Polska - Gibraltar 7:0. Jazda obowiązkowa

Reprezentacja Polski ograła 7:0 Gibraltar i została liderem grupy eliminacji Euro 2016. Cztery gole strzelił Robert Lewandowski. Sześć goli Polacy wbili, gdy rywal opadł z sił.

Przed meczem z Gibraltarem reprezentanci Polski trenowali pięć dni w Warszawie i jeden dzień w Portugalii. Pytani o pomysł na grę w eliminacjach mistrzostw Europy, uciekali w banalne sformułowania, nie odpowiadali na pytania, migali się od odpowiedzi. Można było mieć nadzieję, że niechęć do rozwlekłych rozmów jest spowodowana ukrywaniem taktyki na kwalifikacje. Jednak przez długie minuty spotkania z amatorskim Gibraltarem nie widać było u nich żadnego pomysłu na grę. Reprezentanci Polski wbili im sześć goli dopiero w drugiej połowie, gdy amatorzy kompletnie opadli z sił.

Dopiero wtedy mecz zweryfikował słowa, które przez cały tydzień wypowiadali członkowie drużyny: "Jesteśmy lepszym zespołem niż kilka miesięcy temu". Przed październikowymi spotkaniami z Niemcami i Szkocją trzeba być jednak ostrożnym.

Jest pewien postęp

Do wygranej wystarczyła dobra gra głównie przez pierwsze 10-15 minut obu połów. Piłkarze Adama Nawałki próbowali wtedy szybko wymieniać piłkę, choć nawet grając przeciw drużynie strażaków i celników, nie podawali bezpośrednio, ale na dwa kontakty - w porównaniu z poprzednimi meczami i tak świadczyło to o pewnym postępie.

Gole strzelali głównie w tym czasie, dwa pierwsze trafienia dopiero w 24. meczu dla kadry zaliczył Kamil Grosicki. Aż cztery bramki dołożył Robert Lewandowski - wszystkie po akcji, a nie z rzutów karnych, co od Euro 2012 zdarzyło mu się w kadrze tylko raz. Trzy asysty po przerwie miał skrzydłowy Maciej Rybus, który przed spotkaniem przyznawał: - Zagrałem w reprezentacji 27 meczów, ale nie za wiele znajdzie się dobrych występów. Debiutanckiego gola po strzale głową wbił też Łukasz Szukała.

To było jednak starcie z drużyną, której kapitan Roy Chipolina przyznał: - Gdyby ktoś powiedział mi dwa lata temu, że zagram w meczu z Robertem Lewandowskim, uznałbym, że to wariat.

W starciu z zupełnym debiutantem w eliminacjach mistrzostw Europy, który nie ma jeszcze swojego stadionu (dlatego mecz odbył się w portugalskim Faro) i czeka na budowę obiektu z dotacji UEFA, piłkarze Bayernu Monachium, Sevilli, Rennes, Wolfsburga powinni dominować przez 90 minut. Amatorzy z Gibraltaru głośno zagrzewali się do walki i tak długo jak mieli siły, nie dali sobie wejść na głowę.

Długa lista tych, którzy nie zachwycili

Na tle niepoważnych rywali nieprzekonująco wypadł choćby Paweł Olkowski. Prawy obrońca FC Koeln zastępował kontuzjowanego Łukasza Piszczka, niecelnie dośrodkowywał, niecelnie strzelał, gubił krycie. Grającego na lewej obronie Jakuba Wawrzyniaka zbyt często powstrzymywał boczny pomocnik Kyle Casciaro z klubu Lincoln (liga gibraltarska). 42. występ w reprezentacji Wawrzyniaka przypomniał, dlaczego kiedyś powiedział o sobie samym: "gram w zastępstwie piłkarza, który nie istnieje". Spotyka go w kadrze ciągłe rozczarowanie publiczności, o deficycie na tej pozycji będziemy przed październikowymi meczami znów rozmawiać. Może selekcjoner powinien jeszcze raz zastanowić się nad powołaniem Sebastiana Boenischa, który w kadrze jest pomijany.

Nieogranego w klubie Mateusza Klicha w środku pola chwilami przyćmił niejaki Rafael Bado. Po rezerwowym VfL Wolfsburg widać, że na co dzień nie gra, za miesiąc w meczu z Niemcami i Szkotami nie musi być w lepszej dyspozycji. Dopiero w drugiej połowie znacznie poprawił się Lewandowski, przez wcześniejsze 45 minut tracił piłkę, był zupełnie nieprzydatny dla zespołu. Próbował znaleźć sobie miejsce na boisku, ale nie szło mu dobrze. Postęp w drugiej części był jednak piorunujący, w końcu był liderem zespołu, wykazał się kapitalną skutecznością, wbił cztery gole i może liderem drużyny pozostanie na całe eliminacje. Na pewno przed październikowymi meczami nie będzie musiał odpowiadać na pytania o słabą formę w reprezentacji. W ostatnich dwóch spotkaniach kadry strzelił aż pięć goli.

Portugalczycy nie przyszli

Portugalczyków na trybuny możliwość obejrzenia go w akcji jednak nie ściągnęła. Bilety kosztowały od 10 do 30 euro, przy czym najwyższa stawka oznaczała miejsce na trybunie VIP. Za cenę najtańszego biletu w Faro dają w knajpach talerz kalmarów i miejscowi uznali, że szkoda tracić pieniędzy na mecz, choć o spotkaniu pisał dziennik sportowy "Record". Na stadionie było około tysiąca kibiców, w tym 500 fanów z odległego o 400 kilometrów Gibraltaru. Na ten moment czekali kilkadziesiąt lat, a naprawdę niecierpliwie od 1999 roku, gdy tamtejsi działacze rozpoczęli starania o przyjęcie do UEFA. Na historyczny mecz przyjechał co 60. mieszkaniec Gibraltaru, terytorium zamorskiego Wielkiej Brytanii, liczącego sobie 30 tysięcy mieszkańców. Trybuna, na której zasiedli kibice tej reprezentacji, mogłaby zmieścić wszystkich zarejestrowanych piłkarzy w tym kraju - jest ich 600. Po meczu od zagrzewających w wyspiarskim stylu kibiców Gibraltaru amatorscy piłkarze dostali burzę braw mimo siedmiu straconych bramek.

Reprezentanci Polski schodzili do szatni z uśmiechem na twarzy. Na każdym kroku muszą zmagać się z szyderczymi komentarzami, brakiem wiary w ich umiejętności. Wbijając siedem goli na miesiąc, kupili sobie spokój, ale postęp zmierzymy dopiero w spotkaniach ze Szkocją i Niemcami. Zbyt wiele irytacji kosztowało nas bardzo słabe pół godziny ich gry w pierwszej połowie.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live

Więcej o:
Copyright © Agora SA