Euro 2016. Ziober: Błaszczykowski nie powinien się chować, my nie powinniśmy już o nim rozmawiać

Piłkarze, dziennikarze i kibice nie przestają dyskutować o nieobecności w kadrze Jakuba Błaszczykowskiego, bukmacherzy przyjmują zakłady, czy były kapitan wróci do drużyny w eliminacjach Euro 2016, a Jacek Ziober radzi, by skończyć temat i nie przegrać z Irlandią swojej szansy, tak jak zrobiła to kadra z nim w składzie w eliminacjach Euro '92. - W zeszłym roku to, co stworzył Nawałka, odpaliło i nie ma co szukać dziury w całym - przekonuje. Relacja na żywo z meczu Irlandia - Polska w niedzielę w Sport.pl o godz. 20.45.

Łukasz Jachimiak: Przed meczem Irlandia - Polska przypomina się panu poznańskie spotkanie z tym rywalem w eliminacjach Euro '92?

Jacek Ziober: Wolę tamtego meczu nie wspominać. Pokpiliśmy sprawę, dopiero w ostatnich minutach doszliśmy ich na 3:3, a gdybyśmy ich ograli, to w kończącym eliminacje spotkaniu z Anglikami zależelibyśmy tylko od siebie. Niby w tej ostatniej kolejce i tak przez długi czas mogliśmy czuć się uczestnikami finałów, bo po golu Romana Szewczyka z wolnego prowadziliśmy, ale w końcówce pogrążył nas nasz kat Gary Lineker, a dodatkowo Irlandczycy z 1:1 z Turkami zrobili 3:1 i było pozamiatane. Wierzę, że teraz w ostatniej serii eliminacji rewanż z Irlandią będzie dla nas już tylko meczem towarzyskim. Bo ta kadra chyba ma to, czego nasza nie miała.

Co to takiego?

- Na przełomie lat 80. i 90. mieliśmy w reprezentacji wspaniałych zawodników, ale nie mieliśmy kolektywu. Po latach z radością, ale i z żalem, że to się nie stało z nami, patrzyłem, jak zawodników układa w zespół Jerzy Engel. Zawodników gorzej wyszkolonych, mniej znaczących w swoich klubach od nas.

Trenerzy nie potrafili sobie z wami poradzić?

- Może trochę to też była ich wina, ale przede wszystkim my czuliśmy się za dużymi gwiazdami. Jedności nie było, każdy chciał się pokazać, wypromować, każdy na kadrę przyjeżdżał z jakimiś własnymi interesami. Dużo było wzajemnych pretensji, tworzyły się różne obozy. Głupio poprzegrywaliśmy swoje szanse. A teraz trzeba patrzeć pozytywnie. W zeszłym roku to, co stworzył Nawałka, odpaliło i nie ma co szukać dziury w całym.

Nie chce pan poruszać tematu Jakuba Błaszczykowskiego?

- A o czym tu mówić? Moim zdaniem Kuba robi błąd, że się nie pokazuje publicznie. Zamiast się chować powinien powiedzieć o swoich aspiracjach, wyczyścić sprawę, uciąć narastające spekulacje [bukmacher Fortuna wprowadził do swojej oferty zakłady dot. przyszłości Błaszczykowskiego w kadrze prowadzonej przez Nawałkę - kurs na to, że zawodnik Borussii dostanie powołanie i zagra w dowolnym meczu trwających eliminacji wynosi 1,15, a że do końca będzie pomijany przez trenera - 4,15]. Brak powołania dla niego popieram. Ale nie ze względu na te sytuacje pozaboiskowe. Jeżeli w klubie nie gra po 90 minut, to w kadrze nie powinno go być. Proste.

Chyba nie tak proste, skoro jest w kadrze Wojciech Szczęsny, który też nie gra, a nie ma choćby zbierającego świetne oceny za grę w Primera Division Przemysława Tytonia.

- No dobrze, w przypadku Błaszczykowskiego mamy jednak problem innej rangi. Kuba długo był kapitanem. Opaskę przejął po nim Robert Lewandowski, a wiemy, że prywatnie sytuacja między nimi jest trudna. Dlatego skoro Kuba nie jest jeszcze w formie, lepiej, że go w kadrze nie ma. Już jest zły, że stracił rolę szefa drużyny, a gdyby musiał usiąść na ławce rezerwowych, tarcia byłyby jeszcze większe. A Szczęsny? Przecież to bramkarz, a bramkarz tak szybko z rytmu nie wypada. Poza tym w kadrze jest jednym z trzech i wcale nie musi w niedzielę wystąpić.

Postawiłby pan na Artura Boruca czy Łukasza Fabiańskiego?

- Na Boruca. Od lat go cenię, zawsze jest solidny. Poza tym chłop cały czas jest głodny. Nie zawiedzie. My w ogóle nie mamy co się bać. Z Irlandii koniecznie trzeba przywieźć dobry wynik, bo naprawdę mamy go kim zrobić. Kamil Glik i Łukasz Szukała nie odpuszczą w obronie, w drugiej linii na wojnę śmiało mogą pójść Grzegorz Krychowiak i Tomasz Jodłowiec, a że Nawałka gra dwoma napastnikami, to jedno z naszych żądeł powinno swoje zrobić. Martwiłbym się, gdybyśmy nadal mieli trenera, który wychodzi jednym napastnikiem. Wtedy "Lewy" mógłby nawet piłki nie dotknąć. Irlandczykom pewnie o to będzie chodziło, dlatego znów otwiera się szansa dla Milika. Obyśmy tylko byli skuteczni. Bo tu stu szans nie będzie. Widziałem mecz Szkocja - Irlandia [w listopadzie Szkoci wygrali 1:0] i wszystkim, którzy go nie oglądali, radzę, żeby nastawili się na brzydkie 90 minut. Tam była masakra, jedni i drudzy grali bardzo ostro, na pograniczu zrobienia rywalom krzywdy. Te warunki trzeba będzie przyjąć, zapomnieć o technicznej grze i wykorzystać to, co się będzie miało.

Nie boi się pan, że zbyt wielu sytuacji napastnikom nie będą potrafili wykreować skrzydłowi?

- Sławomira Peszkę dobrze znamy, wiemy, że to jeździec bez głowy, który w jednym meczu może i z pięć sytuacji sam na sam zepsuć. Ale jak odpali, to może być bardzo przydatny. Liczę, że wyjdzie mu kilka dryblingów, że raz i drugi pójdzie skrzydłem. Maciej Rybus też nie miał jeszcze w kadrze wielkiego meczu. Ciężko liczyć, że nagle obaj zagrają świetnie, ale też nie martwmy się na zapas, bo na pewno nie są tacy ostatni, żeby nie potrafili dograć napastnikom. Zresztą, Robert to najwyższa, światowa klasa. W ostatnich miesiącach widać to już i w kadrze. Dawno nie mieliśmy takiego kapitana. Jak będzie źle, to czuję, że w tej wojnie on pokaże, ile znaczy.

Uważa pan, że Irlandia będzie szukać swojej szansy tylko w zwarciu z Polską, że czuje się gorsza technicznie?

- Na pewno my mamy większy potencjał, lepszych piłkarzy. Poza tym oni nawet 20 lat temu, mając zawodników bardziej znanych i grających w lepszych klubach niż teraz, byli przede wszystkim drużyną walczaków. W wyspiarskich ekipach jest duch drużyny i trzeba go złamać. Nasze zadanie jest i trudne, i łatwe. Zawodnicy - wiedząc - że będzie ciężko, muszą sobie przypomnieć, że po pokonaniu Niemców nie wolno im się bać swojej szansy. W końcu trzeba uwierzyć, że Polska jest faworytem, że Polska przyjeżdża i wygrywa.

Jesteśmy już aż tak mocni?

- Na razie to, co wymyślił Nawałka, zdawało egzamin, więc trzeba wierzyć. Ale nie mówię, że nie cieszyłbym się z remisu. Punkt przybliżyłby nas do Francji. Zróbmy go w Dublinie, zróbmy w Szkocji, u siebie wygrajmy to, co nam zostało, i wtedy nawet przy porażce z Niemcami Euro będzie nasze.

Zobacz wideo

Jak się skończą eliminacje Euro 2016 w polskiej grupie? [WYTYPUJ SAM!]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA