Uraz Piszczka, czyli sprężyna pod nóż

Od dwumeczu Borussii Dortmund z Szachtarem w 1/8 finału Ligi Mistrzów zależy, czy grający z kontuzjowanym biodrem Łukasz Piszczek wystąpi w marcowych meczach eliminacji mistrzostw świata.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

"Sprężyna, od której wszystko się zaczyna" - tak w ubiegłym roku trener Borussii Jürgen Klopp nazwał Piszczka w klubowym magazynie "Echt BVB". Dortmundzka sprężyna, dotychczas niezawodna, nie działa prawidłowo. Fachowy magazyn "Kicker" ocenia występy Piszczka w tym sezonie Bundesligi na 3,25 (gdzie 1 oznacza klasę światową, a 6 - katastrofę). Ostatni raz gorszą miał w sezonie 2009/2010, gdy grał w słabej Hercie Berlin.

Piszczek na problemy z biodrem skarży się od dawna. Ból utrudnia mu bieganie i przeszkadza w dośrodkowaniach. Kilka dni temu Polak przeszedł badania w monachijskiej klinice. Przyjmuje środki przeciwbólowe, ale to rozwiązanie tymczasowe.

Niezbędna jest operacja. Borussia nie ma już co do tego wątpliwości, a nieoficjalnie mówi się, iż brała pod uwagę wysłanie na nią 27-letniego obrońcy już w lutym. Perspektywa gry bez Piszczka była rozważana już na tyle poważnie, że Klopp uważany za taktycznego konserwatystę zastanawiał się nad zmianą ustawienia. Na prawej obronie miałby grać skrzydłowy Jakub Błaszczykowski.

Termin operacji Piszczka zależy wyłącznie od wyniku rewanżu z Szachtarem. W środę w Doniecku było 2:2, za trzy tygodnie w rewanżu faworytem będą Niemcy. Jeśli awansują, zabieg znów zostanie przełożony. Jeśli odpadną, Polak natychmiast będzie operowany.

To oznaczałoby, że opuściłby mecze eliminacji mundialu z Ukrainą (22 marca) i San Marino (26 marca). Selekcjoner Waldemar Fornalik miałby wielki problem, bo mogący występować na prawej obronie Marcin Wasilewski w ogóle nie gra w Anderlechcie. Miejsce Piszczka musiałby zająć Sebastian Boenisch z Bayeru, zazwyczaj biegający na drugiej stronie boiska.

Prędzej czy później Piszczek będzie musiał przejść operację. Mistrzowie Niemiec nie chcą ryzykować jego zdrowia. Jesienią przedłużyli z nim kontrakt do 2017 r. Ten sezon w Bundeslidze Borussia spisała na straty, interesuje ją wyłącznie Liga Mistrzów. Większe znaczenie ma też wtorkowy mecz z Bayernem Monachium w ćwierćfinale Pucharu Niemiec. Poza nimi Piszczek miałby odpoczywać, unikać treningów, nie przemęczać się.

- Coś zrobić trzeba, bo to nie ten sam Piszczek co wcześniej. Inna sprawa, że Borussia płaci za swoje skąpstwo. Praktycznie wszyscy piłkarze z pierwszego składu są albo przemęczeni, albo kontuzjowani. Płacimy za to, że nie ma zmienników i szerokiej kadry - mówi dziennikarz zajmujący się Borussią.

Zespół z Dortmundu nie chce rozmawiać o zdrowiu Piszczka - oficjalny powód to tajemnica lekarska.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.