Prowadzenie reprezentacji Polski przypomina grę planszową. Gdy wydaje się, że kadra wspięła się na wyższy krąg, bo ostatnio poprawie uległa jej gra defensywna, więc nowych rozwiązań trzeba szukać już tylko z przodu, zaraz okazuje się, że napotyka stwora, który zrzuca ją z powrotem na niższy poziom. W piątek nastraszył polskich piłkarzy mały stworek, zajmująca 106. miejsce w rankingu FIFA reprezentacja Litwy, do 60. minuty prowadziła na gdańskiej PGE Arenie. Przed startującymi we wrześniu eliminacjami do mistrzostw Europy nie możemy być pewni niczego. Ani skutecznej gry defensywnej - Litwini wbili nam gola przez zawahanie stoperów, ani w ataku - po raz pierwszy zastosowany przez Adama Nawałkę duet napastników: Robert Lewandowski - Arkadiusz Milik daje tylko pewne nadzieje.
Zniecierpliwienie polskich fanów przed meczem było ogromne, reprezentanci nie strzelili gola od blisko 600 minut (Niemcy, Szkocja, Irlandia, Słowacja, i eliminacje do mundialu za Waldemara Fornalika - Anglia i Ukraina). Dlatego choć publiczność przywitała reprezentantów brawami - największe dostał Lewandowski, któremu selekcjoner włożył na ramię opaskę kapitana, to już po 20. minutach zaczęła gwizdać. A po pierwszej połowie - Litwini prowadzili 1:0 - pożegnała piłkarzy buczeniem i tak samo przywitała ich, gdy wynurzyli się na drugą część. W pierwszej połowie Litwini odbili falę polskich ataków bez przekonania i wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie reprezentacja Polski uniknęła kompromitacji głównie dzięki nieźle rozumiejącemu się duetowi napastników, ale niesmak pozostał.
Przewidywalność w ofensywie jest największą zmorą polskiej reprezentacji. Szaleństwo do gry wnosi tylko znany lekkoduch Kamil Grosicki - to po jego akcji prawym skrzydłem udało się wyrównać, gdy piłkę na pustą bramkę wbił Milik. W biało-czerwonej koszulce piłkarskim nudziarzem, zagrywającym na dwa-trzy kontakty staje się nawet wyluzowany, środkowy pomocnik Mateusz Klich, blakną jego kreacyjne zdolności pokazywane na holenderskich boiskach. Polska drużyna narodowa buduje ataki wolno, z rzadka przyspiesza, to źle wróży przed kolejnymi eliminacjami.
Gdy w końcu udawało się jej wrzucić piąty bieg, albo pod bramką Litwinów robiło się niebezpiecznie (zagrania Grosickiego z Lewandowskim), albo Polaków udawało się wbić gola. Aż do pierwszego trafienia kadry, które padło po godzinie gry, pod bramkę Litwinów drużyna Nawałki przebijała się jedynie po strzałach z dystansu (głównie Milik, Grzegorz Krychowiak, Łukasz Piszczek) i wrzutkach z boków boiska (strzały głową Roberta Lewandowskiego, jeden z nich powinien wpaść do bramki).
Jedynym pozytywem piątkowego meczu jest gra duetu Lewandowski - Milik. Od dłuższego czasu grze napastnika Bayernu Monachium towarzyszyło rozczarowanie kibiców - Lewandowski w kadrze trafia rzadko lub tylko ze słabymi rywalami, osamotniony w ataku w trakcie meczów siłuje się z dwoma-trzema obrońcami przeciwnika. Wzmocnić miała go opaska kapitańska, większe wsparcie selekcjonera, od PZPN (widziane w wywiadach z przedstawicielami związku) i od publiki, która przywitała go wrzawą. Grę królowi strzelców Bundesligi miało ułatwić wystawienie Milika - selekcjoner planował to od dawna, uraz Lewandowskiego przed marcowym meczem Polska - Szkocja pokrzyżował mu wtedy plany. Zwolennikiem takiego systemu jest nie tylko selekcjoner, ale też prezes PZPN Zbigniew Boniek, jednak w przypadku polskiej reprezentacji to rozwiązanie praktycznie niewidziane od meczu z Estonią w sierpniu 2012 roku.
Wprawdzie w piątek Lewandowski wykorzystał tylko jedną z czterech okazji - z karnego, sam był faulowany - ale dzięki zrozumieniu z Milikiem można mieć nadzieję, że obaj utworzą duet na eliminacje do Euro 2016. Milik widział na boisku więcej niż Ludovic Obraniak, w poprzednich meczach ustawiony za wysuniętym napastnikiem, a Lewandowski oklaskami zachęcał 20-latka, dla którego jest wzorem, odkąd Milik wyjechał z Górnika Zabrze do Bundesligi. W ich zagraniach nie zawsze widać było zrozumienie, ale obaj próbowali rozwiązań, które miały zabić sztampę typową dla polskiego ataku - np. ustawiony bliżej środka boiska Milik przepuszczał piłkę, którą przejmował Lewandowski. 20-latek próbował szukać króla strzelców ligi niemieckiej zagraniami prostopadłymi, przerzutami w poprzek boiska. Czy się uda zachować to na kwalifikacje? Oby nie było tak jak z polskimi obrońcami - z Niemcami na środku obrony dobrze zagrali Łukasz Szukała i Thiago Cionek, z Litwą inny defensywny duet Kamil Glik i Maciej Wilusz dał się w łatwy sposób zaskoczyć.
Dla Lewandowskiego i Milika największe zagrożenie to zmiana klubu przez obu piłkarzy, pierwszy przechodzi do Bayernu, a drugi do Ajaksu. Jeśli ich aklimatyzacja nie przebiegnie planowo, dla kadry nie będzie żadnej nadziei. I w grze planszowej spadniemy na jeszcze niższy krąg. Dziś Polska zajmuje ledwie 69. miejsce w rankingu FIFA.
Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy