Polska - Słowacja 0:2. Stec: Polska, antydepresant idealny

Niezwykła jest ta nasza więź z futbolową reprezentacją. Frustruje notorycznie, być może na skalę unikalną w Europie, ale gdy przychodzi mroźny listopadowy wieczór i towarzyska gierka bez znaczenia, na stadion wchodzą 42 tys. ludzi - pisze Rafał Stec po meczu Polska - Słowacja (0:2).

Oni mimo wszystko wciąż zaskakują, piłkarze zachęcają, by o nich pomilczeć. Jaki jest sens znęcać się nad podstarzałymi debiutantami Kosznikami i całą resztą rozdygotanych Kamińskich, skoro wszyscy wnieśli na wrocławski sparing właśnie to, co Adam Nawałka zamówił? Znaczy - typowy wyrób niskoligowy?

Regularnie oglądamy, jak wyglądają w zderzeniu z Europą mistrzowie kraju z warszawskiej Legii, tymczasem nowy trener defensywę na Słowację uszył z materiału jeszcze pośledniejszego gatunku. Poznańskiego, który wsławił się m.in. obciachem w letnim dwumeczu z Żaligirisem Wilno, oraz zabrzańskiego, który nie wsławił się niczym, bo nie miał okazji. I zamiast defensywy miernej, jak wystawiana w eliminacjach mundialu, mieliśmy defensywy karykaturę. Słowacja skwapliwie skorzystała - gdyby nie polska uprzejmość, rok 2013 zakończyłaby z zaledwie jednym zwycięstwem. Jeszcze chwila, a rywale z całego świata zauważą prawidłowość - załapałeś doła, to prędko umów się na grę z Polakami. Antydepresant idealny.

Jak nisko upadliśmy, uświadamiały już entuzjastyczne recenzje inauguracyjnych treningów Nawałki. Selekcjoner zaimponował, bo nie przestraszył się reprezentacyjnych gwiazd. Bo przemawiał podniesionym tonem, nawet krzyczał. Bo zaprowadził porządek. Bo zajęcia są zorganizowane, a nie chaotyczne. Treningi się udały, oto właściwy człowiek na właściwym miejscu. Oczekiwania na tyle zmalały, że nie potrzeba było meczu, by reporterzy odczuli podekscytowanie.

Oczekiwania są minimalne, tymczasem ze słów trenera wynikało, że porywa się na zadania maksymalne. Chce ponoć wdrukować reprezentacji styl gry wybitnie nowoczesny - ułamek sekundy po stracie piłki ma przegrupowywać się do agresywnej defensywy, także na połowie przeciwnika, aż strach wymieniać nazwy wielkich drużyn, które to stosują. Drużyn raczej klubowych, bo taka strategia wymaga synchronizacji ruchów niełatwej do wytrenowania na reprezentacyjnych zgrupowaniach. W dodatku zamarzyło się Nawałce, by bardziej niż poprzednicy zaufać rodzimej lidze. Czyli nadzwyczajnie ambitny cel chciałby osiągnąć z piłkarzami nienadzwyczajnych rozgrywek, których ambicje w europejskich pucharach giną, jak ustaliliśmy, już w rundach wstępnych.

Każdy selekcjoner zaczyna z własną "wizją", niemal każdy próbuje początkowo ustalić sztywne zasady powołań. Jeden ostrzega, że będzie ignorował graczy tkwiących w klubowych rezerwach, inny ogłasza rezygnację z drugoligowców, jeszcze inny obiecuje otwarcie na rodzimą ekstraklasę. A potem każdy zderza się z brutalną rzeczywistością. I ze wszystkiego się powoli wycofuje, wraca do tych samych, wytartych nazwisk. Jak Waldemar Fornalik, który na swoje selekcjonerskie ostatki zaprosił zapomnianego Mariusza Lewandowskiego.

Zaapelowałbym, żeby nie panikować z powodu wstępnych towarzyskich podrygów. Nawałka lojalnie uprzedzał, że w listopadowym dwumeczu poeksperymentuje, niech zatem eksperymentuje, niech go oświeci w kwestii poziomu naszej ligi, wypatrywać postępów - a jak nie postępów, to czegokolwiek - będziemy w przyszłym roku. Na razie wiemy co najwyżej tyle, że piłkarzy od pierwszego wejrzenia nie uwiódł. Zaapelowałbym więc o spokój, gdybym nie wiedział, że paniki nie będzie. Ani nawet przygnębienia.

Z futbolową reprezentacją Polski pozostajemy bowiem w związku, by tak rzec, sadomasochistycznym. Oglądanie sprawia ból, ale oglądać nie przestajemy, i już nawet nie złorzeczymy, lecz mścimy się na piłkarzach szyderstwem. Potrzebujesz kogoś, komu idzie gorzej niż tobie? Masz reprezentację Polski. Antydepresant idealny. Aż chwilami zastanawiam się, czy piłkarze czasem nie przyjmują już kolejnych powołań jak wezwań na salę tortur.

Zastąpienie osławionych nierzutów rożnych na rzuty rożne? Wygrywanie z kimś powyżej San Marino? Awans na Euro 2016? Stosunek kibiców do polskiej drużyny jest już tak perwersyjny, że nie wiem, czy z takimi sukcesami poradziliby sobie psychicznie.

Zobacz wideo

Podyskutuj z autorem na jego blogu "A jednak się kręci" - rafalstec.blox.pl >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.