Marcin Stefański, dyrektor departamentu rozgrywek PZPN o meczach ostatniej kolejki piłkarskiej ekstraklasy

Marcin Stefański, dyrektor departamentu rozgrywek PZPN o meczach ostatniej kolejki piłkarskiej ekstraklasy

- Nie rozumiem, o co to całe zamieszanie. Gdyby Śląsk grał lepiej w piłkę, sam awansowałby do czołowej czwórki. Wystarczyło tylko zwyciężyć lub zremisować w Radomsku, a oni nawet nie stwarzali sytuacji do zdobycia gola. Sędzia meczu Ruchu z Amicą mógł przedłużyć spotkanie o tyle, o ile mu się spodoba.

Śląsk przysłał zażalenie do prezesa PZPN, ale właściwie nie wiadomo, co to ma być. Protest musi mieć odpowiednią formę i być skierowany do właściwego organu, jakim w tym przypadku jest Wydział Gier. Musi też być złożona kaucja w wysokości 20 tys. złotych. Żaden z tych warunków nie został spełniony.

Polskiej prasie najwyraźniej zależy na tym, by wokół ligi stworzyć jak najgorszą atmosferę. W eliminacjach mistrzostw świata Anglicy rozpoczynali mecz z Grecją o tej samej porze, co ich grupowi rywale, tzn. Niemcy i Finowie. Kończyli kilka minut później i w tym czasie Beckham strzelił decydującego gola. Nikt wtedy nie zastanawiał się, czy mecz był ułożony, ale pisano o tym, w jak piękny sposób piłka wpadła do bramki. Dlatego nie widzę podstaw do uznania żądania Śląska, by dwa mecze grupy B powtórzono, albo rozegrano bezpośrednie spotkanie o awans. Oczywiście, jeśli potwierdzi się informacja, że sędzia ponaglał piłkarzy Ruchu do szybszego wyjścia z szatni na drugą połowę, a oni zwlekali, to będzie dochodzenie. Ale radykalnych decyzji bym się nie spodziewał.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.