El. Mundialu 2014. Czego dowiedzieliśmy się z meczu z Anglią? Niespełniona obietnica Fornalika

- Chciałbym, by moja drużyna grała dobrze dłużej, nie tylko krótkimi fragmentami. Żeby tak jak w pierwszej połowie meczu Euro 2012 z Grecją grała przez 70 minut, a nie 40, żeby różnica między dobrymi a złymi momentami nie była tak duża. Chciałbym, aby zespół umiał przetrwać ciężkie chwile bez straty gola - mówił Waldemar Fornalik tuż po objęciu reprezentacji. Zadania nie wykonał

Przez całe eliminacje oglądaliśmy właściwie ten sam film. Polakom zdarzały się momenty składnej gry, gdy dominowali na boisku. W żadnym spotkaniu nie potrafili jednak w ten sposób kopać piłki przez 90 minut. Na Wembley było podobnie. Przez kilka chwil wydawało się, że mają plan na powstrzymanie gospodarzy, przetestowany zresztą przez inne drużyny grupy H. Chodzi o to, by pozwolić piłkarzom Roya Hodgsona na rozgrywanie piłki na własnej połowie, nie można natomiast zostawiać im zbyt dużo miejsca w okolicach własnego pola karnego. Polacy w ten właśnie sposób mecz zaczęli, po kontrze Robert Lewandowski mógł nawet dać prowadzenie, ale później gospodarze rozgrywali już piłkę w polu karnym Wojciecha Szczęsnego.

Chaos defensywny

- Rotacja w obronie jest za duża - mówił przed październikowymi meczami Jacek Bąk, były stoper reprezentacji. Fornalik gmerał w defensywie przez całe eliminacje, choć okoliczności wykluczyły mu na dłużej tylko Łukasza Piszczka, który latem przeszedł operację biodra. Selekcjoner wiosną bez sukcesów testował na środku Marcina Komorowskiego i Bartosza Salamona, jesienią rozbił boki defensywy. W Charkowie na lewej flance wystawił Grzegorza Wojtkowiaka (debiutował w eliminacjach), na Wembley - Piotra Celebana (wcześniej grał tylko z San Marino). Wojtkowiak popełnił błąd, po którym Ukraińcy strzelili zwycięskiego gola, Celeban był najgorszym piłkarzem w Londynie. Selekcjoner zaufał niesprawdzonemu zawodnikowi Vaslui, choć naprzeciw niego biegał Leighton Baines, który w poprzednim sezonie wypracował najwięcej szans na gole w pięciu czołowych ligach europejskich (hiszpańskiej, angielskiej, niemieckiej, włoskiej i francuskiej). A przecież trener miał na zgrupowaniu stopera Marcina Wasilewskiego i lewego obrońcę Jakuba Wawrzyniaka. Obu zdarzały się w ostatnich miesiącach kiksy, jednak na pewno lepiej rozumieli się z Kamilem Glikiem niż Wojtkowiak i Celeban. Wasilewski zagrał w eliminacjach 5 meczów, a Wawrzyniak - 6.

Stałe fragmenty znów niestałe

Fornalik obiecywał też, że w odróżnieniu od Franciszka Smudy będzie pracował nad stałymi fragmentami gry. Zaczął nieźle, Polacy rok temu zdobywali w ten sposób bramki w meczach z Czarnogórą (Mierzejewski) i Anglią (Glik). W tym roku, pomijając spotkania z najsłabszym na świecie San Marino, nie zdobyli już z rzutu rożnego i wolnego ani jednej bramki. Im bliżej było końca, tym mniejsze zagrożenie stwarzali w takich sytuacjach. Zupełnie jakby po niezłej jesieni selekcjoner zrezygnował z doskonalenia kopnięć z rzutów wolnych i rożnych.

Piłkarz odrzucony

Adrian Mierzejewski bohaterem meczu na Wembley nie był, ale kilka razy pokazał, że zasłużył na więcej szans od selekcjonera (na przykład kontrą, po której świetną szansę na gola zmarnował R. Lewandowski). Tym bardziej że rozgrywającego i lewoskrzydłowego (na tych pozycjach potrafi grać piłkarz Trabzonsporu) Fornalik również szukał przez całe eliminacje. W klubie Mierzejewski robił, co mógł, by zasłużyć na miejsce w reprezentacji. Od początku ubiegłego sezonu zagrał 43 mecze, strzelił 17 goli i miał 15 asyst. Żaden z rozgrywających Fornalika takich statystyk nie wypracował. Selekcjoner dał 27-letniemu pomocnikowi w eliminacjach tylko 426 z 900 minut, Mierzejewski strzelił dwa gole i miał asystę.

Awans nie był niemożliwy

Gdy zaczynały się eliminacje, wydawało się, że o awans będzie trudno. Polacy trafili przecież na dwóch finalistów Euro 2012 (Anglia, Ukraina) i drużynę, która awans na turniej przegrała dopiero w barażach (Czarnogóra). Dziś wiemy, że Anglicy grali przeciętnie, do ostatniego meczu drżeli o awans, Ukraińcy przeżyli zapaść po odejściu Oleha Błochina i punkty stracili nawet z Mołdawią, a Czarnogórcy okazali się drużyną niedojrzałą i chimeryczną - potrafili zremisować u siebie z Anglią, by potem - znów u siebie - przegrać z Ukrainą 0:4, choć drugą połowę zaczynali z bezbramkowym remisem i przewagą zawodnika. Polsce do awansu wystarczyłoby osiągnięcie wyników zaledwie przyzwoitych. Nawet wczoraj Polacy powinni osiągnąć więcej. Od Euro 2012 Anglicy zagrali u siebie dziewięć meczów, gola nie stracili tylko z Mołdawią, San Marino i Polską.

Więcej o:
Copyright © Agora SA