Reprezentacja. Melikson, czyli Polak potrafi. Kombinować

Niektórzy wychowani za granicą piłkarze Franciszkowi Smudzie odmawiali, dlatego trener musi powoływać także wychowanych u nas. Ale na Euro 2012 i tak wystawimy najbardziej kuriozalną reprezentację w dziejach mistrzostw

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

Bez śladowych wątpliwości: izraelski rozgrywający ma oczywiste prawo pocić się w reprezentacji Polski, a selekcjoner Franciszek Smuda ma oczywiste prawo go powoływać. Maora Meliksona łączą bezdyskusyjne więzi z naszym krajem (urodzona w Legnicy matka); o nasz paszport nie musiał się specjalnie starać, uzyskanie go było formalnością; a przede wszystkim jako obywatelowi RP przysługuje mu wszystko to, co pozostałym obywatelom RP.

Nigdy dość podkreślania, że nikomu z polskim obywatelstwem nie wolno odmawiać gry dla Polski - zaniechanie może wpędzić w mimowolny sojusz z oszołomstwem lustrującym piłkarzy według pochodzenia, analizującym ich kolor skóry, szukającym "prawdziwych Polaków". W przeddzień nieuchronnej zadymy wokół kazusu Meliksona już się boję, że głos zabiorą politycy resentymenty wykorzystujący bez skrupułów, jeśli tylko dzięki temu zbliżą się o kilka głosów do poselskich diet.

Zarazem jednak nie umiem nie dostrzec, że wychowanych za granicą piłkarzy werbujemy - rozpaczliwie zabiegając o uniknięcie klęski na Euro 2012 - w sposób coraz bardziej zawstydzający i polski futbol ośmieszający. Oj, będą miały obce media przed mistrzostwami używanie.

Dopiero grał dla Izraela - Melikson rozbije jedność drużyny? Kogo wypchnie ze składu?

Maor zamknął dziesiątkę

Oto agent Meliksona podpytywał w PZPN o możliwość powołania jego klienta do polskiej kadry w czasie, gdy jego klient - uwaga! - ćwiczył na zgrupowaniu kadry izraelskiej. Ba, piłkarz Wisły wcześniej już dla niej zagrał i być może zagrałby ponownie, gdyby nie kontuzja. Następnie jego poprzednia reprezentacja - chyba można już ją tak nazywać? - poprzegrywała z Grecją oraz Chorwacją, praktycznie tracąc szansę na awans do Euro 2012. Co więcej, dziennikarze z Izraela oceniają, że wobec silnej konkurencji w kadrze Melikson raczej nie dochrapałby się występów w podstawowej jedenastce, a brat piłkarza rezolutnie zwraca uwagę, że Maor wchodzi w wiek dojrzały i młodniał nie będzie. Dlatego nawet pobieżna znajomość środowiskowych realiów wystarcza, by zastanawiać się, czy rozgrywający z Krakowa zwyczajnie nie potrzebuje pobiegać w salonie wystawowym (do którego podczas mistrzostw kontynentu zajrzy cała Europa), żeby przed dobiciem do trzydziestki wynegocjować ostatni w karierze tłusty kontrakt.

Jeszcze raz: krępujące jest już to, że Melikson zaledwie miesiąc temu (!) wybrał Izrael. Nie pięć lat temu, nie rok temu. Miesiąc. Ba, strzelił dla Izraela dwa gole. Takiej chorągiewki jeszcze do naszej reprezentacji nie wetknęliśmy.

Naprawdę żałośnie sytuacja wygląda jednak w planie ogólnym. Smuda powoływał już lub nadal powołuje sześciu piłkarzy zagranicznych, czyli gdzie indziej wyedukowanych - Boenischa, Perquisa, Matuszczyka, Polanskiego, Rogera i Obraniaka. Próbował też przeciągnąć pod naszą flagę trzech innych, ale nie zdołał - Acquafresca zwyczajnie odmówił (pomimo mamy z domu Murkowskiej), Kościelny dodatkowo niegrzecznie się na trenera wypiął, antypatycznego boiskowego prowokatora Arboledy nie życzyli sobie inni kadrowicze.

Melikson zamyka na liście pierwszą dziesiątkę. Gdyby zatem wszyscy oferty od Polski przyjęli, moglibyśmy już wystawić w polu wyłącznie piłkarzy importowanych. W obronie stanęliby Kolumbijczyk Arboleda , Francuz Perquis , Francuz Kościelny i Niemiec Boenisch , w pomocy osłanialiby ich Niemcy Polanski i Matuszczyk , przed nimi wymienialiby się pozycjami Francuz Obraniak , Izraelczyk Melikson i Brazylijczyk Roger , rywali ostrzeliwałby napastnik Włoch Acquafresca .

I niczego tutaj nie naginam, powyższej układanki nie wyjąłem z czystej fantazji, wszyscy wymienieni albo mieliby pewne miejsce w podstawowej jedenastce, albo poważnie do niej aspirowali. (No, może jeden Guerreiro by nie aspirował).

Kogo Melikson wypadnie z pierwszego składu: Obraniaka, Mierzejewskiego, Kubę?

Dał nam przykład Katar, jak werbować mamy

Jeszcze przed chwilą chciałem się ucieszyć, że niektórzy nam odmówili, bo dzięki nim nie wystawimy na Euro najbardziej kuriozalnej drużyny w dziejach mistrzostw - niemal w całości "pożyczonej", sklejonej z kopaczy, którymi wzgardzili konkurenci. Niestety, już za późno. Kuriozalną drużynę ?wystawimy.

W wielu krajach zdarzało się, że piłkarzy naturalizowano, nawet nieskończenie bogaci w talent Hiszpanie zaprosili do swojej szatni Brazylijczyka Marcosa Sennę - i zdobyli mistrzostwo kontynentu. Nigdzie w Europie nie importowano jednak ?kadrowiczów na skalę masową, nigdzie nie uczyniono z tego procederu podstawowej metody budowania reprezentacji. Wszędzie drużyna narodowa jakoś odzwierciedla piłkarską rzeczywistość kraju - Anglicy notorycznie rozczarowują na wielkich turniejach, bo o potędze ich klubów stanowią obcokrajowcy; Włosi przeżyli upokorzenie na mundialu, bo całe calcio popadło w kryzys; wspomniani Hiszpanie zawdzięczają złote medale fantastycznym futbolowym uniwersytetom (nie tylko barcelońskiemu i madryckiemu); wreszcie obco brzmiące nazwiska w kadrze Niemiec są naturalną konsekwencją przemian demograficznych, niemal wszystkie należą do graczy przez naszych zachodnich sąsiadów szkolonych od brzdąca. Tłum naturalizowanych cudzoziemców upychają w szatni tylko kraje leżące na peryferiach poważnego futbolu, jak np. Katar.

Tymczasem nasza reprezentacja coraz bardziej się od naszych realiów odrywa. Kiedy spolszczaliśmy Emmanuela Olisadebe, Nigeryjczyk dodawał drużynie uroku i świadczył o naszej otwartości. Sprawa Rogera Guerreiro budziła już kontrowersje, bo spolszczaliśmy go w trybie nadzwyczajnym, byle zdążyć przed Euro 2008, ale Brazylijczyk wciąż był jedynakiem, przypadkiem osobnym.

Teraz przyspieszyliśmy, łamiąc niepisaną międzynarodową umowę, by reprezentacji nie zamieniać w handlujący piłkarzami klub, jeśli nie chcemy odebrać reprezentacyjnej rywalizacji sensu. I ryzykując, że kibice przestaną się z drużyną narodową utożsamiać. Nie tylko z powodu bariery językowej (Melikson nie mówi po polsku) - kadra Smudy przeobraża się w twór sztuczny, całkowicie wykorzeniony z naszych muraw. Jej kształty przypominają co najwyżej, że zajmujący się piłką Polak cwany jest, obrotny i potrafi kombinować.?

Podyskutuj o artykule na blogu Rafała Steca

Maor Melikson a sprawa polska. I izraelska ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA