Ekstraklasa: Dawnej ligi czar. Jaguar, ferrari i przepowiednie wróżki Marty

?Jeśli klub nie spełni w lipcu choć jednego warunku, nie zagra w lidze? - grzmiał wiceprezes PZPN... Zbigniew Boniek w roku 2002

Smuda chce do kadry ?

W papierowym archiwum wszelakiej maści skarbów kibica wyjąłem na chybił-trafił egzemplarz "Gazety Wyborczej" zapowiadający rundę wiosenną sezonu 2001/02. Jeden z wiodących tematów to - a jakże - "licencje". Może nie aż w tak kabaretowym ujęciu jak teraz, ale równie zabawnie. Zbigniew Boniek, wiceszef PZPN, grzmi: "Jeśli klub nie spełni w lipcu [za pół roku] choć jednego warunku, nie zagra w lidze". Wtedy jeszcze komisja licencyjna przymknęła oko na nieznaczne uchybienia, dosłownie detaliki (10 klubów z 16 jawnie wykazywało zadłużenie, dziewięć nie miało sztucznego oświetlenia, a niektóre nie zapewniły kibicom nawet 3 tys. krzesełek), ale za pół roku i później nikt przecież - jak dobrze wiemy - surowym PZPN-owskim regułom się nie wymknął...

Ligę regularnie wygrywały wtedy Wisła z Legią, coraz większą kasą szastał Zbigniew Drzymała, ale panteon polskich Abramowiczów otwierała stara dobra gwardia futbolowych dobrodziejów. Nr 1 wciąż był Andrzej Grajewski, który nawet nie krył się z tym, że pieniędzy Widzewowi nie dawał, a pożyczał, i to na niezły procent. Słynął też z tego, że na stadion zajeżdżał ferrari, a że zasuwał z Niemiec do Polski aż miło, zgłodniały pałaszował najprawdziwszą meczową kiełbasę z musztardą.

Grajewski łódzkim klubem sterował, ale jego prezesem został właśnie były sekretarz komitetu dzielnicowego PZPR Mirosław Czesny, dla którego futbol okazał się taką trampoliną, że najpierw wzbił się na fotel wiceprezydenta Szczecina, a później wylądował w gabinecie prokuratora. Trenerem Widzewa był wtedy Dariusz Wdowczyk, w obronie rządził Kazimierz Węgrzyn, o przepustkę na zbliżający się mundial walczył Arkadiusz Bąk, a gole strzelał Bartosz Ślusarski.

Na działaczowski top próbował wskoczyć Tadeusz Dąbrowski, który z radomszczańskiej ligowej efemerydy (RKS, którego działacze i piłkarze notorycznie jeżdżą ostatnio do Wrocławia) chciał zrobić Real Madryt. Zasłynął tym, że użyczył najlepszemu piłkarzowi Igorowi Sypniewskiemu swojego jaguara, a ten zasłynął tym, że mu tego jaguara rozbił. Po wizycie u blacharza Sypniewski przeniósł się do Wisły Kraków, a do jaguara przesiadł się inny pupil Dąbrowskiego Sławomir Wojciechowski.

Z 16 klubów grających wtedy w eksperymentalnym podziale na dwie grupy połowa wystąpi w obecnych rozgrywkach. Wielkopolskich Groclinu i Amiki nie zobaczymy już nigdy, obyśmy nigdy nie zobaczyli już RKS Radomsko (aktualnie gra w A-klasie), Stomil Olsztyn stał się OKS 1945, a GKS Katowice, Górnik Zabrze, KSZO Ostrowiec, Pogoń Szczecin czy Widzew mogą wrócić do ekstraklasy nawet za rok.

Dla porównania, skład angielskiej ekstraklasy zmienił się w tym czasie w 30 proc.

Z trenerów został jeden (!) - Ryszard Wieczorek. Choć przez te siedem lat zasiedział się trochę w Kielcach, krótko pracował w Zabrzu, znów zobaczymy go w Odrze Wodzisław. Co się stało z innymi?

Dariusz Wdowczyk stał się Dariuszem W. Franciszek Smuda, wtedy Wisła, w tym sezonie wrzucił na luz. Jerzy Fiutowski, kiedy już jego Stomil Olsztyn spadł z ligi, napisał pracę "Stosunki interpersonalne na przykładzie Stomilu Olsztyn", co dało mu pierwszą wśród dolnośląskich trenerów licencję UEFA Pro. Później pracował w Lubinie, a wrocławska prokuratura postawiła mu cztery zarzuty za czasy, kiedy był prezesem Zagłębia.

Zagraniczni, a wtedy stołeczni Dragomir Okuka i Werner Liczka z Polski wyjeżdżali, później wracali, aż w końcu przepadli gdzieś na dobre.

Czas na ligowe kadry. Małe déja vu, bo w obronie Wisły Arkadiusz Głowacki i Mariusz Jop, w pomocy Mauro Cantoro. Obok Piotra Dziewickiego z Polonii Warszawa i Tomasza Kiełbowicza z Legii to jedyni, którzy wciąż lub znów grają dla tych samych klubów.

Transfery nie powalały, ale to właśnie wtedy Górnik brał z Zagłębia Andrzeja Niedzielana za kilkanaście piłek, Sebastian Mila czekał w Groclinie na ligowy debiut, a Artur Boruc wciąż musiał zadowalać się rolą rezerwowego Radostina Stanewa.

Do subiektywnego rankingu najdroższych ligowców wybraliśmy w "Gazecie" siedmiu piłkarzy. Otwierał go Bartosz Karwan, wyceniany przez nas wtedy na 1,3 mln dol. Na 450 tys. dol. szacowaliśmy wartość Sypniewskiego. Miał być wzmocnieniem Wisły, a także kandydatem do wyjazdu na koreański mundial. Teraz odbywa karę 1,5 roku więzienia za znęcania się nad rodziną oraz grożenie policjantom.

Na koniec poprosiliśmy wróżkę Martę z Olsztyna, by przepowiedziała przyszłość wszystkim ligowcom. Czasem się myliła, bo np. o Śląsku mówiła, że w przypadku tego klubu wszelkie historie o wielkich pieniądzach należy włożyć między bajki, ale w kilku przypadkach była nieomylna. "Ktoś chce zrobić bardzo dobry interes na zespole z Łodzi" - to o Widzewie. Stomilowi pisana była zagłada ("Od pewnego czasu wisi jak zdechła ryba na wędce"), a w Legii co do joty do dziś sprawdzają się przepowiednie o częstych i coraz groźniejszych kontuzjach. O Wiśle wróżka Marta wspomniała w kontekście nietrafionych transferów. To, że siedem lat później mistrz Polski odpadnie na początku eliminacji do Ligi Mistrzów z estońską Levadią Tallin, nie wychodziło z żadnych kart.

Ruszyła Ekstraklasa: 1. kolejka ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.