Czego dowiedzieliśmy się z meczu ze Słowacją

Momenty znów były, atak się ruszył, ale wciąż brakuje pomysłu na Lewandowskiego - pisze dziennikarz Sport.pl Michał Szadkowski po porażce reprezentacji Polski 0:2 ze Słowacją w debiucie selekcjonera Adama Nawałki.

Momenty znów były

Tego logicznie wytłumaczyć się nie da, żeby wyjaśnić największą słabość reprezentacji, trzeba chyba wezwać na pomoc jakąś tęgą futbolową głowę. Reprezentacja Polski wciąż nie jest bowiem w stanie zagrać całego meczu na tym samym poziomie, wciąż zdarzają się jej przestoje, przez które traci szansę na zwycięstwo. Drużyna Smudy po kilku akcjach podrywających trybuny oddawała piłkę rywalom i Euro skończyła na ostatnim miejscu w grupie. Zespół Fornalika potrafił zepchnąć na pole karne i Anglików, i Czarnogórców, by potem wysiłek zaprzepaścić i pozwolić rywalom na strzelenie gola. W piątek drużyna Nawałki zaczęła dobrze, przez kwadrans wydawało się, że piłkarze rozumieją, czego wymaga od nich trener. A potem oddali piłkę Słowakom, zaczęli mylić się w obronie i przegrali 0:2. Zmuszenie piłkarzy, by na tym samym poziomie grali od pierwszej do ostatniej minuty, wydaje się największym wyzwaniem nowego selekcjonera.

Atak się ruszył

Przewidywalność w ofensywie była jedną z największych wad drużyn Fornalika i Smudy. U obu selekcjonerów Polacy zagrożenie pod bramką potrafili stworzyć tylko po akcji prawą stroną boiska - najczęściej dzięki rajdom Błaszczykowskiego i Piszczka. W piątek - przez chwilę, na początku meczu - widzieliśmy, że Nawałka chce stworzyć drużynę zdolną zaskoczyć rywali, wymaga, by piłkarze zmieniali się pozycjami, tak by trudniej było zgadnąć, w jaki sposób zaatakują. We Wrocławiu najbardziej ruchliwy był lewoskrzydłowy Sobota, który zmieniał się miejscami z Błaszczykowskim, Mierzejewskim i Lewandowskim. Tak, zdarzało się, że pomocnik Club Brugge stał najbliżej słowackiego pola karnego, a napastnik Borussii przesuwał się na lewe skrzydło. Ostatecznie pomysłu selekcjonera ocenić się nie da, jego piłkarze za krótko go ćwiczyli i za krótko próbowali realizować. Z całą pewnością natomiast możemy stwierdzić, że wciąż brakuje

pomysłu na Lewandowskiego

Owszem, dzięki zamianom pozycji przez piłkarzy ofensywnych 25-letni snajper częściej niż w ostatnich miesiącach uczestniczył w atakach. W dwóch sytuacjach stawał na miejscu rozgrywającego, gdyby w odpowiednim momencie zdecydował się na podanie, jego koledzy mieliby świetną szansę na pokonanie Mat sa Kozáczika. Nie zmieniło się jedno - sam Lewandowski dobrych okazji na gole nie miał. Mówiąc inaczej, po debiucie selekcjonera nie jesteśmy nawet o krok bliżej tego, by czołowy napastnik Ligi Mistrzów utrzymywał w kadrze skuteczność z klubu.

Kadra będzie strzelać z wolnych?

Smuda ćwiczenie rzutów rożnych i wolnych uznawał za stratę czasu. Fornalik chciał nauczyć reprezentację je wykonywać, ale gdy z gry zrezygnował Ludovic Obraniak, drużyna przestała po stałych fragmentach stwarzać zagrożenie. Nawałka chce wypracować kilka wariantów wybijania rzutów rożnych i wolnych. Na razie ponosi klęskę, jedyną zmianą jest to, że piłkarze przed polem karnym częściej ścierają się z rywalami, jakby chcieli spowodować, że sędzia odgwiżdże faul. To nowość, w ostatnich latach biało-czerwoni nawet nie starali się o rzuty wolne, bo wiedzieli, że nie są w stanie zagrozić po nich rywalom.

Słowacja też za silna

- W Górniku mnóstwo meczów sobie "ustawialiśmy", bo szybko odbieraliśmy piłkę i strzelaliśmy gole - choć czasami trzeba było na to czekać do 60., a czasami do ostatniej minuty. Piłkarze muszą mieć jednak we krwi, że po stracie należy doskoczyć do przeciwników. Ten sposób gry ma jeszcze jedną zaletę - jeśli na prowadzenie wyjdą rywale, mamy atut, by odwrócić losy spotkania - mówił kilka dni temu "Gazecie" selekcjoner. Trudno było oczekiwać, że kadra po pierwszym zgrupowaniu zacznie grać tak, jak chce Nawałka. W piątek z pomysłu selekcjonera nie zostało jednak prawie nic już po kwadransie, a przecież Polacy nie mierzyli się z europejską potęgą. W eliminacjach mundialu Słowacy zajęli trzecie miejsce w grupie, do drugiej Grecji stracili aż 12 punktów. Zanim spotkali się z Polską, z dziewięciu meczów w 2013 r. wygrali jeden, zremisowali nawet z Liechtensteinem. Jeśli biało-czerwoni nie będą wygrywali z zespołami na tym poziomie, awans na Euro 2016 będzie niemal niemożliwy. Drużyna Jana Kozaka znajdzie się przed losowaniem w trzecim koszyku, Polacy wylądują w czwartym. Teoretycznie więc o trzecie miejsce i grę w barażach o ME piłkarze Nawałki będą rywalizowali właśnie z takimi drużynami jak w piątek.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA