Starcia gigantów w Hiszpanii, we Włoszech i w Anglii

Milan czy Inter? Manchester United czy Arsenal? Real Madryt czy Valencia? To będzie elektryzujący weekend w europejskich ligach. Grają faworyci do wygrania lig krajowych i Ligi Mistrzów.

Hiszpania: Real Madryt - Valencia

(sobota - transmisja w Canal+ Sport o 22.30)

"Bębny przed wielką grą" - tytuł ze sportowego dziennika "Marca" oddaje nastrój w Hiszpanii przed dzisiejszym hitem Primera Division. Atmosferę podgrzała kłótnia między młodym stoperem Realu Francisco Pavonem i skrzydłowym Valencii Vicente. Pierwszy stwierdził, że gdyby Real grał taki nudny futbol jak Valencia, to stadion Santiago Bernabeu nigdy by się nie zapełniał. - Taki słaby obrońca jak Pavon u nas nie powąchałby nawet boiska - odpowiedział Vicente, który z powodu kontuzji może w sobotę nie zagrać (w Realu zabraknie leczącego złamane żebro Beckhama). Zabawną puentą do tej ostrej wymiany zdań jest wypowiedź trenera Realu Mariano Garcii Remona, który powiedział, że Real musi zwyciężyć mistrzów Hiszpanii, a sposób, w jaki to zrobi, jest mu całkowicie obojętny.

Królewski klub ma aż dziewięć pkt. straty do liderującej Barcelony i nie może pozwolić sobie nawet na remis. Po dwóch ciężko wywalczonych zwycięstwach w Champions League (z Romą i Dynamo Kijów) wygrana nad mistrzem Hiszpanii byłaby dla Realu odrodzeniem. Ale odrodzenia chce także Valencia, która otrzymała właśnie ciężki cios w Lidze Mistrzów, przegrywając 1:5 z Interem na Estadio Mestalla. Wcześniej, także u siebie, pokonała ją w lidze Sewilla. - Santiago Bernabeu to dobre miejsce, by się podnieść. Przyjeżdżamy tam zranieni, a więc będziemy szczególnie groźni - podkreślił pomocnik Ruben Baraja. Przyznał, że Valencia musi wrócić do korzeni. - Grać po swojemu: żelazną obroną i z kontry. Ostatnio o tym zapomnieliśmy - dodał Baraja.

Anglia: Manchester United - Arsenal

(niedziela - transmisja w Canal+ Sport o 17)

Na Old Trafford zapowiada się prawdziwa bitwa. Nie tylko o punkty, choć jeśli MU chce nadal liczyć się w walce o tytuł, musi pokonać Arsenal. W tabeli ma już bowiem 11 pkt. straty do mistrzów Anglii, którzy nie przegrali w Premier League 49 kolejnych spotkań. "Czerwone Diabły" zrobią wszystko, żeby ta liczba nie powiększyła się do 50, a chodzi przede wszystkim o prestiż. Menedżer MU Alex Ferguson nie może już ścierpieć wypowiedzi Arsene'a Wengera, że "tak jak Liverpool był klubem lat 80., a MU lat 90., tak Arsenal dominuje w nowym wieku". Poza tym wszyscy pamiętają wydarzenia sprzed roku, kiedy to w bezbramkowym meczu na tym samym stadionie kilku piłkarzy Arsenalu poturbowało Ruuda van Nistelrooya. Ferguson do dziś utyskuje na zbyt niskie kary dla brutali.

W MU wszyscy wierzą w korzystny wynik, zwłaszcza po dojściu do składu Wayne'a Rooneya. Tyle że 18-letni gwiazdor reprezentacji Anglii z pięciu meczów w nowych barwach dobrze wypadł tylko w pierwszym - w Lidze Mistrzów z Fenerbahce, kiedy zdobył hat-tricka.

"Kanonierzy" są spokojni. Pełen gwiazd atak MU (jeszcze Louis Saha i Alan Smith) zdobył w dziewięciu meczach tylko dziewięć goli, a Arsenal aż o 20 więcej. Thierry Henry jest liderem strzelców ligi, w życiowej formie są też Jose Reyes, Dennis Bergkamp i Robert Pires, a fantastycznie odnajdują się młode wilki jak Cesc Fabregas i Mathieu Flamini. Sztabowi medycznemu udało się w ekspresowym tempie przywrócić do zdrowia Patricka Vieirę, który jeszcze w środę nie był zdolny do gry w meczu z Panathinaikosem w LM. Kapitan Arsenalu jest szczególnie zmotywowany, bo w spotkaniu przed rokiem dostał czerwoną kartkę - jak uważa - po teatralnej reakcji van Nistelrooya na faul.

Włochy: Milan - Inter Mediolan

(niedziela - transmisja w Canal+ Sport o 20.25)

Adriano kontra Andrij Szewczenko - kto będzie lepszy, zostanie zdaniem Włochów najlepszym piłkarzem świata w plebiscycie FIFA (głosują trenerzy drużyn narodowych).

Brazylijczyk był bohaterem środowego zwycięstwa w Valencii 5:1 (gol i dwie asysty), latem został królem strzelców mistrzostw Ameryki Płd., zdobywając bramkę w ostatnich sekundach finału z Argentyną, która doprowadziła do zwycięskich dla "Canarinhos" rzutów karnych. Chyba żaden piłkarz w Europie nie jest dziś w lepszej formie (dziewięć goli w dziewięciu spotkaniach). Adriano łączy zalety byłych napastników Interu, kiedy ci przeżywali szczyt formy - szybkość i dynamikę Ronaldo z siłą gladiatora Christiana Vieriego. Szewczenko mierzy w trzeci w karierze tytuł króla strzelców Serie A, a w środę jego trafienie dało triumf w LM nad znajdującą się w fenomenalnej dyspozycji Barceloną.

Mediolańskie kluby tracą w Serie A punkty ze słabeuszami, ale w Lidze Mistrzów odniosły komplet zwycięstw. Czekający na mistrzostwo od 15 lat Inter znów kupił tłum piłkarzy, ale i wreszcie znalazł trenera - Roberto Manciniego - zdolnego złożyć ich w sensowną całość. Całość grającą ofensywny, atrakcyjny futbol, choć zdaniem wielu niepewną pod własną bramką. Na wyrachowany styl broniącego tytułu Milanu narzekają wszyscy, nawet sami gracze twierdzą, iż "wygrane cieszą ich podwójnie, bo wciąż nie są na boisku sobą". Po zwycięstwach nad hiszpańskimi potentatami wróciła jednak atmosfera sprzed kilku lat, kiedy derby stolicy Lombardii Europa oglądała w półfinale LM. Mediolan chce powtórki. A w niedzielę wielkiego spektaklu - obaj rywale zagrają w najsilniejszych składach.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.