A Ty kogo powołał byś na miejscu Smudy? Dyskutuj na Facebooku - Polska biało-czerwoni ?
Dopóki po murawie biegało dziewięciu rezerwowych z meczu z Włochami, przewaga Polaków nie podlegała dyskusji. Po przerwie selekcjoner zaczął wprowadzać pewniaków, a ci poczuli się na tyle dobrze, że niespełna kwadrans przed końcem pozwolili rywalom strzelić gola.
W meczu z Węgrami biało-czerwoni mogli się poczuć jak drużyna, która narzuca swój styl gry, stwarza groźne okazje i walczy na każdym skrawku boiska. To widzieliśmy przynajmniej w pierwszej połowie. Po przerwie było gorzej, a wnioski na zakończenie całego roku są jeszcze mniej optymistyczne: od tych najsilniejszych rywali dzieli nas przepaść.
Piłkarze Franciszka Smudy są mistrzami w utrudnianiu sobie życia - stworzyli kilkanaście sytuacji pod bramką przeciwników, a wygrali dzięki golowi samobójczemu w 85. minucie. Gdyby pokonali Węgrów pewnie, grając efektownie, złe wrażenie, jakie zostawili po porażce z Włochami, mogło zostać zapomniane, ale z tej szansy nie skorzystali.
Zaledwie siedem tysięcy kibiców oglądało przeciętny występ polskiej reprezentacji. Biało-czerwoni po raz drugi zagrali bez orzełka na piersi i znów zabrakło im skrzydeł. Wprawdzie wygrali 2:1, ale triumf podarowali im Węgrzy samobójczym golem.
Aż przykro było patrzeć na pusty stadion Lecha Poznań podczas meczu reprezentacji Polski z Węgrami. Ci, którzy w chłodny wieczór zjawili się na Bułgarskiej, zobaczyli jednak całkiem niezły mecz w wykonaniu drużyny prowadzonej przez Franciszka Smudę. Tylko przez rażącą nieskuteczność biało-czerwoni wygrali spotkanie zaledwie 2:1.