Janusz Olędzki: Dużo się zrobiło

W sobotnim wydaniu dziennika sportowego ukazał się wywiad z Januszem Olędzkim. Wpowiedzi menedżera Legii nie zabrzmiały najmilej dla kilku zatrudnionych w klubie postaci. Felietonista "Gazety" - "Gruby" przyznał nawet, że on na miejscu tych ludzi panu Olędzkiemu nie podawałby ręki

Maciej Weber: To kto w Legii nie podaje Panu ręki?

Janusz Olędzki: Nie ma nikogo takiego. Jurek Engel nawet do mnie zadzwonił i pogratulował. On najlepiej wie, jakie są realia. W sobotnim tekście dziennikarz pozbierał rozmowy, jakie przeprowadził ze mną w ciągu ostatniego roku. Sporo dodał od siebie, podkoloryzował. I to rozmowy nieoficjalne, na pewno nie do gazety. Niech wasz "Gruby" o mnie się nie martwi.

Zaczepionym przez Pana ludziom jednak musiało być przykro.

- A cóż ja takiego powiedziałem? Tylko tyle, że gdyby Engel skoncentrował się na jednej funkcji, czyli dyrektora względnie trenera, to robiłby to bardzo dobrze. Niepotrzebnie natomiast próbował zajmować się wszystkim. O Darku Kubickim powiedziałem, że nie jest jeszcze doskonały jako trener. Ale który trener jest doskonały? On wie, że go cenię. W końcu to ja jeszcze z prezesem Pietruszką przyjmowaliśmy go na stanowisko pierwszego szkoleniowca Legii. A przecież to nie ja mówiłem, że zatrudniony przez ITI Edward Socha mieszka w hotelu Sheraton. Zdanie w tekście, że Edward pęta się po klubowych korytarzach, było faktycznie nieszczęśliwe. Ale o ile inaczej by brzmiało, gdybym "powiedział", że jeszcze nie jest zorientowany, bo dopiero przyszedł do Legii. To kolejna nadinterpretacja.

Ale, że Legia sporo Panu zawdzięcza, to Pan mówił?

- Jestem związany z Legią - z przerwami - od 1965 roku. W tym czasie klub zarobił przy moim udziale całkiem sporo. Może nawet na czysto ponad 20 mln zł? I to na zawodnikach, których wyszukałem w niższych klasach rozgrywkowych, a którzy potem grali w reprezentacji Polski. Dużo się w tym czasie zrobiło.

Pilotował Pan sprawę transferu Stanko Svitlicy do Hannoveru. A kogo menedżer Olędzki sprowadził w ostatnim czasie do Legii?

- Marka Saganowskiego, Łukasza Surmę i Dicksona Choto. Oczywiście przy udziale prezesów Trylnika i Zarajczyka. Wspólnie z Jurkiem Engelem pracowaliśmy przy transferze Piotra Włodarczyka.

Engel żegna się z Legią. A co dalej z Panem?

- Szefowie ITI zapowiedzieli, że na razie wszyscy mamy jak najlepiej pracować dla klubu, a decyzje zapadną później. Tak właśnie robimy. Wczoraj wróciłem z Katowic, gdzie podczas meczu juniorów reprezentacji Polski z Serbią oglądałem Macieja Korzyma. O tym chłopcu jest teraz głośno, a ja się nim zainteresowałem półtora roku temu. I byłby dzisiaj w Legii, gdyby menedżerowie z zachodu nie zaczęli obiecywać mu złotych gór. Jestem przekonany, że powinien na razie potrenować w Polsce. Myślimy też, by po rundzie wiosennej dokonać kolejnych uzupełnień w składzie Legii - oczywiście w porozumieniu z trenerem Kubickim.

Copyright © Agora SA