Ekstraklasa pozwie do sądu YouTube?

Ekstraklasa SA nie wyklucza pozwania właścicieli serwisu YouTube, w którym można obejrzeć bramki z Orange Ekstraklasy - pisze "Dziennik". W YouTube można oglądać bramki, mimo że właściciel serwisu, czyli firma Google, nie wykupiła do nich praw

Prawa do transmisji na żywo piłkarskiej ligi ma w Polsce Canal+ (zapłacił 150 mln zł za trzy lata). Bramki można zobaczyć też w niedzielę wieczorem w TVN24 i TVN. Poza telewizjami, prawa do fragmentów meczów mają portale internetowe - Onet.pl, Gazeta.pl i Interia.pl.

Tymczasem już kilkanaście minut po zakończeniu spotkania Legia Warszawa - Zagłębie Lubin, gole można było znaleźć na YouTube. - Zachowanie YouTube jest nieeleganckie, więc nie dziwi mnie groźba procesów sądowych - mówi redaktor naczelny Interii Krzysztof Fijołek.

- Mamy do czynienia z piractwem - mówi Adam Placzyński, szef firmy SportFive, która sprzedaje polskim telewizjom prawa do pokazywania wydarzeń sportowych. - W Anglii czy Niemczech, gdzie ludzie płacą spore pieniądze za możliwość oglądania meczów, taka sytuacja byłaby niedopuszczalna - podkreśla.

Google, właściciel YouTube, tłumaczy, że pozwy sądowe są zagrożeniem dla idei legalnej wymiany informacji (filmy na portalu zamieszczają internauci), a firma współpracuje z wieloma klubami m. in. z Chelsea czy Barceloną i te kluby rozumieją, że tak naprawdę zyskują na tym, że są obecne w serwisie.

Copyright © Agora SA