Tomasz Rząsa nie ściągnie Jakuba Błaszczykowskiego do Cracovii

PRZEGLĄD PRASY. Były reprezentant Polski pracuje w klubie z ul. Kałuży od roku. W tym czasie dokonał aż 26 transferów, ale zespół ciągle jest w ogonie tabeli. - Nie ma drużyny na świecie, która po takiej przebudowie od razu zaczęłaby świetnie funkcjonować - przekonuje dyrektor sportowy.

Z dawnego składu w kadrze Cracovii został tylko Sławomir Szeliga. - Dlaczego tak przebudowaliśmy oblicze zespołu? Bo wcześniej trzy razy bronił się przed spadkiem. Trzeba było zaryzykować i spróbować coś zmienić - tłumaczy Rząsa w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Były piłkarz Feyenoordu Rotterdam ponad miesiąc temu został dyrektorem kadry ds. kontaktów z mediami. Na łamach dziennika broni się przed zarzutami o konflikt interesów. - Chodzi o to, że mógłbym ewentualnie Kubę Błaszczykowskiego zwerbować do Cracovii? Trudne zadanie - śmieje się Rząsa. - Pytania o łączenie przeze mnie funkcji w klubie i kadrze dotyczą się mojej uczciwości. Jeśli jakiś piłkarz Cracovii dostanie powołanie, to nie dlatego, że Tomek Rząsa wpłynął na decyzję selekcjonera Franciszka Smudy. Weźmy konkretny przykład - Mateusz Klich, gdyby dalej grał w Cracovii i dostał powołanie, to chyba nikt nie powiedziałby, że to z powodu mojej protekcji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.