Jacek Bąk: Za spokojnie w tej kadrze

Kapitanem będzie ten, kto do tej pory rozegrał najwięcej meczów w kadrze - zapowiedział niedawno na konferencji prasowej trener Zbigniew Boniek. Padło na Jacka Bąka, który w narodowym zespole wystąpił 37 razy.

Robert Błoński: Jak się Pan czuje w nowej roli?

Jacek Bąk: Miło jest założyć opaskę kapitana, ale dla mnie najważniejsze jest, by polska drużyna wygrywała. A to. kto jest kapitanem, to sprawa drugorzędna i nie zależy ode mnie.

Jest Pan zawodnikiem ze "starej gwardii", z tych, którzy byli na MŚ. Kogo z tych niepowołanych Panu najbardziej brakuje?

- Wszystkich. Ale jest, jak jest, i nie ma co mówić o nieobecnych. Nie o to chodzi. Piłka nożna ma to do siebie, że dziś grają jedni, następnego dnia inni. Trzeba być przygotowanym na wszystko.

Jeszcze na mundialu Zbigniew Boniek mówił: "Bąk to jeden z najlepszych polskich piłkarzy. Ale jeszcze nic tej kadrze nie dał. Ciągle jest kontuzjowany". Na MŚ grał Pan tylko 50 minut.

- Co zrobić. Jestem bardzo podatny na kontuzje. Może dlatego, że w wieku juniora, kiedy miałem 15-17 lat, organizm był za bardzo eksploatowany. Grałem we wszystkich meczach, zawsze w podstawowej jedenastce. Nie miałem przerw. Może problemy brały się stąd? Ale wypalony nie jestem. Teraz sporo czasu spędzam w siłowni, pracuję nad mięśniami grzbietu. Od wielu tygodni nie mam problemów. Grałem w sparingach, jestem podstawowym zawodnikiem Lens w lidze.

"L'Equipe" dawał Panu przeciętne noty.

- Ostatnio grałem jako kryjący obrońca. Wykonywałem sporo czarnej roboty. Nie jestem za bardzo widoczny. Na pewno jest mi trudniej błysnąć niż napastnikom. Bardziej odpowiada mi pozycja libero, ale gram tam, gdzie chce trener.

Kadra będzie grać trójką obrońców. Dla Pana Zbigniew Boniek przeznacza pozycję libero.

- To dobrze. A co do trójki w defensywie, to trzeba umieć dostosować się do każdego systemu, być wszechstronnym. W poprzednim sezonie we Francji tylko dwa zespoły grały trójką z tyłu, teraz jest więcej takich drużyn. W tym ustawieniu dużo zależy od bocznych pomocników.

Jakie wrażenia po spotkaniu z nowymi kadrowiczami?

- Wyróżniali się w polskiej lidze i zostali powołani. Ja też kiedyś na kadrę przyjechałem po raz pierwszy i nikt mnie nie znał. Zawsze byłem najmłodszy. W Lechu, Motorze... Nosiłem pachołki, zbierałem piłki po treningach. Taka jest kolej rzeczy. Na razie widzę, że jest duży spokój. Może nawet za duży? Chodzi o atmosferę między nami. Ale musimy się lepiej poznać.

Młodzi będą musieli słuchać kapitana?

- Każdy będzie musiał słuchać każdego. Musimy sobie wszyscy pomagać - od pierwszego do ostatniego.

Pana poprzednicy w roli kapitana upominali się o pieniądze, kontrakty reklamowe. Zbigniew Boniek tego nie lubi.

- O finansach nie będzie za dużo rozmów. Ja przyjechałem grać. Trener i prezes przedstawią nam regulamin, a my go zaakceptujemy. I rozmowy się skończą. Poprzednicy, którzy byli w kadrze, upominali się i teraz ich nie ma. To lepiej, że wszystko będzie ustalone z góry.

Myśli Pan jeszcze czasem o mundialu?

- Tak, ale to nie są dobre wspomnienia. Grałem tylko 50 minut, nic nie osiągnęliśmy. Moja kontuzja pokrzyżowała plany trenerowi. I nie tylko moja. Nie było prawego obrońcy, prawego pomocnika. Zespół grał słabo.

Podobno po odejściu El Hadji Dioufa Lens chciało Olisadebe?

- Nic o tym nie słyszałem. Odeszło dwóch napastników i sprowadzenie kogoś na ich miejsce wydawałoby się logiczne. Ale gdyby chcieli "Olego", na pewno trener czy dyrektor sportowy zapytaliby mnie o zdanie. Nic takiego nie było. W tym sezonie trudno będzie nam wywalczyć miejsce w pucharach. Liga jest bardzo wyrównana, bardziej niż niemiecka, gdzie jest siedem zespołów dobrych i reszta przeciętnych. U nas każdy może wygrać z każdym.

Myśli Pan, że w Lens zakończy karierę?

- Nie. Chciałbym spróbować swoich sił w Anglii. Kiedyś miałem okazję przejść do Blackburn. Z różnych przyczyn się nie udało. Ale może jeszcze kiedyś trafię na Wyspy.

Copyright © Agora SA