Reprezentacja. Jacek Zieliński: Na środku obrony Perquis z Głowackim

Z Włochami zawsze grało nam się dobrze, ostatni raz przegraliśmy z nimi w kraju w 1964 roku. Postaramy się podtrzymać passę - mówi Sport.pl asystent Franciszka Smudy. Relacja Z Czuba i na żywo w piątek od godziny 20:45 na Sport.pl

Pokażmy światu jak się kibicuje - Facebook Polska biało-czerwoni ?

45-letni trener i były wybitny środkowy obrońca reprezentacji Polski rozegrał w narodowym zespole 60 meczów. Po raz ostatni wystąpił w kadrze Pawła Janasa w listopadzie 2003 roku. Wtedy, w Warszawie, Polska pokonała Włochów 3:1. Było to ostatnie sparingowe spotkanie obu zespołów. W piątek o 20.45 we Wrocławiu z czterokrotnymi mistrzami świata zagra drużyna Franciszka Smudy.

Robert Błoński: Kadra nie przegrała ostatnich pięciu spotkań, podtrzyma passę z Włochami?

Jacek Zieliński: Potrzebujemy tego choćby ze względów prestiżowych. Zwycięstwo byłoby spektakularnym osiągnięciem, dodałoby zespołowi większej wiary i pewności. Są na to szanse. Ostatnio przeglądałem historię meczów Polska - Włochy. U siebie, ostatni raz przegraliśmy z nimi w 1964 roku. Potrafiliśmy wygrywać 3:1 i 1:0, kiedy w Chorzowie gola strzelał Dziekanowski. Trzy razy zremisowaliśmy. Bilans mamy niezły, bo u siebie gramy odważniej, bardziej zdecydowanie i próbujemy bronić daleko od własnej bramki. Oni tego nie lubią. Za to wyniki meczów wyjazdowych są dla nas zdecydowanie gorsze. We Włoszech zwykle oddawaliśmy im inicjatywę i przegrywaliśmy. Sądzę, że po ostatnich meczach, wynikach i stylu, jaki pokazywaliśmy, już żadna reprezentacja nas nie zlekceważy. A Włosi to na pewno, bo nie lubią i nie potrafią przegrywać.

Kto zagra na środku obrony?

- Damien Perquis i Arek Głowacki. Nareszcie mamy do dyspozycji wszystkich, których chcieliśmy. Doczekaliśmy się konkurencji, wreszcie jest rywalizacja na środku obrony. Może tu grać Marcin Wasilewski. Predyspozycje ma Tomek Jodłowiec z Polonii Warszawa, który jednak potrzebuje jednego-dwóch bardzo dobrych meczów w kadrze, by nabrał większej wiary w swoje umiejętności. Jest Grzesiek Wojtkowiak z Lecha, który w kadrze nigdy na tej pozycji nie zawiódł. Nie zrezygnowaliśmy z Kamila Glika, który teraz nie dostał powołania. Marcina Komorowskiego z Legii powołaliśmy, żeby wzmocnił rywalizację na lewej stronie. Grywał na tej pozycji, ale ostatnio w klubie jest stoperem. Tyle, że oprócz Kuby Wawrzyniaka nie mamy innego lewego obrońcy, kontuzjowani są Sebastian Boenisch i Piotrek Brożek.

Koszulki na Euro 2012. Szczęsny: są okej, za to w spodenkach puszczają szwy! Kuba: a gdzie orzełek?

Na dowódcę bloku defensywnego trener Franciszek Smuda szykuje Arkadiusza Głowackiego. Na mundialu w 2002 roku Arek zagrał obok pana świetny mecz z USA. Później jego rozwój zahamowały liczne urazy.

- Wydawało się, że będziemy mieć środkowego obrońcę na lata. Dziś, kiedy tylko nic mu nie dolega, nie martwimy się o jego formę. Problem Arka polega na tym, że media nie zauważają jego dobrych występów. Przeciwko Norwegii w lutym spisywał się bardzo dobrze. Tamte mecze przeszły bez echa, a z Niemcami popełnił kilka błędów i natychmiast został winowajcą. A przecież w Gdańsku, przez pierwsze pół godziny, cały zespół grał słabo w defensywie i obrońcy mieli mnóstwo pracy. Przy takiej częstotliwości interwencji, błędy musiały się pojawić. Widziałem go kilka razy w Trabzonsporze, tam spisuje się bez zarzutu. Nad jego dobrymi meczami media przechodzą do porządku dziennego, za to błędy wyolbrzymiają.

Zdarzają mu się mecze, w których jest negatywnym bohaterem. Za kadencji Pawła Janasa wbił samobója z Anglikami i przegraliśmy 1:2, u Leo Beenhakkera wyleciał z czerwoną kartką w spotkaniu z Finlandią. Było 1:3.

- To było wiele lat temu. Dziś nabrał większego doświadczenia, gra w Champions League, mocnej lidze tureckiej przeciwko napastnikom wysokiej klasy. Arek ma 32 lata, ale wciąż się rozwija.

Jeśli mówimy o lidze tureckiej, to czemu w kadrze nie ma skrzydłowego Kamila Grosickiego, który w tym sezonie strzelił już cztery gole dla Sivassporu?

- Monitorujemy grupę prawie 50 zawodników i na koniec wysyłamy powołania. Kamil jest na liście, doskonale wiemy jak sobie radzi w Turcji. W pięciu meczach strzelił cztery gole, wcześniej miał dwie asysty. Teraz nie znalazło się dla niego miejsce, choć jego nazwisko było na jednej z list proponowanych selekcjonerowi. Na tej najważniejszej, trenera Smudy, się nie znalazł.

Wśród powołanych na mecze z Włochami i Węgrami w następny wtorek w Poznaniu, nie znalazły się żadne nowe nazwiska w porównaniu ze sparingami październikowymi. Wrócili tylko kontuzjowani wtedy Wojciech Szczęsny i Głowacki.

- Skład się krystalizuje, nawet gdy eksperci proponują swoich kandydatów, coraz więcej nazwisk się powtarza. Są dyskusje o jednym czy drugim, jak teraz o Grosickim czy Gliku. Ale oni nie są odtrąceni, mają szansę zagrać podczas Euro 2012.

Czasem ci eksperci wymieniają na liście, obok Arkadiusza Głowackiego, Michała Żewłakowa, którego trener Smuda usunął z kadry ponad rok temu. Stoper Legii ma szansę wrócić?

- Przecież już oficjalnie zakończył karierę reprezentacyjną. Po raz 102. wystąpił na wiosnę, w meczu z Grecją i chyba nie ma co wracać do dyskusji. Mówiliśmy błędach Arka Głowackiego, a nie mówi się o tym, jak to wyglądało wcześniej, kiedy grał Michał. Traciliśmy sporo goli, nie wygrywaliśmy meczów. Nie mówię, że to wina Michała, cały zespół pracuje na wynik i, jeśli nie funkcjonuje jak należy, obrońcom zdarzają się błędy. Michałowi też się zdarzały, ale było ciszej na ten temat. Dziś mamy już jego następców.

Snajperskie rekordy Polaków w Bundeslidze. Kogo goni Lewandowski?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.