Ludo to piłkarz, który dałby się pokroić za reprezentację. Na zgrupowania przyjeżdżał nawet chory. Tylko raz od niego usłyszałem, że chyba nie da rady, bo ledwo chodził. Nie był łatwy, ale trzeba było umieć do niego podejść - mówił wiosną były selekcjoner Franciszek Smuda, kiedy Obraniak rezygnował z gry w kadrze Waldemara Fornalika.
Od początku eliminacji mundialu dostawało mu się od kolegów i szefów związku. Choć atakowano ważnego piłkarza reprezentacji, którego asysty pomogły zremisować z Czarnogórą i Anglią, Fornalik nie reagował. Więcej - w kluczowym spotkaniu eliminacji z Ukrainą odesłał go na ławkę i zastąpił Radosławem Majewskim powołanym po dwuipółletniej przerwie. Pomocnik drugoligowego Nottingham Forest zagrał słabo, Polska uległa 1:3. Jak się okazało, ta porażka była decydującym, złym zwrotem w eliminacjach mundialu.
Obraniak nie wytrzymał. Ogłosił, że dopóki Fornalik będzie selekcjonerem, on w reprezentacji nie wystąpi.
Od jego debiutu w 2009 r. chyba nie było momentu, w którym czułby się w drużynie dobrze. Z partnerami z kadry kontakt miał i ma utrudniony, z piłkarzami Borussii nie rozmawia prawie wcale. Nawet gdyby znał polski, nie wiadomo, czy znalazłby wspólny język z kolegami. Lubi sztukę nowoczesną, kolekcjonuje fotografie, rzeźby i obrazy, wolny czas spędza w galeriach i na aukcjach. Trudno znaleźć piłkarza o takich zainteresowaniach, nie tylko w reprezentacji Polski.
Nowy selekcjoner uznał, że nie stać go na ignorowanie zawodnika regularnie występującego w czwartym zespole ligi francuskiej (z czterema golami reprezentant Polski jest trzecim ligowym strzelcem Bordeaux). Adam Nawałka pojechał do Obraniaka na początku grudnia i usłyszał od niego, że wciąż chce grać w reprezentacji. - Spotkanie potwierdziło, jak dużą świadomość taktyczną ma ten chłopak - mówił Nawałka. 29-letni pomocnik może wrócić do kadry w marcowym sparingu ze Szkocją.
Dziennikarzy Obraniak wciąż unika. Na wywiad namawialiśmy go od lata, na prośby o rozmowę telefoniczną i spotkanie w cztery oczy nie reagował. Po spotkaniu z Nawałką stwierdził, że odpowie na nasze pytania mailem.
Ludovic Obraniak: Decyzję podjąłem z dużym żalem. Ówczesna sytuacja spowodowała, że poczułem się ciężarem, a może i hamulcem w rozkwicie reprezentacji. Szczerze mówiąc, pomyślałem, że moje odejście ułatwi wszystkim zadanie.
- Żadna z tych hipotez nie jest prawdziwa, ponieważ ja nie oczekuję bicia się w piersi ani nie szukam winowajców. Oczywiście były różnice między Zbigniewem Bońkiem a mną. Niemniej mam dużo szacunku do niego jako piłkarza i człowieka. Jego kariera budzi uznanie, nikt nie może tego kwestionować. Co do Waldemara Fornalika, to byłem rozczarowany, że nie zagrałem w tym meczu. Który piłkarz byłby zadowolony z odsunięcia od gry w tak ważnym spotkaniu? Jednak mimo rozczarowania to nie decyzja sportowa spowodowała moje odejście.
- Powiem raczej, że moją filozofią w życiu jest zasada "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Zważywszy na atmosferę, wolałem się wówczas zdystansować.
- Już odpowiedziałem na to pytanie. Mój ślub był bardzo udany, dziękuję za zainteresowanie.
- Przede wszystkim powiem, że byłbym szczęśliwy, mogąc się swobodnie posługiwać naszym językiem. Niestety, kiedy przyjechałem po raz pierwszy do kraju, nie miałem żadnych podstaw języka. Szczerze mówiąc, jest bardzo trudno nauczyć się języka kraju, w którym się nie mieszka. W dodatku kalendarz zajęć w moim klubie nie zostawia mi praktycznie wolnego czasu dla siebie. Dla mnie najważniejsze jest to, że czuję się Polakiem w sercu i przez więzy krwi. Reszta przyjdzie z czasem. Czy moją rolą jest mówić biegle po polsku, czy pomóc drużynie wygrywać mecze? Wszyscy wiedzą, jaki jest mój poziom znajomości polskiego, zapewniam, że mogę się tylko poprawiać. Obiecuję, że będę nad tym pracował.
- W języku uniwersalnym, od serca. I języku futbolu na wysokim poziomie. W piłce mówi się mało, pracuje dużo. Jeśli jest inaczej, piłka nożna zamienia się w politykę. Mówiąc bardziej serio, na boisku porozumiewam się głównie po polsku. Poza boiskiem w grupie łatwiej mi jest wysłowić się po polsku, niż zrozumieć, co do mnie mówią koledzy. To wszystko przez wszystkie odmiany i deklinacje! Jak coś jest nie tak, posiłkuję się trochę angielskim, choć tego języka też nie znam perfekcyjnie.
- Czuję sympatię do każdego, ale szczególnie do byłego członka kierownictwa Konrada Paśniewskiego. Jestem mu wdzięczny za jego cierpliwość i gotowość do pomocy. Życzę mu wszelkiej pomyślności.
- Są to relacje oparte na szacunku i poważaniu. Są zawodnikami dającymi nadzieję na doprowadzenie zespołu do wysokiego poziomu. Są wiarygodni jako liderzy drużyny narodowej. Zrobię, co w mojej mocy, żeby pomóc im osiągnąć cele.
- Pracowałem z Beenhakkerem krótko, ale bardzo intensywnie. Ma z tego okresu dobre wspomnienia. Smuda był mi najbliższy jako trener. Miał do mnie całkowite zaufanie, a ja mam dużo szacunku do jego pracy.
- Piłka nożna jest całym moim życiem i jest dla mnie wielkim wyróżnieniem reprezentowanie kraju mojego pochodzenia. Mimo problemów językowych nie zapominam, skąd pochodzę i kim jestem.
- Mam nadzieję, że wniosę sporo atutów, ale to pokaże przyszłość.
- Sądzę, że należy wystawiać najlepszych graczy na najlepszych dla nich pozycjach. Kuba jest prawym pomocnikiem w jednej z czołowych drużyn europejskich. Jest więc uzasadnione wystawianie go na tej pozycji. Ja w klubie jestem przyzwyczajony do gry na różnych pozycjach. Dobrze czuję się na pozycji za napastnikiem, ale dostosuję się do potrzeb zespołu i wizji selekcjonera.
- Był pan jednym z największych piłkarzy reprezentacji Polski, więc może mógłby pan podzielić się ze mną takimi radami, abym mógł poprawić moją grę".
- Moja żona akurat oczekiwała narodzin naszego syna, a przecież przed moją decyzją powinienem porozmawiać z selekcjonerem. Nominacja była dla mnie zaskoczeniem. Doprawdy nie spodziewałem się jej.
- Byłem mile zaskoczony jego inicjatywą. Rozmawialiśmy ponad trzy godziny. Odkryłem człowieka z pasją i charyzmą. Jego wizja futbolu przekonuje mnie. A moja rola? Trener obserwował mnie w kilku ostatnich meczach i będzie wiedział, jak ją określić. Jestem do dyspozycji zespołu.
- Jestem czuły na ich reakcje. Są zaangażowani w 100 proc., czyli tak jak ja. Nie udają - albo cię kochają, albo naprawdę nie lubią, ale to właśnie mi się podoba.
- Ze zbiorów Gurlitta wybrałbym Picassa lub Chagalla. A co do wina - możliwe, że medoc będzie gorszy, bo pogoda nie była sprzyjająca ani przed zborami, ani w ich trakcie.