Po meczu z Danią: Nie ma problemu kadry, jest problem Lewandowskiego

Nikt nie mówi o świetnej drugiej połowie Polaków w przededniu najważniejszej batalii o mundial. Tematem naczelnym wśród kibiców i dziennikarzy po meczu z Danią jest Robert Lewandowski, jego widoczna gołym okiem frustracja, przydatność w reprezentacji oraz rzekoma pazerność po ?pomarańczowej aferze?.

Borussia Dortmund to nie tylko "polskie trio"! My dajemy Ci znacznie więcej ?

Niech nie zabrzmi to jako wyrzut, sam rozpytywałem zaraz po ostatnim gwizdku meczu z Danią, dlaczego Lewandowski poprosił o zmianę, czym to tłumaczył i czy aby na pewno gwizdy i niezadowolenie kibiców kierowane były do niego. Ci, którzy mają wiedzę na ten temat, milczą. Reszta się tylko domyśla i coraz dalej posuwa w kategorycznych osądach, co zrobić z napastnikiem Borussii. Nad 3:2 z Danią pochyla się mało kto, po ostatnim gwizdku wniosek nasuwa się sam - nie ma problemu kadry, jej gry, bo wynik był korzystny. Jest problem Lewandowskiego.

Istotnie, coraz poważniejszy to problem, bo ludzi mu nieprzychylnych jest coraz więcej, a po Lewandowskim frustrację widać gołym okiem. Nie tyle z powodu czarnej serii bez reprezentacyjnego gola z gry, co z następujących po sobie zdarzeń, które coraz bardziej go przytłaczają. "Wystarczyło na niego spojrzeć, by wiedzieć, że jest bardzo daleko od OK" - to opinia osoby z najbliższego otoczenia piłkarza Borussii. Słowa te, kolejne fatalne 90 minut w kadrze, gwizdy kibiców z aferą sponsorską i transferowym tasiemcem w tle powodują, że dopiero teraz przekonamy się, jak bardzo odporny na przywileje i mankamenty bycia gwiazdą jest Lewandowski.

A Lewandowski, choć oficjalnie udaje, że gwizdów nie słyszał, znosi to wszystko coraz gorzej. "Jest poirytowany ostatnimi wydarzeniami, manipulacją PZPN w sprawie reklamy Orange, która przerodziła się w niechęć kibiców. Nie gwizdano na niego z powodu słabej gry, bo takie mecze miewał już wcześniej. Zarzucono mu skok na kasę, podczas gdy on występował w imieniu wszystkich piłkarzy" - to też opinia, jaką usłyszałem od ludzi Lewandowskiego (miał zejść z boiska w obawie przed poważniejszym urazem).

To prawda, w środę kibice nie gwizdali z powodu jego słabej gry. Gwizdali, bo przed meczem z Danią nikt nie pasjonował się ustawieniem drużyny Waldemara Fornalika przed najważniejszym eliminacyjnym sprawdzianem, wariantami, między którymi selekcjoner będzie wybierał na mecze z Czarnogórą, nowymi piłkarzami, przed którymi otwiera się reprezentacyjna szansa. Przez wiele dni trwał sensacyjno-komediowy momentami serial pod tytułem "Lewy kontra PZPN pod sponsora pomarańczową flagą", którym przesiąknęli nawet ci, którzy futbol mają w poważaniu.

Nie ma w tym winy dziennikarzy, o czym próbowali przekonywać mnie działacze związku. W jakichkolwiek objętych tajemnicą negocjacjach biznesowych potrzeba złej woli przynajmniej jednej ze stron, by doszło do ujawnienia szczegółów. Nie wnikam, kto był sprawcą przecieku, czy ktoś z PZPN rzeczywiście naciskał na ostre tytuły pod adresem Lewandowskiego, ale to chyba jasne, że mając taki temat na widelcu, dziennikarze się nim zajęli.

Cały ten mecz naznaczony był "pomarańczową aferą". Reklamówkę w końcu nakręcono - na marginesie, nie wiem, po co teraz Orange spot z niezadowolonymi piłkarzami - ale niesmak, żeby nie powiedzieć smród, pozostał. Nie wnikając, jak było naprawdę, Lewandowski wyszedł z tego na pazernego na kasę gwiazdorka.

Nie wiem i nie chcę zgadywać, jakie relacje panują wewnątrz kadry, ale na podstawie kilku spostrzeżeń mogę odważnie stwierdzić, że absolutnej idylli między Lewandowskim a resztą kadry nie ma. I to też z powodu ostatnich wydarzeń, choć napastnik miał w rozmowach z PZPN występować w imieniu wszystkich. Pewnie to nie tak, jak próbują sugerować niektórzy dziennikarze w serwisach społecznościowych, że wszyscy Lewandowskiego mają dość. Uderzająca była jednak odpowiedź, jaką dostałem "z kadry" na pytanie, dlaczego Lewandowski zszedł z boiska. SMS brzmiał dokładnie tak: "Przywilej gwiazdy/zmęczenie/nieodgwizdane faule/spieszył się na reklamę Orange :)".

Widać wyraźnie, na Lewandowskiego nie patrzy się już tylko jak na piłkarza, stanowisko zajmują także w reprezentacji mu najbliżsi. Obchodzą wszystkich także jego pozaboiskowe ruchy. Jest na tapecie, czy tego chce czy nie. A przyglądają mu się wszyscy - jak widać także współpracownicy - tym wnikliwiej, im więcej kontrowersji nasz najlepszy napastnik wywołuje.

Zmienił się Lewandowski w ostatnich miesiącach, o co stoczyłem na ten temat z menedżerem piłkarza Cezarym Kucharskim wiele dyskusji. Choć to wciąż świetny piłkarz, to już nie ten sam stonowany, spokojny, patrzący realnie na świat facet. Teraz to już prawdziwa piłkarska gwiazda (z czym w ogóle nie dyskutuję) ze wszystkimi idącymi za tym przywarami - walcząca do upadłego o swoje, wojująca przy otwartej kurtynie nawet ze swoimi szefami, starannie selekcjonująca dziennikarzy na tych, którzy są przychylni, i na tych, którzy kiedyś podpadli.

Budzi Lewandowski ambiwalentne odczucia, nie jest już kochanym przez wszystkich chłopcem, ale sam sobie ten los wykuł. Śledziłem w środową noc spór między dziennikarzami, jak wywiązał się m.in. na Twitterze zaraz po meczu. Opinia się spolaryzowała, nie ma środka, na przeciwne bieguny wysunęli się m.in. Michał Pol i Krzysztof Stanowski . I oni, i inni argumentów podają wiele, od bandy do bandy - a to, że na Lewandowskiego gwizdnąć nie można, bo to dobro narodowe (z czym totalnie się nie zgadzam), a to, że najlepiej byłoby wyrzucić tę miernotę z kadry na zbity pysk .

Mniejsza o to, kto jest bliżej prawdy, uważam, że nie ma w tej polemice, szerokim "problemie Lewandowskiego" jednej racji. Ale nie w tym rzecz, bardziej interesujące jest, jak bardzo dyskusja ta przypomina wcześniejszy sąd nad Ludovikiem Obraniakiem. Analogia nasuwa się sama - tam też byli podzieleni kibice, dziennikarze i niesprecyzowani w swoich uczuciach działacze. Tam też nikt swej racji nie udowodnił, a ofiarą tego padł sam Obraniak.

Nieśmiało zwrócę uwagę, że tym razem chodzi o najlepszego polskiego piłkarza ostatnich dekad. I zadaję sobie pytanie, czy jego też naprawdę chcemy się pozbyć.

Czy Lewandowski słusznie został wygwizdany?
Więcej o:
Copyright © Agora SA