Polska - Grecja. Wróciła moda na reprezentację

Ta licytacja oczekiwań przed meczem z Grecją - czego się dowiemy? Kto będzie bliżej kadry na Euro? - to miara tego, ile kadra Nawałki już osiągnęła. Bo prawda jest taka, że dowiemy się niewiele, a mecze towarzyskie jeśli w ogóle zapadają w pamięć, to głównie ze złych powodów: klęsk, kontuzji czy takiego zamieszania, jak to z koszykami. Więc lepiej życzmy sobie i piłkarzom: ciszej nad tą Grecją. I miłych wakacji. Początek meczu o godz. 20.45. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji Sport.pl LIVE!

Z przecieków z obozu kadry wynika, że nie będzie żadnego kombinowania ze zmianami, by przekroczyć limit i mecz nie był oficjalnie uznany. W sztabie doszli do wniosku, że zamieszanie wokół rankingu FIFA i rozstawienia w zbliżającym się losowaniu eliminacji mundialu 2018 trzeba przyjąć na sportowo. Jeśli mamy z powodu tego meczu spaść z drugiego koszyka do trzeciego i bardziej ryzykować w losowaniu - trudno. Z naszych informacji wynika, że kilka godzin przed meczem dominowało przekonanie, że lepiej zrobić tak, niż zakpić z przepisów w żywe oczy. Choć pokusa była. Ale kombinowanie i wybieranie sobie przeszkód na papierze i tak łatwiejszej drogi do mundialu nie zagwarantuje, bo różnica między niektórymi drużynami z drugiego i trzeciego koszyka jest minimalna. Lepiej robić swoje z przekonaniem, że ważniejsze od losowania i tak jest to, jaką się ma drużynę. A mecz z Grekami potraktować jako benefis po minięciu półmetka eliminacji.

Mecz dla kibiców i sponsorów

Nie napiszę, że ten mecz w ogóle nie ma sensu, bo ma co najmniej 35 tysięcy sensów: tylu kibiców kupiło bilety do wtorkowego popołudnia i pewnie liczba ciągle rośnie. To że przedwakacyjny sparing z rywalem w kryzysie w ogóle wzbudza takie zainteresowanie, już jest miarą tego, jaką drogę przeszła kadra przez kilkanaście miesięcy pracy Adama Nawałki. Wróciła moda na reprezentację, nazbierało się oczekiwań sponsorów i partnerów PZPN i już nie dało się dłużej odwlekać takiego meczu. Dopiero drugiego towarzyskiego meczu od początku eliminacji Euro 2016. We wrześniu i październiku nie będzie czasu na sparingi, w listopadzie można zagrać towarzysko tylko pod warunkiem, że Polska nie będzie musiała grać w barażach. Więc został tylko najmniej atrakcyjny piłkarsko termin czerwcowy: gdy się akumulatory rozładowuje, a nie ładuje i wszyscy się już wyrywają na urlopy. Wypadło na Grecję, bo się akurat zgodziła zagrać.

Lepsze treningi niż sparingi

Ten mecz to ukłon wobec kibiców, wobec Lotosu - nowego sponsora głównego, wobec TVP, która kupiła prawa do meczów towarzyskich, a jeszcze żadnego meczu od czasu podpisania umowy nie było. I taki jest główny sens czerwcowego grania, a nie wielkie pożytki szkoleniowe. Gdyby takie były, to kadra grałaby za Adama Nawałki częściej. Ale selekcjoner wolał treningi od meczów. Na sparingach zależało mu tylko, dopóki się nie zaczęła gra o punkty w eliminacjach. Potem starał się już nie dokładać spotkań, żeby nie zaogniać relacji z klubami kadrowiczów. Teraz też o to zadbał, choćby zwalniając legionistów. Z nadzieją, że gest zostanie odwzajemniony, gdy przyjdzie do gry o punkty. Swoją drogą, to też ciekawe, że zamieszanie dotyczy postaci z dalszego planu kadry. A to że tacy piłkarze jak Artur Boruc, Wojciech Szczęsny czy Kamil Glik zostają na wakacyjnym zgrupowaniu i mają z tego przyjemność, uważamy już za oczywistość. To więcej mówi o kadrze niż jakikolwiek wynik z Grekami.

Inna Polska

Oczywiście, warto patrzeć i na boisko: jaką parę w obronie stworzą w Gdańsku Glik z Michałem Pazdanem, jak będą grać w pomocy Karol Linetty i Piotr Zieliński, jak wypadnie Kuba Błaszczykowski, grając po długiej przerwie w podstawowym składzie. Ale bez kategorycznych wniosków, bo takich ze sparingów wyciągnąć nie sposób. To zawsze jest granie do jakiegoś stopnia wybrakowane. Siłą obecnej kadry jest to, że w eliminacjach nawet gdy nie idzie, to ma zaciśniętą pięść. W sparingach się tego powtórzyć nie da. Za kadencji Nawałki sparingów poważnych - nie liczę meczów z Norwegią i Mołdawią w Abu Zabi - było sześć i Polska wygrała tylko jeden, a przegrała dwa. Do eliminacji to się ma nijak, w nich grała inna Polska.

To, co najważniejsze przed jesiennymi meczami o punkty już w czerwcu za nami: zwycięstwo z Gruzją, ulga Roberta Lewandowskiego, któremu już mocno ciążyło, że od ponad dziewięciu miesięcy nie strzelił gola w kadrze, i oczyszczenie atmosfery po sprawie Kuby Błaszczykowskiego. Takich możliwych punktów zapalnych było za kadencji Adama Nawałki kilka: sprawa powoływania Ludovica Obraniaka, potem Eugena Polanskiego, zmiany hierarchii wśród bramkarzy, w końcu - opaski dla Kuby. Teraz wreszcie przyszedł taki czas, gdy następnej tykającej bomby nie słychać. A czy ta cisza kadrze posłuży, i tak się dowiemy dopiero po wakacjach.

Zobacz wideo

Najbardziej niezwykłe trafienia z karnych - piętką, z rekwizytem... [WIDEO]

Czy Polska wygra z Grecją?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.