Afera piłkarska: Skorumpowany klub kontratakuje

W czwartek rano prezes Paweł Jeż był jeszcze w wybornym nastroju, gdyż wówczas Zagłębie Lubin miało status klubu z ekstraklasy.

W rozmowie z Polską Agencją Prasową Paweł Jeż podkreślał, że nie zgadza się z wypowiedziami członków Wydziału Dyscypliny PZPN, jakoby środowa decyzja Trybunału Arbitrażowego przy PKOl, który wstrzymał m.in. wykonanie kary degradacji wobec Zagłębia Lubin, oznaczała koniec rozliczania afery korupcyjnej. Zaznaczył: - Decyzja PKOl pokazała, że [w PZPN - przyp. PAP] mamy do czynienia z osobami kompletnie niekompetentnymi, jeśli chodzi o rozstrzyganie tego typu problemów. Dlatego proponuję, żeby Polski Związek Piłki Nożnej zrobił porządek we własnych szeregach - dodał prezes.

Wyjaśnijmy, że byli i obecni przedstawiciele Wydziału Dyscypliny - podobnie jak większość kibiców, media - byli oburzeni decyzjami Trybunału Arbitrażowego podjętymi wobec Zagłębia oraz Widzewa. Komentując te decyzje, używali mocnych sformułowań, takich jak: hańba, skandal czy afera.

Wypowiedź prezesa Zagłębia, klubu, który całkiem niedawno dzięki wręczaniu łapówek kupił sobie awans do I ligi, jest kuriozalna i niebezpieczna. Udowadnia, że kilkuletnia walka z korupcją w polskim futbolu nie przyniosła prawie żadnych efektów. Przecież nie ma wątpliwości, że w sezonie 2003/2004 Zagłębie Lubin kupowało mecze. Do przyjęcia 30 tys. zł od lubinian przyznał się sędzia Adam Konarski, zarzuty korupcyjne postawiono byłemu prezesowi Jerzemu F. W sumie prokuratorzy oskarżają Zagłębie o ustawienie dziewięciu spotkań.

Przecież w imieniu Zagłębia do winy przyznał się niedawno sam prezes Paweł Jeż i prosił Wydział Dyscypliny o zmniejszenie kary. Zamiast degradacji zgadzał się na 15 ujemnych punktów oraz pół miliona złotych grzywny. Panie prezesie, to kiedy Pan mijał się z prawdą? Wtedy, gdy przyznawał się Pan do winy i prosił WD o niski wyrok, czy dziś, gdy tym samym osobom zarzuca Pan niekompetencję?

Po środowym wyroku Trybunału Arbitrażowego prezes Jeż przez 24 godziny czuł się wyjątkowo silny i bezkarny. Korupcja wygrała i została zalegalizowana przez Trybunał Arbitrażowy przy PKOl. Szef Zagłębia zaczął atakować i rozliczać tych, którzy w ostatnich latach walczyli z korupcją w naszym futbolu. Jego krytyczne uwagi bezpośrednio odnosiły się do byłych i obecnych przedstawicieli Wydziału Dyscypliny PZPN i Trybunału Piłkarskiego przy PZPN: Michała Tomczaka, Wojciecha Zawłockiego czy Krzysztofa Malinowskiego. To oni ukarali Zagłębie Lubin i inne kluby za udział w aferze korupcyjnej, a dziś prezes Zagłębia chce się na nich zemścić. Dlatego apelował do władz PZPN o "zrobieniu porządków we własnych szeregach".

Absurdalność tej sytuacji jest tak groteskowa, że aż niewiarygodna. Szef skorumpowanego klubu domaga się ukarania osób, które wydawały niekorzystne dla jego drużyny wyroki. Panie prezesie Jeż! Pan nie tylko nie ma odrobiny wstydu i pokory, Pan, mówiąc oficjalnie takie rzeczy, jest po prostu bezczelny. Zamiast wykazać choćby odrobinę skruchy, przeprosić za zło, które było kiedyś udziałem Zagłębia, butnie podnosi Pan głowę, poucza i rozlicza. To skandal!

Paradoksem jest fakt, że w wielkiej aferze korupcyjnej na razie ukarane zostały tylko piłkarskie płotki: Górnik Polkowice, KSZO Ostrowiec, Górnik Łęczna czy Kujawiak Włocławek. Wielkim klubom, za którymi stoją wpływowi ludzie biznesu, sportu czy polityki, jeszcze nic się nie stało. Zerwani ze stryczka działacze Widzewa Łódź i Zagłębia wychwalali decyzję Trybunału Arbitrażowego, podkreślając na każdym kroku, że "wreszcie zwyciężyła sprawiedliwość". Mówiliście tak Panowie, choć dobrze wiedzieliście, że wygrały obłuda, kłamstwo i matactwo. Żaden argument nie był w stanie obronić tej decyzji, bo zarówno FIFA, jak i UEFA mają zapisane w swoich statutach, że czyny korupcyjne nigdy się nie przedawniają.

Jeśli wszystko, co kiedyś działo się w Zagłębiu, było czyste i zgodne z prawem, to przywróćcie do pracy waszego byłego prezesa Jerzego F. Nawet jeśli kupował mecze, to przecież - według Was - już się to przedawniło.

Copyright © Agora SA