Wtorek w Lidze Mistrzów: starcia gigantów

Wielkie imperia rozpadają się od środka. A nasze fundamenty są jak skała - mówi Alex Ferguson, trener przeżywającego kryzys Manchesteru United, przed wyjazdowym meczem z Bayernem. Inny wtorkowy hit to pojedynek Liverpoolu Jerzego Dudka z Barceloną.

Wtorek w Lidze Mistrzów: starcia gigantów

Wielkie imperia rozpadają się od środka. A nasze fundamenty są jak skała - mówi Alex Ferguson, trener przeżywającego kryzys Manchesteru United, przed wyjazdowym meczem z Bayernem. Inny wtorkowy hit to pojedynek Liverpoolu Jerzego Dudka z Barceloną.

Szkoleniowiec mistrza Anglii robi chyba dobrą minę do złej gry, bo tej jesieni co najmniej dwa zdarzenia wstrząsnęły żelaznymi zasadami na Old Trafford - absolutną lojalnością i obowiązkiem rozstrzygania sporów w tajemnicy przed mediami. Najpierw Jaap Stam w skandalizującej autobiografii oskarżył Fergusona o niezgodne z przepisami namawianie go na transfer do MU przed podjęciem negocjacji z jego ówczesnym klubem - PSV Eindhoven. A po porażce z Liverpoolem (trzeciej w tym roku) trener "Czerwonych Diabłów" po raz pierwszy publicznie oskarżył piłkarzy o brak motywacji i zaangażowania, zastanawiając się, czy "przypadkiem niektórzy z nich nie są w klubie zbyt długo".

Szkot stracił cierpliwość, bo jego zespół tak złego startu w Premiership nie miał od 1992 roku, a w LM dwukrotnie przegrał z Deportivo La Coruna. Tyle że kiepska forma MU to efekt m.in. konsekwentnej postawy Fergusona po wybryku Stama. Holender złamał zasady, więc musiał odejść (do Lazio). A obrona gra bez niego słabo.

W weekend "Diabły" wreszcie wygrały (2:0 z Leicester) i na Old Trafford wrócił względny spokój. Przed pojedynkiem z Bayernem Ferguson tryska optymizmem, który - jak twierdzi - zawdzięcza wracającemu po kontuzji Royowi Keane'owi.

Jego zadowolenie jest zrozumiałe, bo w drugiej linii MU biegało ostatnio kilku ofensywnych pomocników (Veron, Scholes, Giggs, Beckham), brakowało natomiast człowieka od czarnej roboty. A pod tym względem z Keane'em może się równać niewielu piłkarzy w Europie.

Numer jeden

Broniący trofeum Bawarczycy grają tej jesieni jak zwykle - stylem nie olśniewają, ale są w ścisłej czołówce Bundesligi i bez problemów rozprawiają się z kolejnymi rywalami w Champions League. Nie przeszkadza im nawet plaga kontuzji - Stefan Effenberg, Jens Jeremies, Mehmet Scholl, Carsten Jancker i Alexander Zickler jesień spędzili głównie w gabinetach lekarskich.

Trener Ottmar Hitzfeld zaczął tydzień od zapewniania, że "nie ma problemu Effenberga". Kapitan Bayernu po trzymiesięcznej przerwie wrócił na boisko w meczu z Werderem i zagrał bardzo słabo. W lidze wystąpił po raz drugi w sezonie i... Bawarczycy ponieśli drugą porażkę. A bez niego wygrywali w dziewięciu kolejnych kolejkach. Dlatego dziennikarze odradzają wystawianie Effenberga we wtorkowy wieczór. Hitzfeld jest jednak nieugięty. - Zagra na pewno - mówi, głuchy na zarzuty, że 33-letni pomocnik zwalnia akcje Niemców. - Stefan powoli wraca do formy. W sobotę zrobił pierwszy krok naprzód, teraz zrobi następny.

Choć Bawarczycy wyeliminowali piłkarzy Manchesteru w ćwierćfinale poprzedniej edycji LM, to wciąż nie mogą im wybaczyć porażki w finale przed trzema laty (do 90. minuty prowadzili 1:0). - Może to nie zemsta, ale na pewno tak ważne mecze gramy rzadko - mówi menedżer Uli Hoeness. A wiceprezydent Karl-Heinz Rummenigge zapowiada nową erę w historii klubu: - Dogoniliśmy już Real Madryt, który był dla nas wzorem pod względem sportowym. Teraz wejdziemy na giełdę i wyprzedzimy Manchester, który był dla nas wzorem pod względem finansowym. Jesteśmy numerem jeden w Europie.

Rivaldo kontra Owen

Piłkarze Liverpoolu i Barcelony też mają stare porachunki. Wiosną, dzień po tym, jak MU przegrał z Bayernem, Anglicy bezbramkowo zremisowali na Nou Camp, a dwa tygodnie później wygrali z Katalończykami na Anfield Road i awansowali do finału Pucharu UEFA.

O tym, jak poważnie traktuje mecz z Liverpoolem stęskniona za sukcesami w Europie "Barca", najlepiej świadczy fakt, że w niedzielę trener Carles Rexach dał odpocząć Rivaldo. Efekt? Jego zespół tylko bezbramkowo zremisował z Las Palmas, choć szkoleniowiec Katalończyków ogłosił, że oczekuje "spektakularnego zwycięstwa", które rozpocznie szturm po tytuł mistrzowski. Nie udało się. A na Anfield Road będzie znacznie trudniej, m.in. dlatego że Liverpool ma w składzie Michaela Owena, którego uważa się za najgroźniejszego rywala Raula w walce o "Złotą Piłkę", przyznawaną przez "France Football" najlepszemu piłkarzowi w Europie.

Barcelona jest trzecia w Primera Division, wygrywa w LM, ale Rexach coraz częściej traci nerwy (ostatnio nazwał swoich piłkarzy głupkami i pokłócił się z Javierem Saviolą). Prasa już spekuluje, kto będzie jego następcą. Nieoficjalnie mówi się, że jeśli w ciągu miesiąca nie pojawią się "spektakularne zwycięstwa", prezes Joan Gaspart sprowadzi zwolnionego przez Milan Turka Fatiha Terima.

Wtorkowe mecze.

Grupa A: Bayern Monachium - Manchester United, Boavista - Nantes. Grupa B: Liverpool - Barcelona, Galatasaray Stambuł - AS Roma.

Copyright © Agora SA