem poczucie, że nie potrafi wykorzystać potencjału. Każdy piłkarz dojrzewa w innym momencie, Pazdan ma dziś 27 lat i czas, by zwojować coś w kadrze.

Czyli we wrześniowym meczu z Niemcami na środku obrony mogą zagrać Pazdan i Kamil Glik?

- Tak proszę ze mną nie rozmawiać, bo od ustalania składu mamy selekcjonera. Nawet gdybym czytał w jego myślach, to nie ma pewności, czy nie zmieniłby któregoś z wymienionych przeze mnie nazwisk, by pokazać, że on tu rządzi. Skład na Niemcy ustali Adam Nawałka, ja mogę tylko sądzić, że po meczach z Gruzją i Grecją Pazdan jest znacznie bliżej pierwszej jedenastki.

Czy w sparingu z Grecją nie rozczarowali pana środkowi pomocnicy: Karol Linetty, Piotr Zieliński i Ariel Borysiuk?

- Uważam, że to utalentowani gracze, w Linettym widzimy przyszłość reprezentacji, Zieliński to jeden z najzdolniejszych polskich piłkarzy, ale nikt nie wymaga od nich, by już dziś brali na siebie ciężar rozstrzygania meczów. Etapów rozwoju się nie przeskoczy, trzeba iść krok po kroku, dlatego sparing z Grecją był wartościowy. Żeby dać kadrze tyle, ile dają klubom, muszą się oswoić, dojrzeć do gry na wyższym poziomie. Uwierzyć w siebie. Na to trzeba czasu, gry i doświadczeń, innej drogi nie ma.

Grecy pokazali wyższą kulturę gry, choć są na ostatnim miejscu w grupie eliminacji Euro 2016.

- Są lepiej wyszkoleni technicznie, więc atak pozycyjny sprawia im mniej kłopotu, ale na tym świat się nie kończy. My graliśmy z kontry, to jest nasz styl i nasza siła. A jak się szybko rozgrywa piłkę, łatwiej ją stracić. Na boisku nie chodzi jednak o maksymalizację posiadania piłki, ale o stwarzanie zagrożenia pod bramką. Gdybyśmy porównali szanse na gole, wyszłoby 3:0 dla nas. Nie zapominajmy jednak, że drużyna Nawałki składa się z kilku graczy europejskiej klasy i kilku niższej. Kilku z tych pierwszych we wtorek nie było.

Powrót do kadry Kuby Błaszczykowskiego był jednym z wydarzeń tego zgrupowania.

- Jeśli znów chce pan wracać do opaski kapitańskiej, to ja odpuszczam, bo to medialny bełkot. W złym guście. Nikt w drużynie do tego nie wracał, temat pulsuje wyłącznie w głowach dziennikarzy. Kuba został przyjęty jak piłkarz zasłużony dla reprezentacji, który wraca po kontuzjach. Na boisku pokazał, że wciąż może być jednym z najważniejszych graczy, ale na razie jest daleki od szczytu formy. W gazie takim jak przed kontuzją da drużynie zdecydowanie więcej niż z Gruzją i Grecją. Ale gdyby nawet był gwiazdą numer 1, nie on będzie rządził. Od tego jest trener, i kropka. Reszta - tak Błaszczykowski, jak Lewandowski i inni - musi to przyjąć do wiadomości dla dobra ogółu. I nie widzę, żeby ktoś miał z tym problem: drużyna jest nadrzędną wartością i wszyscy jej służą. Nawałka jako szef uznał, że kapitanem jest Lewandowski, bo przecież trudno, by zespół nie miał kapitana, gdy Kuba się leczył. Robert się sprawdził, więc trener zdecydował, że wciąż będzie pełnił tę funkcję. Wszyscy muszą to zaakceptować.

Niemcy wybrali już siedzibę na Euro 2016 we Francji, choć jeszcze nie wywalczyli awansu. Jesienią 2014 r., po zwycięskim mundialu w Brazylii, byli przemęczeni i zgubili kilka punktów. Teraz pomkną od zwycięstwa do zwycięstwa bez kłopotów?

- Wiele drużyn wybrało i zarezerwowało wstępnie siedziby we Francji. Żartuję, że będzie od kogo je przejąć. My o rezerwacjach nie myślimy, chcemy być skromni, skupieni na wygraniu najbliższego meczu. Nie czas na fanfary, ale powagę. Znamy swoje atuty i ograniczenia. Czeka nas ciężka walka o awans, co do tego nikt wątpliwości nie ma. Niemcy też kłopotów nie unikną, choć ich potencjał jest ogromny. W meczu z nami będą faworytami, ale to nie znaczy, że go wygrają. Pojedziemy z myślą, że nie mamy nic do stracenia, a już na pewno nie więcej niż mistrzowie świata. Oni grają teraz inaczej niż zwykle, chętniej w ataku pozycyjnym, a przecież ich siłą kiedyś była szybka, bezpośrednia gra. We Frankfurcie my będziemy mogli tak zagrać. Co z tego wyjdzie, nikt nie wie. W Warszawie wynik też był inny, niż większość przewidywała.

Mówi pan, że myśli tylko o najbliższym meczu, ale będąc liderem grupy, trudno sobie wyobrazić, że te cztery pozostałe spotkania zakończą się tak źle, iż Polska wypadnie poza strefę awansu.

- Gramy dobrze, skutecznie, z pewnością siebie. Ale wciąż skromnie, jeszcze nic wielkiego się nie stało. Wolałbym, by to rywale czuli się pewniejsi swego niż my. Łatwo nie będzie nikomu. Powiedzieć mogę tylko tyle, że wygramy z Gibraltarem. W spotkaniach z Niemcami, Szkocją i Irlandią musimy uzbierać trzy punkty. To powinno wystarczyć. Gdy mnie pan spyta, czy to zadanie realne, powiem, że tak. Stawiam, że do Francji pojedziemy. Gdyby się nie udało, byłoby źle. Ale w naszej piłce mieliśmy już dość lekcji pokory, trzeba wyciągać wnioski. Nie żeby się wpędzać w kompleksy, ale myśleć trzeźwo o tym, co pozwoli osiągnąć cel. Mamy trudny finisz eliminacji, bo najpierw jedziemy do Szkocji, a trzy dni później mierzymy się z Irlandią w Warszawie, ale zapewniam, że także rywalom będzie z nami ciężko.

Wtorkowy sparing obniżył polski ranking FIFA, który będzie decydował o rozstawieniu przed losowaniem eliminacji mundialu w Rosji. Zamiast w drugim wylądujemy w trzecim koszyku. Trzeba było grać z Grecją?

- Znowu to samo: jak dziennikarze wymyślą problem, to wydaje im się, że na nim kończy się świat. Nawałka buduje drużynę, chce, by się rozwijała. Nie rozwinie się, nie grając. Już mówiliśmy, że mecz z Grecją potwierdził aspiracje Pazdana, a Borysiuk pokazał, że w razie kłopotów Krychowiaka można na niego liczyć. Żaden selekcjoner nie gra dla rankingów, to jakiś absurd. Miałby odwoływać mecze, by zająć lepszą pozycję w losowaniu? Przecież kadra Leo Beenhakkera miała morderczą grupę w eliminacjach do Euro 2008 i skończyła na pierwszym miejscu, bo grała dobrze. Potem w kwalifikacjach do MŚ w RPA trafiła na łatwych rywali i kompletnie zawiodła. Żeby zwyciężać, trzeba być mocnym, a nie dbać o rankingi. Nauczmy się wygrywać na boisku, a nie kombinować.

Jak się skończą eliminacje Euro 2016 w polskiej grupie? [WYTYPUJ SAM!]

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Czy Polska wygra swoją grupę w eliminach Euro 2016?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.